poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział 32 [ 1 rok z BTR, Podziękowania, Nowy Soundtrack ] DZIĘKUJĘ! ♥

Nie mogę uwierzyć, że to już! Rok z BTR! Nareszcie poznałam taki zespół z którym przeżywam te szczęśliwe i te mniej szczęśliwe chwile już równy rok. Jestem strasznie wdzięczna moim przyjaciółkom, że przyjęły mnie w swoje kręgi i wprowadziły do świata Rushera. Moją pierwszą przyjaciółką, jaką poznałam na samym początku, była Robyn. I to jej chcę najbardziej podziękować. Jestem naprawdę wdzięczna, że wytrwałaś ze mną te trudne początki. I bardzo, bardzo dziękuję następującym Rusherką: Alex, Jay, oczywiście Kate, Isabelli, Paris, Michelle, Jesse i Michaelle. Mam nadzieję, że nikogo nie pominęłam x D Dziękuję także czytelnikom mojego bloga. Jak widzicie na moim liczniku, mam już prawie 600 wejść. To tylko i wyłącznie dzięki wam ; * Jesteście najlepsi ; D
Okej teraz co do Intro Bloga. Mam genialny plan, więc wyczekujcie ; D W następny piątek zrobię go na 100%, a jeśli coś pójdzie nie tak to napiszę w ramce OD REACHEL.
Ten rozdział jest specjalnie dla was. Każdy znajdze tu coś dla siebie ; ) Okej nie zanudzam i chcę jeszcze dopowiedzieć, że dochodzą do nas trzy bohaterki: Paris, Michelle i Jesse ; * Jak sobie życzycie ; D Oto Mega Długi Rozdział : *
___________________________________________________________
Poczułam, że ścierpła mi ręka, więc lekko otworzyłam oczy. Z trudnością, bo miałam całe zlepione łzami i strasznie spuchnięte. Zaczęłam ruszać ręką, która zwisała mi ze sofy. Coś mi nie pasowało. Spojrzałam na mój czerwony zegarek i zobaczyłam godzinę ósmą dwadzieścia cztery. Carlos już o tej porze zrobiłby śniadanie i w całym domu pachniałoby condogami, a ten zapach wyczułabym nawet z ośmiu kilometrów. Potem uświadomiłam sobie, że leżę na sofie sama. Przypomniałam sobie, co się stało wczoraj w nocy. Na moich kolanach leżała Dark. Ześlizgnęłam ją z moich kolan na poduszkę, delikatnie usiadłam i zauważyłam przy drzwiach pomarańczowe dwie walizki na kółkach. Westchnęłam załamana. Postanowiłam, że zajrzę do pokoju Carlos'a. Powoli stawiałam kroki po schodach i na palcach podeszłam do uchylonych drzwi pokoju. Carlos leżał na materacu, a Samantha na łóżku przykryta kołdrą. Nie ucieszył mnie ten widok, ale nie miałam co zrobić. Odwróciłam się od drzwi i chciałam już odejść, ale nagle usłyszałam szepty. Odwróciłam się z powrotem do sypialni i zobaczyłam Samanthę kładącą się koło Carlos'a na materacu. Mnie przeszedł dreszcz. Już chciałam wpaść do tego pokoju i ją zatłuc, ale coś mnie trzymało za nogi, tak jak w ostatnim śnie. Samantha zaczęła całować go w czoło, policzek, i w końcu w usta. Mnie popłynęły łzy po policzkach i zaczęłam niesamowicie krzyczeć.

