sobota, 27 października 2012

Rozdział 39 [ wielki powrót ! ♥ ]

Carlos.
Reachel wybiegła z domu, a Kate chciała pobiec za nią, ale Jay i Kendall zatrzymali ją.
 - Zostaw ją.. - powiedzieli.
Ja także chciałem rzucić się za nią. Po usłyszeniu rady - odpuściłem. Spojrzałem ze zrezygnowaniem na Samanthę.
 - Nie pomyślałbym, że zrobiłabyś mi coś takiego...
 - Widać za krótko mnie znasz - uśmiechnęła się bezczelnie - Ta laska nie była dla Ciebie, mój drogi. Nie jest Ciebie warta. - podeszła do mnie i swoim palcem przejechała po mojej koszulce.
Ja chwyciłem jej dłoń i spojrzałem jej w oczy z chęcią nienawiści.
 - Wynoś się z naszego domu...
Odwróciłem się do mojej prywatnej szafki. Na półce było postawione nasz wspólne zdjęcie jeszcze z przed roku. 
 - A to - rzuciłem jej do rąk - możesz wziąć. Niech ci przypomina jak potrafisz zniszczyć czyjeś życie.
Pijani ludzie podczas naszej kłótni zdążyli już się ulotnić. Droke nie ruszyła się z miejsca w którym stała.
 - Myślisz, że z nią sobie lepiej ułożysz życie ? - zapytała Samantha.
 - Nie wiem. Ale wiem, że ona kochała mnie szczerzej niż ty. A ty to wszystko zniszczyłaś...
 - Wszystko się kiedyś kończy, Carlos. Wasz czas już się skończył, jak widać. 
 - Powiedziałem, żebyś się wynosiła ! 
Przerażając się mojego tonu drgnęła i chcąc dojść do drzwi, które tarasowały jej Kendall i Kate, odepchnęła ich i trzasnęła zdenerwowana. Nie komentując całej tej afery poszedłem do swojego pokoju. Zatrzasnąłem drzwi za sobą i westchnąłem ciężko. Bezsilny osunąłem się po ścianie zamykając oczy. 
 - Jak ja mogłem być takim kretynem...? - zapytałem się sam siebie.
Nikt nie odpowiedział na moje pytanie. Słyszałem tylko samochody na ulicy, co było rutyną. Wziąłem kolejny głęboki oddech, aby powstrzymać łzy. Nagle usłyszałem pisk hamulca samochodu. Dosłownie niedaleko stąd. Przez głowę przeszły mi czarne scenariusze. 
 - Nie daj się zwariować... - ponownie powiedziałem do siebie.
I wziąłem jeszcze głębszy oddech. I kolejne minuty mijały w ciszy.

[ Parę godzin Później ]

Reachel.
Poczułam silny ból głowy. Nie mogłam nawet drgnąć, bo i to przysparzało mi ból. Otworzyłam delikatnie oczy. Byłam w dużym i przestrzennym pokoju. Ściany miały kolor wrzosowy, a nad moją głową wisiał chyba żyrandol też we wrzosowym odcieniu. Okna w ścianach były ogromne i wysokie. Przypominało mi to ogromną komnatę. Jednak to nie zmieniało faktu, że nie mogłam ruszyć ani jedną częścią ciała. Nagle do pokoju wszedł mężczyzna. Był średniego wzrostu, gruby, a na jego szyi wisiał złoty łańcuch.
 - Na szczęście się obudziłaś - odezwał się.
Poczułam okropną pustkę w głowie.
 - Gdzie ja jestem...? 
 - U mnie w domu. - wytłumaczył - Jestem William Morris. A ty? Jak się nazywasz?Zmarszczyłam czoło i głęboko się zastanowiłam. Głowa bolała mnie coraz bardziej.
 - Mnie się pan pyta...? 
Nic nie pamiętałam. Nie znałam swojego imienia, nie wiedziałam kim jestem.
 - Straciłaś pamięć... - wyszeptał mężczyzna.
Mnie przeszły dreszcze. William westchnął i spojrzał przez okno na ciemne już niebo. 
 - Potrącił cię samochód na odludnionej części LA. Sprawca zniknął, uciekł. Pozostało tylko auto. Ja wracałem od mojego klienta, który mieszka na przedmieściach. Zobaczyłem Ciebie lecącą na ziemi. Od razu zawiozłem Cię do mnie. Mam tu wielu zaawansowanych lekarzy. Zaopiekowali się tobą i na szczęście jesteś cała.
 - Ale straciłam pamięć... - przerwałam mu.
 - To jeszcze nie jest koniec świata. Wszystko można zacząć od nowa. - powiedział.
Poważnie przemyślałam słowa Williama.
 - Od teraz ja się Tobą będę opiekować. A teraz odpoczywaj. - wstał z krzesła obok łóżka i podszedł do drzwi. 
Zatrzymał się nagle przy małej toaletce. Zabrał coś z niej i podszedł do mnie. Przed oczami zabłyszczał mi srebrny kluczyk na łańcuszku.
 - Miałaś go na sobie po wypadku. Z prawdziwego srebra. - powiedział.
Nic nie odpowiedziałam. Przyglądałam się wisiorkowi z zauroczeniem.