***

Otworzyłam oczy na całą szerokość. Moje ręce były całe mokre. Ciężko oddychałam i ponownie rozejrzałam się po pokoju. Z moich kolan zeskoczyła Dark na podłogę i wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem. Pod drzwiami znowu stały pomarańczowe walizki. Dreszcz ponownie przeszedł po moich rękach. Szybko się oporządziłam i nawet nie zaglądnęłam do pokoju Carlos'a. Porwałam moje okulary przeciwsłoneczne, natychmiast chwyciłam za smycz Dark, zapięłam jej ją i zamknęłam za nami wejściowe drzwi. Szłyśmy powoli przez ulice LA rozglądając się dookoła. Nagle usłyszałam granie gitary. Zaczęłam identyfikować, kto tak pięknie gra. Melodia stawała się coraz głośniejsza. W końcu zauważyłam dziewczynę w moim wieku grającą na gitarze akustycznej. Siedziała na brzegu ulicy, a obok niej leżała skrzynka z paroma drobniakami. Wyciągnęłam z kieszeni czerwonych spodni dwa dolary i wrzuciłam jej do skrzynki. Ona oderwała się od grania i spojrzała na mnie. Ja się uśmiechnęłam i moje okulary dałam sobie z nosa na głowę.
 - Pięknie grasz - powiedziałam do niej.
 - Dzięki - uśmiechnęła się.
 - Długo już grasz?
 - Praktycznie od dziecka.
 - Reachel jestem - podałam jej rękę.
 - Miło mi. Michelle - chwyciła moją rękę.
Ona na chwilę zamarła.
 - Reachel? Ta dziewczyna Carlos'a?! - nie wierzyła.
 - Wow... Widzę, że wieści się szybko rozchodzą - zaśmiałam się.
 - Nie no chyba żartujesz! Już dawno wszyscy Rushersi wiedzą, że jesteście parą! - zaśmiała się razem ze mną.
 - Serio...? - spojrzałam na nią.
 - No ba. Grasz na gitarze? - zapytała mnie.
 - Zawsze bardzo chciałam... Ale okoliczności mi nie pozwoliły spróbować - spuściłam głowę.
 - Siadaj - pokazała mi miejsce obok siebie na betonie.
Delikatnie usiadłam na ciepłym betonie. Ona zaczęła grać Intermission. Zakochałam się w tej melodii. Kiedy zagrała krótki fragment piosenki spojrzała na mnie i dała mi swoją gitarę.
 - Spróbuj - włożyła mi ją w ręce.
 - Nie umiem.
Ona mi pokazała parę chwytów i pokazała mi jaki dźwięk wydaje każda struna. Po pokazaniu paru sztuczek spróbowałam sama coś zagrać. Chciałam zagrać fragment Worldwide, ale średnio mi to poszło. Ona pokazała mi jeszcze raz wszystko od początku. Za drugim razem mi poszło o wiele lepiej.
 - No widzisz? W parę minut się nauczyłaś grać na gitarze! - zaśmiała się Michelle.
Zaśmiałyśmy się równocześnie.
 - Ej? A może chcesz poznać moją przyjaciółkę? - zapytała.
 - No jasne. Gdzie ona jest?
 - Pracuje w sklepie z ubraniami. Niedaleko stąd - podniosła się i pomogła mi wstać.
Wzięłam Dark na ręce i ruszyłam za Michelle. Nasza przechadzka nie trwała długo. Doszłyśmy do dość dużego butiku. Od samego wejścia zafascynowały mnie koszulki na wieszakach. Michelle podeszła za parawan za blatem z kasą. Po chwili wyszły obydwie i podeszły do mnie.
 - Reachel, to jest Jesse - pokazała na dziewczynę bardzo uśmiechniętą.
 - Cześć. Miło mi - podałyśmy sobie ręce.
 - Ona też jest Rusherką - puściła mi oczko Michelle.
 - Mówisz to tak, jakbyś ty nią nie była - uniosła brew Jesse i spojrzała na przyjaciółkę.
Nagle Jesse spojrzała na mnie.
 - Laska Carlos'a? - uśmiechnęła się ponownie.
Nagle przeleciała mnie fala smutku. Odrwóciłam głowę w lewą stronę i zobaczyłam coś. Była to kremowa koszula w bordową kratkę z krótkim rękawkiem. Cicho westchnęłam i podeszłam do koszuli. Wzięłam ją w swoje ręce. Taką samą koszulę miał Carlos na koncercie, kiedy się poznaliśmy. Ponownie znalazłam się w klubie K-9 przed sceną w OC. Ponownie ujrzałam Carlos'a w kremowej koszuli i ponownie wysyłał do mnie miliony uśmiechów. Moje wspomnienia zakłóciły Jesse i Michelle.
 - Reachel? Wszystko gra?
Ja sie otrząsnęłam i spojrzałam na nie. Tylko pokiwałam głową i znowu spojrzałam na koszulę.
 - Dam ci 50% zniszki, specjalnie dla dziewczyny gwiazdy rocka - zaśmiała się Jesse.
Rozpłakałam się i zaczęłam potwornie szlochać.
 - Co jest? - podeszła do mnie Michelle.
 - Czuję, że ja i Carlos coraz bardziej się nie rozumiemy - mówiłam przez łzy - Przyjechała ta Droke. Jego była. On się z nią 3 razy rozstawał! Nic nie widzi! Nie widzi, że ona go bierze tylko i wyłącznie na kasę! Przestał mnie słuchać! Cały czas jaki spędzaliśmy ze sobą, teraz spędza z Samanthą!...
Na chwilę się uspokoiłam. Ulżyło mi.
 - Tego to nie wiedziałyśmy... - spuściły obie głowy.
Podniosły mnie z klęczącej pozycji.
 - Nie możesz się teraz poddawać.
 - Właśnie!
 - Taa... Taa... Ja to wiem... Ale on nie słucha co ja do niego mówię - powiedziałam.
Obie zamilkły i spojrzały na siebie. Ja ostatni raz szlochnęłam i spojrzałam na koszulę.
 - Ta koszula mi przypomina, jak się poznaliśmy...
Jesse i Michelle zrobiły duże oczy i ponownie spojrzały na siebie.
 - No właśnie! - krzyknęły równocześnie.
Popatrzyłam na nie z jedną brwią uniesioną.
 - Pokażesz mu tą koszulę i od razu sobie przypomni kogo pokochał na serio! - skoczyły obie i przybiły sobie piątki.
Ja nie bardzo wierzyłam w ten plan, ale musiałam zaufać nowym przyjaciółką. Jesse dała mi tą koszulę za darmo.
 - I pamiętaj. Nie możesz się poddać. Pokaż mu ją, jemu się z pewnością przypomni, co do ciebie czuje i koniec pieśni. Jesteście razem - rozłożyła ręce Michelle i uśmiechnęła się do mnie.
 - Powodzenia - przytuliły mnie równocześnie.
 - Dzięki za wszystko - szepnęłam do nich - Jeszcze się spotkamy!
 - No mamy nadzieję! - krzyknęły za mną.
Reklamówkę z zakupem schowałam szybko do torebki i popędziłam w stronę domu Carlos'a.

Isabella.

Ja i Michaelle przeżywałyśmy dzień, jak co dzień. Postanowiłam odwiedzić Logan'a, a że Michaelle o tym samym pomyślała, spotkałyśmy się w połowie drogi do studia. Zetknęłyśmy się wzrokiem, niczym dwie błyskawice.
 - Cześć Michaelle...! - kiwnęłam jej głową.
 - Cześć... Isabello...! - odkiwnęła mi.
 - Amm... Dokąd tak pędzisz...? - spytałam ostrożnie.
 - Gdzieś, gdzie ty nigdy nie dotrzesz...! - powiedziała i zaczęła biec w stronę studia.
Ja zaczęłam biec zaraz za nią. Dobiegłyśmy do studia, więc obie się zatrzymałyśmy. Nagle zauważyłyśmy Logan'a idącego prosto do drzwi wejściowych studia. Spojrzałyśmy na siebie ze wściekłym wzrokiem i ponownie zaczęłyśmy biec do niego.
 - Będę pierwsza! - krzyknęła Michaelle.