[ Parę dni Później ]

Kate.
Carlos nie wychodził z domu. Słuch po Reachel przepadł jak kamień w wodę. Nie wróciła na noc do mnie. Nie była u żadnej z nas. Nikt o niej nie słyszał. Wybrałam się z Jay, Isabellą, Michelle, Jesse i Alex do studia nagrań w którym Reachel podpisała kontrakt z Eleonore. Zwróciłyśmy się do sekretarki, która poznała już naszą przyjaciółkę.
 - Nie pojawiła się tu pani Brown. Nie wzywaliśmy jej, bo na razie nie ma potrzeby. Pani Eleonore jeszcze załatwia pewne formalności. - wytłumaczyła.
Wszystkie straciły nadzieję, że jeszcze o niej usłyszymy. Ja jednak nie odpuszczałam. Wybrałam się do Carlosa, aby z nim porozmawiać. Kendall otworzył mi drzwi. Ja się do niego sztucznie uśmiechnęłam. Nie było teraz nikomu do śmiechu.
 - Cześć... - przywitał się blondyn
 - Hej... - pocałowałam go w policzek. - Carlos u siebie...?
 - Tak. Nie odzywa się do nikogo. 
Położyłam mu rękę na ramieniu i spojrzałam mu w oczy.
 - Będzie dobrze - pocieszyłam go.
On odwzajemnił moją troskę jednym ze swoich urokliwych uśmiechów. 
Zaczęłam stąpać powoli do pokoju Carlosa. Kiedy już byłam przed drzwiami do jego pokoju zapukałam. Nikt nie odpowiedział. Zapukałam więc jeszcze raz. Nadal brak znaków życia. Miałam już odejść, ale nagle z pod drzwi wyleciał klucz. Podeszłam i wzięłam go do rąk. Otworzyłam zamek i weszłam ostrożnie do środka. Carlos siedział przed laptopem i nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Na jego biurku była drukarka.
 - Co robisz? - zapytałam.
On tylko spojrzał mi w oczy zmęczonym spojrzeniem.
 - Szukam skarbu... 
Z drukarki wyleciało z 30 kartek prosto na podłogę. Podniosłam jedną i dokładnie przeglądnęłam.
 - Poszukiwana Reachel Brown; lat 19; około 162 metrów wzrostu; brunetka; brązowe oczy; szczupła; zaginęła dnia 28 sierpnia 2012 roku w niewyjaśnionych okolicznościach; proszę o kontakt w razie jakichkolwiek informacji... - przeczytałam na głos.
Na ogłoszeniu widniało ich zdjęcie, które Reachel mi pokazywała podczas jednych z naszych rozmów.

***

 - Ładnie wyszliście.. - przyznałam Reachel.
 - Dzięki... Mam to samo w złotej ramce... Ta jest dla mnie wyjątkowa, bo to nasza pierwsza wspólna fotografia... - uśmiechnęła się do zdjęcia.
 - Zazdroszczę ci go.. - westchnęłam. 
Ona nic nie powiedziała tylko spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

***

Ta chwila przyniosła mi sekundę ukojenia. Niestety to było tylko wspomnienie.. Popatrzyłam na chłopaka ze współczuciem. On wstał z krzesła i spojrzał w okno. Czekałam na jakiekolwiek słowa od niego. Jeszcze raz zerknęłam na zdjęcie ich obu. Nagle Carlos odwrócił się do mnie. Odruchowo podniosłam wzrok.
 - Znajdę ją, nawet jakbym miał przeszukać każdy zakamarek Los Angeles... - odezwał się ze złością w głosie.
Nagle do pokoju wbiegł Logan bardzo zdyszany.
 - Carlos? Chyba to cię zainteresuje - podał mu gazetę.
Chłopak spojrzał na pierwszą stronę. Widniał na niej duży nagłówek : "Potrącono dziewczynę. Sprawca zniknął bez śladu, ofiara także." 
Carlos drgnął wyraźnie. Szybko zaczął czytać artykuł.
 - Na spokojnym przedmieściu LA, 2nd Street, została potrącona dziewczyna. Na miejscu zdarzenia został tylko samochód sprawcy, czarny Mercedes. Świadek całego zdarzenia? Założycielka małej restauracji - Florence Sulivan. "Wracałam z pracy, jak codzień  Ulice były całkiem puste, a to było normalne w tych okolicach. Wychodząc zza rogu zauważyłam pusty samochód, drugi samochód i mężczyznę niosącego dziewczynę do niego."przełknął ślinę i czytał dalej - Jak wyznała nam pani Florence, mężczyzna ostrożnie włożył dziewczynę do dużego Lamborgini - słyszałam wyraźnie, że nie da już dłużej rady, głos mu się coraz częściej łamał.
Chciałam wziąść od niego gazetę, jednak on jej nie oddał.
 - .. Zamknął drzwi samochodu i wsiadł na miejsce kierowcy... I odjechali... - rzucił gazetą w kąt i usiadł na łóżku chowając twarz w dłoniach.
Zrobiło mi się go żal. Usiadłam koło niego i poklepałam po ramieniu. Jego twarz wyłoniła się z rąk i wziął głęboki oddech.
 - Znajdę ją... Pozabijam kogo będzie trzeba... Rzucę karierę... Ale zrobię wszystko, żeby ją znaleźć... - obiecał sobie.
Spojrzałam na Logana, który dalej stał na progu pokoju. Nie wiedziałam, czy się martwić, czy być dumna. Zbytnia motywacja nie zawsze popłaca. Cały dzień chłopaki rozwieszali z nami ogłoszenia o zaginięciu Reachel. Czekaliśmy na jakikolwiek kontakt, jednak na darmo. 

[ Tygodnie Później ]

Reachel.
Z mojego pokoju wyszedł lekarz Williama z wiadomością, że jestem już całkowicie zdrowa. Wszystkie rany i urazy zagoiły się. Rehabilitacja zrobiła swoje. 
Na następny dzień William przyszedł do mnie pukając najpierw do drzwi.
 - Mam dla Ciebie pracę - oznajmił mi. - Słyszałem nieraz, że śpiewasz. Mój znajomy poszukuje dziewczyny z ładnym głosem. Chcesz śpiewać w restauracji dla klientów?
Ja nic nie odpowiedziałam tylko podziękowałam mu uściskiem. 
William powiedział, że muszę mieć nową tożsamość i wygląd. W tym celu zmieniłam imię i nazwisko.
 - Wybierz sobie jakieś imię - powiedział mężczyzna który realizował mój dowód.
 - Nie mam pomysłu - odpowiedziałam.
 - To może ja coś zaproponuję? - zapytał William - Co powiesz na Clarę ?
Bardzo mi się spodobało. Na nazwisko miałam od dzisiaj Clara Dowson...
Zaraz potem Morrison zabrał mnie do fryzjera, aby zmienić image.
 - Jeśli chcesz zacząć od nowa całe życie to trzeba zmienić wszystko. - powiedział mi przed wejściem do salonu.
Fryzjerka wycieniowała mi końcówki i wyprostowała prostownicą. Wspomnę, że moje włosy były lekko pokręcone i w totalnym nieładzie. Po modelingu spojrzałam w lustro i lekko się uśmiechnęłam.
 - Od dzisiaj jesteś moją Clarą - podszedł do mnie William i także się uśmiechnął.
Wróciliśmy do willi. Miałam dziwne uczucie kiedy przeszłam przez próg domu. Nie wiem jak to nazwać... Bezpieczeństwo...? Sama nie wiem. Zagubienie...? Być może. W każdym razie William zaprosił mnie do jadalni na kolację po całodziennej bieganinie za nową sobą. Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę na temat tego, jak bardzo jestem podekscytowana moją pracą. Po zaspokojeniu głodu indykiem i kawiorem pożegnałam się z gospodarzem. Drzwi do mojej "komnaty" cicho zamknęły się. W drodze do łóżka przeciągnęłam się parę razy i rzuciłam się na miękką i ciepłą pościel. Wtuliłam się w nią i zamknęłam oczy. W tym momencie wybiła 11 w nocy, a świat pogrążył się w czerni.