 - A nie bo ja! - odkrzyknęłam jej i wyprzedziłam ją o pół sekundy i wpadłyśmy na Logan'a. Właśnie chciał zacząć jeść swojego kebaba, ale nawet nie zaczął, bo właśnie leżał cały rozdziabdziany na jego bluzce.
 - On jest mój! - krzyknęła Michaelle.
 - A nie bo mój! Byłam pierwsza! - zaczęłyśmy się obkładać pięściami i turlać po ziemi.
 - Uspokójcie się! - krzyknął Logan.
Obie się zatrzymałyśmy i spojrzałyśmy na niego. Był zdenerwowany. Cała jego bluza była w sosie czosnkowym.
 - Czy wy nigdy nie przestaniecie? - zapytał wycierając w ręce sos.
Spuściłyśmy głowę i nic nie odpowiedziałyśmy.
 - Sorry... - powiedziałam cicho.
 - Taa... Ja też... - dodała Michaelle.
Nagle zadzwonił telefon. Wyciągnęłam swój z kieszeni spodni, ale to nie był mój. Michaelle wyciągnęła śmiało telefon z kieszeni swoich spodni i popatrzyła na ekranik i się lekko skwasiła.
 - To mój...
Odebrała i przystawiła telefon do ucha.
 - Halo?
Nic nie odpowiadała tylko słuchała.
 - Aha. Aha. No... Co?! - skoczyła nagle.
Ja i Logan spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem.
 - Nie... Proszę... Nie da się nic zrobić...? Ale ja nie chcę! - machnęła ręką załamana i po chwili ciszy dodała - Naprawdę...? No dobrze... Pa...
Rozłączyła się i łzy napłynęły jej do oczu.
 - Co się stało...? - zapytał ją Logan.
 - Moja babcia coraz gorzej się czuje... - odpowiedziała ze smutkiem - Musze wracać do Francji, żeby zdążyć się z nią pożegnać...
Mnie też zaręciła się łezka w oku.
 - Muszę iść się spakować, bo jutro rano wylatujemy... - powycierała łzy i spojrzała na nas.
 - Trzymaj się... - podszedł do niej Logan i ją przytulił.
Widziałam, że naprawdę cierpiała. Ona go odepchnęła bardzo lekko od siebie i podeszła do mnie.
 - Nie kłóćmy się więcej... - podała mi rękę na zgodę.
Nasze ręce złączyły się. Uśmiechnęłyśmy się do siebie, odwróciła się i poszła w swoją stronę. Patrzyliśmy za nią, jak szła załamana do swojego domu. 
 - ...Wejdziesz ze mną na plan? - zapytał Logan.
 - Nie będę przeszkadzać...? - zaniepokoiłam się.
 - Nie. Reżyser nie będzie miał nic przeciwko. Chodź - pokazał mi drogę.
Ja jeszcze raz popatrzyłam za Michaelle. I lekko się uśmiechnęłam. Weszłam za Logan'em do studia.
 - A poztym, dziś będzie łatwiej, bo ja mam dziś tylko zdjęcia. Chodź.
Szliśmy długim korytarzem i zobaczyłam drzwi do garderoby Logan'a.
 - Chodź. Muszę się przyszykować - otworzył mi drzwi.
Weszliśmy, ja usiadłam na sofie pod ścianą, a Logan usiadł na fotelu przed lustrem.
 - Zaraz do mnie przyjdzie makijarzystka i fryzjerka - uśmiechnął się do mnie przez odbicie w lustrze.
 - Tylko nie umaluj się jak laska, okej? Żeby mi za ciebie wstyd nie było - zaśmiałam się cicho.
 - Jasnee...! - zaśmiał się.
Nastała niefajna cisza wokół nas. Postanowiłam to przerwać.
 - Żal mi Michaelle...
 - Tak... Nie przesiedziała nawet zadużo dni z nami...
 - A my te dni zmarnowałyśmy na głupie kłótnie...
Logan wstał napięcie z fotela i podszedł do mnie. Usiadł przy mnie i spojrzał mi w oczy.
 - To nie wasza wina...