***

W nocy nie mogłam znaleźć sobie miejsca we własnym łóżku. Byłam strasznie podekscytowana nową pracą. Na zegarze widniała godzina szósta nad ranem. Postanowiłam wstać i przygotować się w spokoju do śniadania. Na lustrze przy toaletce wciąż wisiał tajemniczy kluczyk. Nie dawało mi spokoju, kto mi go mógł podarować. Nie było na wisiorku żadnego grawera, nawet najmniejszego. Przyglądałam mu się parę minut w ciszy. Lśnił jak nowy. Nagle rozbolała mnie głowa. Oderwałam wzrok od srebrnego cuda i spojrzałam w lustro. 
"Kim ja jestem... ? Kim ja byłam...?"

[ 2 dni potem ]

Kate.
Dnie leciały niczym kartki z kalendarza. Godzina za godziną. W moim apartamencie nie było z kim porozmawiać jak kiedyś... Był wujek - który teraz nie chce ze mną zamienić nawet słowa i była Reach - po której teraz słuch zaginął. Ogłoszenia w niczym nie pomagały. Nikt nie widział naszej przyjaciółki... Dosłownie jakby się zapadła pod ziemię... W końcu nie mogąc znieść ciszy i samotności zaprosiłam wszystkich do mnie. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam pisać sms'sy. Z tego powodu, że nikt nie miał nic poważnego do roboty - przyszli godzinę po zaproszeniu. Wszyscy byli przybici i pełni negatywnej energii. Carlos to wyglądał jakby 2 tygodnie nie jadł i nie spał. I chyba tak było... Z resztą ja nie byłam lepsza. 
 - Wchodźcie... - pokazałam ręką na mój pokój.
Wszyscy weszli do pomieszczenia, oprócz Kendall'a. Podszedł patrząc mi prosto w oczy.
 - Jak się czujesz...? - zapytał.
 - Nie będę ukrywać, że beznadziejnie...
On spuścił głowę i chwycił moją rękę.
 - ...Wszystkim nam jest ciężko... Więc musimy się wspierać nawzajem... 
Ja tylko kiwnęłam głową. Blondyn jednak nie puścił mojej ręki.
 - Pamiętaj, że ja cały czas jestem z Tobą... - ścisnął mi delikatnie dłoń.
Spojrzałam na niego z wielkim smutkiem. Nie mówiąc niczego - przytulił mnie. 
Już nam wszystkim się wydawało, że kiedy chłopcy wrócą cali i zdrowi, że będzie dobrze. Błąd - jest jeszcze gorzej. Chłopcy wyjechali, ale wrócili. Reachel...? Skoro nie daje żadnego znaku życia...?
 - Będzie lepiej... Już ja o to zadbam... - pocałował mnie w czoło i zaprowadził do pokoju.

Reachel.

Dzisiaj miałam zacząć moją pracę. Denerwowałam się, ale byłam strasznie podekscytowana. Postanowiłam jeszcze przed wyjściem poćwiczyć piosenkę, którą zaśpiewam w restauracji. Na miejscu miałam być o ósmej wieczór. 
 - W co się ubierzesz? - zapytał William.
 - Jeszcze nie wiem. - odpowiedziałam obojętnie.
On się uśmiechnął, wyszedł z pokoju i po sekundzie wrócił. W ręce miał pudełko.
 - Co to? - zrobiłam wielkie oczy.
 - Sama zobacz. - podał mi błękitne pudło.
Otworzyłam je, a w środku leżała poskładana krwistoczerwona sukienka. 
 - Matko...! - ucieszyłam się wyciągając zdobycz - Jest śliczna! 
 - Przymierz - zachęcił mnie - Ja zaraz wrócę.
Drzwi za nim zatrzasnęły się, a ja szybko zaczęłam zakładać sukienkę. Była do kolan z pięknego ciemnoczerwonego materiału. Zakochałam się w niej. Przejrzałam się jeszcze w lustrze. Widząc swoje odbicie uśmiechnęłam się do siebie. Nagle do pokoju wszedł William. Stanął w miejscu i patrzył na mnie parę sekund.
 - Zabłyśniesz tej nocy... - powiedział bardzo cicho.

***

Wsiadłam z William'em do samochodu i ruszyliśmy do tej restauracji. Ku mojemu zaskoczeniu restauracja nazywała się SupperClub.
 - Spokojnie. To kulturalne towarzystwo - uspokoił mnie.
Weszliśmy od zaplecza. Korytarz, który prowadził prawdopodobnie do mojej garderoby był pięknie oświetlony. Na drzwiach do jednej z garderob wisiała tabliczka "Pamela Smith".
 - To będzie twoja koleżanka - powiedział zauważając, że przyglądam się imieniu - Będziecie sąsiadkami.
Uśmiechnęłam się do opiekuna stając przed drzwiami z tabliczką "Clara Dowson". Ostrożnie nacisnęłam klamkę i zajrzałam do środka. Była ponownie toaletka, mała kanapa, wieszak i parę drobiazgów. Weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła. 
 - Moja pierwsza garderoba... - zaśmiałam się cicho.
William wyszedł, abym się przebrała w mój piękny strój. Nie zajęło mi to dużo czasu. 
 - ...Jesteś gotowa...? - uśmiechnął się i uniósł jedną brew. 
Spojrzałam mu w oczy.
 - Jak nigdy - uniosłam jeden kącik ust.
Chwyciłam go pod rękę,a on mnie poprowadził przed wyjście na małą scenkę. Było dużo ludzi, większość to byli mężczyźni. Wszyscy powitali mnie brawami i pogwizdami. Chwyciłam mikrofon, który stał na stojaku, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. 


"I don't tell anyone about the way you hold my hand 
don't tell anyone about the things that we have planned 
I won't tell anybody 
Won't tell anybody 
They want to push me down 
They want to see you fall 

Won't tell anybody how you turn my world around 
I won't tell anyone how your voice is my favourite sound 
Won't tell anybody 
Won't tell anybody 
They want to see us fall 
They want to see us fall 

I don't need a parachute 
Baby, if I've got you 
Baby, if I've got you 
I don't need a parachute 
You're gonna catch me 
You're gonna catch if I fall 
Down, down, down..."


Wszyscy mężczyźni zaczęli bić zawzięcie brawa i ponownie gwizdać. Ja lekko się ukłoniłam, uśmiechnęłam i weszłam za kurtynę. 


***

Carlos.
Leżałem na łóżku i myślałem na tym, jak wszystko popsułem..
Jak długo dawałem sobą manipulować... Kiedy wtedy wszystko do mnie dotarło, poczułem jakby to był zły sen i chciałem się z niego obudzić... Próbowałem bólu psychicznego i fizycznego... Przestałem jeść i częściej przesiadywałem sam w pokoju przez parę dni. Aż w końcu wybrałem się do studia tatuaży w moje urodziny. Myślałem, że tak załagodzę swój ból. Było jeszcze gorzej. Potem bałem się reakcji Reachel, kiedy zobaczy nowy "dodatek" na moim ciele... Wyszło gorzej niż przypuszczałem... Dowiedziała się o tatuażu od Droke. A tego właśnie nie chciałem, żeby się dowiedziała o tym od kogoś innego niż ja. Ten tatuaż już zawsze będzie mi się kojarzył z bólem i utratą kogoś bardzo mi bliskiego... Codziennie wieczór, gdy dochodziło do mnie, że nikt nie wie, gdzie jest Reach i co się z nią stało, płakałem w swoim pokoju. Każdy cichy dzień był dla mnie udręką i kolejną porażką. 
Po godzinie 8 wieczór zadzwonił do mnie telefon. Szybko wstałem z łóżka i podbiegłem do biurka po iPhone'a. Nie patrząc na wyświetlacz odebrałem nie tracąc ani sekundy.
 - Carlos? - odezwał się męski głos.
 - Aaa... To ty, Ralph... Co tam...? - mój entuzjazm natychmiastowo opadł.
Ralph jest mechanikiem, a za razem moim kolegą. Nie raz naprawiał mi samochód. Często do mnie dzwonił, bo nie miał co robić w życiu...
 - Chyba mam dla Ciebie coś, co cię zainteresuje... - powiedział tajemniczym głosem.
 - Co takiego?...