 - A kogo? - podniosłam ton.
 - Moja...
 - Weź nie opowiadaj głupot.
 - To nie głupoty. To cała prawda.
Popatrzyłam mu w oczy. Był załamany. Całą winę zrzucił na siebie... Nagle drzwi do garderoby otworzyły się i weszły dwie kobiety. On od razu wstał i przywitał dziewczyny.
 - Tori to moja makijarzystka, a Judy to fryzjerka. Dziewczyny będą mnie tu modelować, a to jest Isabella. Ona będzie obserwować - uśmiechnął się.
Logan usiadł na fotelu i był oporządzany.

Robyn.

Ja i Jay szłyśmy przed siebie, nagle natknęłyśmy się na Kendall'a. Podbiegłyśmy do niego od tyłu. Nieźle się przestraszył, bo chciał chyba gdzieś zadzwonić.
 - Witaj Kendall! - stanęłyśmy przed nim.
 - Amm... Hej - zmieszał się.
 - Powiedz nam tylko... - zaczęła Jay.
 - ...Kim jest dla ciebie ta Kate? - dokończyłam nerwowo.
 - Noo... Ona?
My pokiwałyśmy równocześnie głowami.
 - Już wam ją przedstawiałem i mówiłem wam, to moja koleżanka.
Zaczęłam mu wierzyć, że to tylko przyjaźń. Zaproponowałam więc, żebyśmy we trójkę poszli do studia. Nagle po paru krokach odnalazłam wzrokiem budkę z gazetami.
 - Ej? Jay. Chodź ze mną, muszę sobie kupić gazetę. Ostatnio zaniedbałam czytanie prasy - Jay wzruszyła ramionami i się uśmiechnęła.
Obie pobiegłyśmy do drewnianej budki z wieloma gazetami różnego rodzaju. Z małego krzesełka wstała kobieta w podeszłym wieku.
 - Amm... Poproszę Popcorn. Jest nowy? - zapytałam.
 - Jak najbardziej - odpowiedziała kobieta.
Zapłaciłam za Popcorn i już odchodziłam od budki, ale jednak zostałam przy niej. Zauważyłam coś niepokojącego.
 - Jay... Musisz to zobaczyć...
Poprosiłam o zdjęcie z wystawy Bravo. Na okładce było zdjęcie Kendall'a i tej Kate na plaży. Jay podeszła do mnie, a ja jej podałam gazetę. Ja byłam jakoś opanowana, ale Jay troszkę się zdenerwowała.
 - Kendall...? - zawołała go Jay.
On się do niej odwrócił, a ona pokazała mu placem, żeby tu przyszedł. On wyraźnie się przestraszył, a nogi miał jak z waty.
 - Możesz mi wytłumaczyć, co ty robisz tutaj ze swoją "koleżanką"? - ironicznie zaakcentowała ostatnie słowo.
 - Co?! Co to jest?! - wziął w swoje ręce gazetę i przez pare sekund wpatrywał się w nią.
 - Kendall. Jeśli ciebie coś z nią łączy to powiedz - odezwałam się,
 - J-Ja... Mnie nic... - pokazywał z lekceważeniem na gazetę.
 - Pf... Nawet nie masz odwagi się przyznać... - zdenerwowała się Jay.
Poszła w stronę studia nie mówiąc nic więcej. Ja popatrzyłam za nią i spojrzałam na Kendall'a.
 - Super... - szepnął do siebie smutny.
Wyciągnęłam gazetę z jego ręki i wyrzuciłam do kosza.
 - Zapomnijmy o tym... Ja ci wybaczę... Znam cię dłużej i wiem, że mogę ci ufać... - powiedziałam mu.
On chwycił moją rękę i zbliżył się do mnie.
 - Chociaż ty mi wierzysz... - zbliżył się do mnie jeszcze bliżej.
Dzielił nas tylko jeden milimetr. Nasze usta już miały się złączyć, ale ktoś do nas podszedł i do tego nie doszło. To była Kate.
 - Siemka! Dzwoniłeś - uśmiechnęła się.
Mój wzrok z Kate utkwił na Kendall'u. Pokiwałam tylko lekko głową na boki i poszłam w tą stronę, co Jay. Poszłam jej szukać. Dwie ulice dalej siedziała przy sklepie pod żywopłotem. Twarz miała ukrytą w ręce. Usiadłam koło niej.
 - Co powiedział...? - zapytała przez łzy.
 - Nic... Przyszła Kate do niego. Oni naprawdę... - spuściłam głowę.
Jay podniosła głowę i otarła łzy.
 - Mam chamski pomysł. Śledźmy ich - ona wstała na równe nogi i obtrzepała spodnie.
Ja wstałam zaraz po niej.
 - Czy to jest fair...? - zapytałam.
 - W miłości nic nie jest fair... - powiedziała zaglądając za żywopłot i szukała Kendall'a i jego koleżanki.
Najwyraźniej Jay ich zaraz potem wypatrzyła, bo zaczęła się skradać w przeciwnym kierunku. Wzruszyłam ramionami i też zaczęłam się skradać. Po paru krokach z Jay, nagle zadzwonił mi telefon. Jay odwróciła się do mnie i pokazała mi palcem, że mam być cicho. Spojrzałam na ekran i od razu odebrałam. Pociągnęłam Jay na najbliższy zaułek, żeby spokojnie porozmawiać.
 - Halo? Mama?... Co się stało?!... Nie wierzę... Nic sie nie da zrobić?... Dobrze, dobrze... No... Ale już jutro?... No dobrze... Pa...
Rozłączyłam się i wsadziłam komórkę do kieszeni spodni. Jay spojrzała na mnie jakby pragnęła wyjaśnień.
 - Moja babcia źle się czuje. Muszę wracać do Francji.
 - Kiedy?
 - Jutro...
 - Już jutro?! Nie za szybko? - przeczezała włosy Jay.
Pokiwałam głową, że się zgadzam z nią. Nagle telefon drugi raz zadzwonił. To była Isabella i wymagała rozmowy wideo.
 - Isabella? Co jest?
 - Robyn? Wiesz już, że wracasz jutro rano do Francji?
 - Tak, mama dzwoniła... Zaraz. Skąd ty to wiesz?
 - Michaelle też z waszą mamą gadała. Strasznie to przeżywa.
 - Jest ona teraz z tobą?
 - Nie. Myślałam, że jest z tobą.
 - Nie, nie ma.
 - Jak do niej mama zadzwoniła, pogodziła się ze mną.
Ja i Jay zrobiłyśmy wielkie oczy.
 - No to z nią jest na serio źle... - powiedziałam - Gdzie poszła?
 - Chyba... Nie wiem. Pobiegła gdzieś. Nie mam pojęcia.
 - Idę jej szukać. To na razie i dzięki.
 - Spoko. Powodzenia.
Rozłączyłam się, zrezygnowałam z śledzeniem Kendall'a i poszłam szukać Michaelle.
 - Jay. Teraz wszystko w twoich rękach. Uważaj i idź za nim - powiedziałam.
 - Jasne - przybiła mi żółwika.
Pobiegłam do domu. Wpadłam do domu jak huragan. Michaelle siedziała na sofie i wpatrywała się w okno. Ja usiadłam koło niej.
 - Wporządku...? - zapytałam się jej.
 - Nie. Wracamy już jutro.
 - Tak. Wiem... Fajnie, że się pogodziłaś z Isabellą.
Ona odwróciła się do mnie i mnie przytuliła.
 - Już dobrze.

Kate.

 - To jak? Gdzie chciałeś mnie zabrać...? - uśmiechnęłam się do Kendall'a.
Nic nie odpowiedział, bo się rozglądał za Robyn. Dziwnie się zachowała, jak tylko ja podeszłam to uciekła. I wyglądało na to, że byli blisko siebie. Czułam się niezręcznie. Jednak ciągle czekałam na odpowiedź od Kendall'a. Jednak nie mogłam się doczekać.