Reachel. 

Weszłam do mojej garderoby bardzo zadowolona ze swojego występu. Usiadłam z ulgą przy toaletce i uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle wszedł William bardzo zadowolony.
 - Clara! Byłaś przecudowna! - zaklaskał w ręce.
 - Dzięki. Serio, było tak dobrze...? - nie dowierzałam.
 - Nawet lepiej - machnął ręką.
Uśmiechnęłam się do niego i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. 
 - Chodź, wracamy do domu. Czekam na Ciebie na rogu. Wyjdź tylnymi drzwiami, dla personelu - powiedział mężczyzna. 
 - Okej. 
I wyszedł. Z żalem ściągnęłam czerwoną sukienkę i ubrałam dżinsy i bluzkę z krótkim rękawkiem. Szpilki zamieniłam na botki. Zamknęłam moją garderobę i wolno otworzyłam drzwi.  Było strasznie ciemno, a powietrze nie ruszyło nawet jednym listkiem. Zatrzasnęłam drzwi wejściowe i wyszłam zza rogu, gdzie stał samochód William'a. Wsiadłam na fotel pasażera i ruszyliśmy do domu.

***

Na następny dzień znowu musiałam stanąć na scenie z nowym repertuarem. Zastanawiałam się bardzo długo, co zaśpiewać. W końcu usidłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Zaczęłam szukać jakiegokolwiek programu muzycznego. Znalazłam MTV, więc odłożyłam pilot i oparłam się o poduszki. Skończyła się jedna piosenka i od razu rozpoczęła się druga. Pierwsze dźwięki zachęciły mnie, abym spojrzała na ekran. Wyświetlił się wykonawca Lawson w piosence "Standing In The Dark". Przysłuchałam się słowom piosenki. Spodobała mi się. 
 - To jest to... - szepnęłam do siebie.

[ tego samego dnia wieczorem ]

Byłam już gotowa do wyjścia. Jednak nigdzie nie było William'a. Kiedy miałam iść szukać w ogrodzie, on wszedł do domu. 
 - Wybacz spóźnienie - zaśmiał się - Ale mam coś dla Ciebie.
 - O nie... Znowu? - chwyciłam się za głowę.
 - Spokojnie. Nie była droga - machnął ręką.
Pokazał mi równie krótką, jak czerwona, czarną sukienkę na cienkich ramiączkach. Wokół dekoltu były małe diamenciki. Uściskałam go i ruszyliśmy w drogę do klubu. 

***

Zwarta i gotowa stałam już przed wejściem na scenę. Jeszcze raz powtórzyłam słowa piosenki głęboko w głowie. Kiedy byłam pewna, że wszystko pamiętam, usłyszałam zapowiedź:
 - A teraz nasza wschodząca gwiazda! Brawa dla Clary! 
Kiedy brawa ucichły, zgasły wszystkie światła. Zaświecił się tylko jeden mały reflektor na kotarze. Wyszłam na scenę wraz z reflektorem. Nikogo z widowni nie widziałam dokładnie. Wszyscy mieli czarne i niewidoczne twarze.


 "...I'm standing in the dark
He's dancing on the table
I'm looking through the glass
He's someone else's angel
It may sound stupid that I wanted you back
But I, wanted you back, boy..."