 - Kendall...? - zwrócił głowę do mnie - Co się stało? Czemu Robyn tak uciekła?
Ze mnie jego wzrok spoczął na moich butach. Nie potrafił spojrzeć mi w oczy.
 - Kate... - spojrzał z powrotem mi w oczy.
Chwycił mnie za ręce i nie mógł nic więcej wypowiedzieć. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
 - Muszę ci coś powiedzieć...
 - No mów - pogłaskałam go po ręce.
On zatrzymał moją rękę i chwycił mnie za ramiona.
 - Proszę... Nie prowokuj mnie do pocałunku... Muszę ci powiedzieć.
Dał mi do zrozumienia, że to coś poważnego.
 - Nie jesteś jedyna w moim życiu...
 - ...Co...?
Zmrużyłam oczy, bo kompletnie nie rozumiałam, co on do mnie mówił.
 - Nie chcę cię skrzywdzić... - zbliżył się do mnie i pocałował mnie.
Czułam, że jest tu coś nie tak jak powinno. Kendall odsunął się ode mnie i popatrzył się w moje oczy, a ja w jego oczy. Błyszczaly, jak nigdy.
 - Powiesz mi, co się dzieje...? - zapytałam go szeptem.
 - Kocham cię... Ale nasza miłość nie przetrwa długo...
Nadal nie rozumiałam, ale sobie nagle uświadomiłam o co chodzi.
 - Ahaa... Wiem o co chodzi - pokiwałam głową.
Jego oczy otworzyły się szerzej.
 - Serio?
Ja jeszcze raz kiwnęłam głową.
 - Chodzi o tą gazetę? I o zdjęcia.
Jego oczy wróciły do normalnej wielkości.
 - Nie chodzi o to...
 - Więc o co?
Nie potrafił niczego z siebie wydusić.
 - Poprostu... Zależy mi na tobie i... Nie chcę żebyś cierpiała przeze mnie...
Pocałował mnie po raz drugi. Ale tym razem czułam, że to już ostatni nasz pocałunek.
 - Zapomnij o mnie... - szepnął patrząc mi głębiej w oczy.
I odwrócił się i odszedł. Ja zostałam sama. Łzy spłynęły mi po policzkach i nadal nie wiedziałam, o co chodzi.

Alex.

Pędziłam w podskokach do mojego James'a. Miał mnie zabrać do studia. Już nie mogłam się doczekać. Dziś miał mieć tylko zdjęcia, więc mogłam go rozpraszać. Sam się zgodził. Nawet nie przeszkadzało mi to, że mam zaciasne trampki. Nic nie mogło mi zniszczyć humoru. W końcu go spotkałam w połowie drogi do studia. Pomachałam mu wesoło i podbiegłam do niego. Rzuciłam się mu na szyję.
 - James! Część! - pocałowałam go w usta.
 - Hej! - oddał mi pocałunek.
 - To idziemy?
 - No ba.
Ruszyliśmy wolnym krokiem, James objął mnie ramieniem. Nagle usłyszałam, jak ktoś biegnie w naszą stronę. Ja dobrze pomyślałam: fanki.
 - Przepraszamy - James odrócił się do nich na te słowa.
On zamarzł. Nie ruszał się, dosłownie. Raz spojrzałam na niego i raz na fanki.
 - Jestem Paris.
 - A ja Jesse.
Dalej nic. Pomachałam mu przed oczami ręką, nic to nie dało. Zbliżyłam rękę do jego włosów i wyrłam jeden. Nawet nie drgnął.
 - Zamroziło go! - spanikowałam.
We trójkę zakryłyśmy usta z przerażenia.
 - Spokojnie. Moja przyciółka gra też na gitarze elektrycznej. Chodźcie! - zaprowadziła nas Jesse.
Przybiegłyśmy do jakiego sklepu z ubraniami. Przy blacie siedziała dziewczyna z gitarą.