Carlos.
Kiedy Ralph powiedział mi, że widział Reachel w SupperClub, nie traciłem ani sekundy i wsiadłem do auta.
 - Już jadę, Reach... - powiedziałem do siebie odpalając samochód.
Jechałem 90km/h. Bałem się, że mnie złapie policja, a ja nie mogłem się teraz zatrzymać - kiedy byłem tak blisko Reachel. 
Zaparkowałem samochód pod klubem i wszeszedłem do niego. Było kompletnie ciemno. Przebiłem się przez parę mężczyzn i zobaczyłem reflektor świecący na dziewczynę w czarnej sukience. Przyglądnąłem się... To nie była ona... Nie tak ją zapamiętałem... Ale jeszcze sekundę przystanąłem i przysłuchałem się...
 - Reachel...? - szepnąłem do siebie.
 "Sittin' here wide awake


Thinking about when I last saw you
No you're not far away..."
Nie mogłem oderwać od niej wzroku, była przepiękna. Chciałem wyjść na tą scenę i porwać ją z powrotem do domu. Jednak jeszcze się powstrzymałem. Myślałem, że zacznę skakać ze szczęścia. Nareszcie... Nareszcie ją znalazłem... Tyle czasu... W ciszy i poczuciu winy... Ale od teraz będzie wszystko dobrze...
 "I'm standing in the dark
He's dancing on the table
I'm looking through the glass
He's someone else's angel
It may sound stupid that I wanted you back
But I, wanted you back, boy...!"

Reachel.
Po zaśpiewaniu piosenki posypały się kwiaty i brawa. Ukłoniłam się z uśmiechem i zeszłam ze sceny. Otworzyłam drzwi do garderoby i szybko się przebrałam. Byłam strasznie zadowolona tą pracą i tym, co robi dla mnie William. Usiadłam na chwilę na małej sofie i siedziałam tak z 2 minuty. Wciągnęłam powietrze, wypuściłam i wstałam. Zabrałam moje rzeczy i wyszłam z pomieszczenia i otworzyłam drzwi dla personelu. Zatrzasnęłam je i postawiłam jeden krok, kiedy poczułam, że ktoś za mną stoi. Odwróciłam się, a w ciemności stała czarna postać. Cofnęłam się parę kroków do tyłu. Postać się zbliżyła i wyłoniła z cienia. Był to chłopak. Uśmiechnął się do mnie i podniósł ręce, jakby chciał się przytulić.
 - Odejdź - ostrzegłam go.
On opuścił ręce i spuścił głowę. 
 - Posłuchaj, wiem, że zawaliłem... I to strasznie... Przeze mnie wpadłaś w kłopoty...
 - Powiedziałam: "Odejdź"! - powtórzyłam.
 - Wiem, że masz za co być wściekła i masz za co mnie obwinić, ale chociaż mnie nie odrzucaj.
 - Co ty wygadujesz?! Nie znam Cię! - zdenerwowałam się tą rozmową.
Chciał coś powiedzieć, otworzył usta, ale nic z siebie nie wydusił.
 - ...Jak to...nie znasz...? 
Był sparaliżowany. 
 - Reach... Tylko udajesz... Jesteś na mnie zła i po prostu chcesz mi zrobić na złość...
 - Nie jestem... "Reach"... Jestem Clara. Pomyliłeś mnie z kimś... 
 - Ale... Nie rozumiem...
 - Wybacz...nieznajomy...ale muszę już iść - i odbiegłam od chłopaka.
_________________________________________________________
WAZZAAA ! I'M BACK ! X DDD jestem z siebie dumna X D pisałam cały ten rozdział na komórce, bo nie było za często dostępu do komputera ; D ale już jest ! : D matko, jak się cieszę X D jak widzicie, zmieniłam wygląd i soundtrack. soundtrack : Lawson - Standing in the dark . ♥ sądzę, że już najwyższa pora X D teraz rozdziały będą coraz ciekawsze, zapowiadam : DD 
Kate, ty pierwsza wiedziałaś o pomyśle na ten rozdział ; DD z resztą, znasz już chyba z 4 następne X DDDD 
już niedługo będzie 3000 wejść ! : DD dzięki wszystkim tym, którzy czytają ten blog ; * 
już niedługo kolejny rozdział, wyczekujcie ; **