 - Michelle! Poważna sprawa! - krzyknęła Jesse.
Dziewczyna oderwała wzrok od gitary i spojrzała na James'a i oniemiała.
 - Czy to nie jest...?
 - Wyciągaj Pioruna! - wrzasnęła jeszcze głośniej Jesse.
Michelle pstryknęła palcami i pobiegła za parawan i szybko wróciła z gitarą elektryczną i wzmacniaczem. Podłączyła kable i podniosła rękę, aby uderzyć w struny. My zatkałyśmy uszy we trójkę. Rozległ się wielki brzęk. Ja James poleciał prosto na wieszaki z bluzkami. Szybko go podniosłyśmy.
 - Dzięki dziewczyny - zaśmiałam się do nich.
 - Chcecie iść ze mną i Alex do studia? - zapytał jeszcze niezbyt przytomny James.
Wszystkie się ucieszyły i podniosłyśmy James'a. Wybiegłyśmy z sklepu i prosto do studia.

Reachel.

Biegłam z uśmiechem do domu z reklamówką w ręce. Nareszcie dobiegłam. Wpadłam do domu zdyszana.
 - Carlos? Carlos? Mam coś! Nie uwierzysz! - śmiałam się i szukałam go wzrokiem.
Po schodach zeszła Samantha. Mój uśmiech zniknął.
 - Część. Carlos ci nie powiedział, że ma dziś zdjęcia? Oj, jaka szkoda. Mnie powiedział - zaśmiała się.
Ja wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w sufit, żeby nie zdenerwować się.
 - Carlos super się sprawuje w roli exchłopaka. Naprawdę... Szacunio! - zaśmiała się głośniej.
Wzięłam jeszcze większy oddech, ale coraz mniej mi on pomagał.
 - Serio? To się ciesz, bo zaraz nie będzie cię darzył takim uwielbieniem. Kupiłam koszulę, w której był Carlos, kiedy się poznaliśmy - wyciągnęłam zakup z reklamówki - Od razu sobie przypomni, kogo kocha naprawdę.
Pokazałam jej i pomachałam przez oczami strasznie dumna.
 - O! Bardzo się cieszę! Ale nie warto. Nie zabierzesz mi go. Jesteś słaba. Przyznaj.
Moje ręce ścisnęły się w pięść. Powoli nie wytrzymywałam.
 - A poza tym... Nie pasujecie do siebie - pokazała mi znak loser'a.
Rzuciłam się na nią wściekła. Zaczęłam się z nią szamotać.
 - Już ja ci dam! Jak cię zleję, to ty do rozdzonej matki nie będziesz pasować! - krzyknęłam na nią.
Podniosłam na nią rękę, chciałam ją uderzyć w twarz. Usłyszałam, że drzwi wejściowe otworzyły się.
 - Reachel...? - odezwał się znany mi głos.
Moja ręka się zatrzymała w powietrzu, a moje serce stanęło. Odwróciłam powoli głowę. W drzwiach stał Carlos. Samantha wyrwała się z mojego uścisku i pobiegła do niego. Ja wstałam na nogi i odwróciłam się do niego.
 - Carlos! Ona chciała mnie pobić - przytuliła się do niego.
Carlos nie zmieniał wzroku. Był bardzo zdzwiwiony.
 - Carlos... Ona... - odezwałam się po cichu.
On zamknął oczy.
 - Reachel... Wyjdź...
W moich oczach pojawiły się łzy.
 - Co...?
On jeszcze mocniej zacisnął oczy.
 - Wyjdź... - powtórzył.
Łzy poleciały mi po policzkach.
 - Przepraszam... - powiedziałam jeszcze ciszej.
Jemu także popłynęły łzy.
 - Błagam... Wyjdź... - powiedział cicho.
Szybko chwyciłam Dark i wybiegłam z domu. Dark nie pokoiła się, bo zaczęła szczekać. Ja nie mogłam jej uspokoić, bo sama byłam strasznie zaniepokojona...
__________________________________________________________

2 komentarze: