Reachel.
Chwilę posiedzieliśmy w ciszy. Nagle mocno ziewnęłam.- Może się położysz? - zapytał Kendall.
- Nie, nie trzeba... - powiedziałam.
Carlos wstał i wziął mnie za rękę. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju.
- Ja naprawdę nie jestem zmęczona...
- Dużo dzisiaj przeszłaś. Bez gadania. Wchodź - otworzył drzwi do pokoju i przytrzymał mi je.
- Dzięki... - uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
Rozejrzałam się dookoła. Na ścianach wisiały plakaty Train, Westlife, Coldplay, John'a Legend'a i Carly Rae Jepsen. Meble były całkiem nowe, łóżko było pięknie zaścielone, a na ziemi ani jednego śmiecia. Podeszłam powoli do okna. Za oknem był widok na napis Hollywood. Długo go podziwiałam. Ja musiałam się wychylać, niewiadomo jak, za okno aby go dostrzec.
- Piękny pokój... - zachwyciłam się i rozglądałam się dalej.
- Dzięki - uśmiechnął się.
- Jeszcze nie widziałam tak czystego pokoju... No może oprócz mojego... - zaśmiałam się.
On zaraz po mnie zaczął się śmiać. Carlos podszedł do stojącej na ziemi wielkiej wieży stereo. Nacisnął jeden guzik i usiadł ze mną na wyścielonym łóżku. Z głośników zabrzmiała piosenka Coldplay - Paradise. Bardzo przepadałam za tą piosenką, tak jak za Coldplay. Posiedzieliśmy tak chwilę patrząc sobie w oczy i uśmiechając się do siebie.
- Nie jesteś zmęczona... ?
- Ani trochę...
Piosenka się skończyła i rozpoczęła się kolejna. Na początku jej nie poznałam, bo była to instrumentalna wersja.
- Pamiętasz... ? - chwycił mnie za rękę i podniósł z łóżka.
Nagle sobie przyswoiłam melodię.
- Tak... - uśmiechnęłam się do niego.
To było Worldwide. Carlos zaczoł ze mną tańczyć wolnego. Przytuliłam się do niego, a głowę oparłam na jego ramieniu. Oczy zaczęły mi się lepić i straciłam kontakt z rzeczywistością.
Carlos.
Reachel oparła się mojej metodzie na uspanie dziewczyny. Delikatnie wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku. Trochę ściszyłem wieżę i włączyłem powtarzanie, bo następnym utworem miało być Call Me Maybe, nie chciałem jej przypadkowo obudzić. Okryłem Reachel kołdrą, pogłaskałem po głowie. Po pokoju wleciała Dark, mieszkała u nas od kiedy wróciłem do domu. Mała zaczęła szczekać i skakać po mnie.- Cii! - pokazałem jej palcem na usta.
Szybko wyszliśmy i zamknąłem za soba drzwi na klamkę. Zeszłem z Dark na dół, a na dole wszyscy spali. Więc ja też postanowiłem się położyć. Wróciłem do pokoju, po cichu rozłożyłem materac, który leżał w szafie na wszelki wypadek i ułożyłem się na ziemi.
Reachel.
(...)Czułam lekki chłód. Tym razem było całkiem ciemno. Nic nie widziałam. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Coś mnie trzymało przy ziemi. Nie chciałam dalej dążyć w nicość w tym śnie, więc szybko otworzyłam oczy.
(...)
Z powrotem poczułam ciepło i promienie słońca wpadające przez okno.
'Już rano... ?'
Nagle usłyszałam lekkie trzaśnięcie drzwi. Byłam pewna, że to Carlos. Zamknęłam z powrotem oczy i czekałam na powitalny pocałunek. Nic się nie działo. Otworzyłam na małą szerokość oczy i zamiast Carlos'a zobaczyłam tego mężczyznę. W dalszym ciągu był cały we krwi.
- AAA! - krzyknęłam z przerażenia.
Nagle znowu znalazłam się w pokoju. Spojrzałam za okno i zobaczyłam wschodzące słońce zza napisu na górze.
'To tylko sen...'
Drzwi ponownie się otworzyły. Przeżyłam deja-vu. Szybko nakryłam się kołdrą i czekałam, co się stanie. Ktoś chwycił za kołdrę i delikatnie ją zdjął ze mnie. Ja zaczęłam piszczeć, a ktoś mnie chwycił za rękę.
- Ej! Co się dzieje? - zapytał ktoś.
Przestałam i zerknęłam na osobę.
- Carlos! - rzuciłam sie na niego.
- ...Śnił ci się... ?
Nic nie odpowiedziałam. Poprostu nie chciałam się od niego oderwać.
Kendall.
Obudziłem się bardzo wcześnie. Wstałem z sofy nie budząc Jay i Robyn. Po cichu ruszyłem do kuchni, aby coś zjeść. Zrobiłem sobie płatki z mlekiem, tak na szybko. Gdy byłem w połowie śniadania, przypomniałem sobie o Kate.- Nasze spotkanie... ! - szepnąłem do siebie.
Szybko dojadłem śniadanie i pobiegłem do mojego pokoju. Na łóżku leżała moja komórka szybko za nią chwyciłem i już chciałem zadzwonić, ale popatrzyłem na zegar.
- Dopiero siódma... - westchnąłem.
Nagle telefon zadzwonił. Na ekranie wyświetlał się nieznany mi numer. Nie myśląc długo, odebrałem.
- Halo? - odezwał się znany mi głos.
- O, cześć! - zaśmiałem się do słuchawki.
- Pamiętasz mnie?
- Kate, twój głos krążył po mojej głowie cały dzień...
- Oj, bez przesady - zachichotała.
- Żadna przesada - zaśmiałem się ponownie.
- Kendall? Jesteś teraz zajęty?
- Ani trochę.
- Może spotkalibyśmy się gdzieś na mieście i poznalibyśmy się?
Ja zakryłem komórkę i zacząłem skakać po łóżku i po cichu piszczeć.
- No jasne! Bez problemu! To za dwadzieścia minut, tam gdzie się spotkaliśmy?
- Mnie pasuje. To na razie!
- Do zobaczenia - powiedziałem poważnie i rozłączyłem się.
Postałem pare senkund spokojnie na podłodze, aż w końcu nie mogłem wytrzymać i ponownie skakałem po łóżku.
Carlos.
Byłem przerażony zachowaniem Reachel. Nie mogła wydusić z siebie nawet słowa. Oderwałem ją od siebie i spojrzałem jej w oczy. Po chwili uspokoiła się.- Może coś zjesz? Jesteś głodna? - zapytałem.
Ona tylko kiwnęła głową. Chwyciłem jej rękę i pogłaskałem ją. Pomogłem jej wstać i zaprowadziłem ją do drzwi. Otworzyłem jej drzwi i wyszliśmy z pokoju. W tym samym momencie z pokoju wyleciał z wielkim hukiem Kendall skacząc jak zajączek na wiosnę.
- Stary. A ty co taki wesoły? - zapytałem się go.
- Wesoły?! Wesoły?! Ja jestem kretyńsko szczęśliwy! - pisnął.
I poleciał na dół po schodach. Wyleciał przez drzwi i trzasnął nimi. Wszyscy skoczyli na sofie i rozglądali się dookoła przerażeni. Ja i Reachel powoli schodziliśmy do nich z trochę dziwnymi uśmiechami. Jay i Robyn nagle oświeciło.
- Gdzie Kendall? - zapytała Robyn.
- Wyszedł - powiedziałem.
- Dokąd? - zapytała Jay.
Sam zacząłem myśleć, dokąd. Przypomniała mi się Kate. Od wczoraj na jej imię odbijała mu palma.
'Nie spodoba im się to...'
Jay wstała ze sofy i podbiegła do Carlos'a.
- Gdzie on jest?! - zaczęła mnie szarpać za koszulkę.
Reachel się ruszyła z miejsca i odciągnęła ją ode mnie.
- Jay. Spokojnie. Napewno zaraz wróci.
- Nie radzę, jak nie wróci szybko... - spojrzały na mnie Jay i Robyn ze złością.
Ja przełknąłem ślinę. Jay odwróciła się napięcie i musnęła mnie swoim kucykiem. Popatrzyłem się w prawą stronę i nie widziałem Reachel.
- Reachel? - zawołałem.
Nigdzie jej nie było.
- Może też wyszła... ? - zaśmiał się po cichu Logan.
Ja spojrzałem na niego zdenerwowany, a on się uspokoił.
Reachel.
Podeszłam do kuchni, gdzie na blacie leżały słuchawki Carlos'a. Pożyczyłam je i po kryjomu wyszłam przez drzwi od tarasu. Postanowiłam się przejść chwilę. Nałożyłam słuchawki i podłączyłam je do komórki. Spacerowałam po ulicach LA pare minut. Spuściłam głowę i wsłuchiwałam się w słowa piosenki 'Come Back My Love' śpiewanej przez Mitchel'a Musso. Nagle kogoś trąciłam łokciem. Odruchowo się odwróciłam i przeprosiłam nie patrząc na osobę. Ona mnie zatrzymała.- Ej, zaczekaj.
Spojrzałam na dziewczynę o długich jasnobrązowych włosach i ciemnych oczach.
- O co chodzi?
Wyglądała na dość zdenerwowaną.
- Czy ty nie jesteś dziewczyną Carlos'a?
- Amm... Owszem. To ja.
Jej zdenerwowanie nie malało.
- Ty jesteś ta... Briged?
- Reachel.
- A taak... - puknęła się w czoło.
Miała strasznie piskliwy głos. To mnie powoli doprowadzało do szału. Ona się zbliżyła do mnie ze wściekłą miną.
- Carlos jest mój...! On zasługuje tylko na mnie... A nie jakąś małolatę... Nastolatki mówią często, że chłopcy lubią starsze... - zachichotała bezczelnie - Nie będziesz z nim... Po moim trupie... Ja potrzebuję kasy, a on prawdziwej miłości... Tylko spróbuj mi podskoczyć to cię zgniotę... jak robala...!
Lekko mnie popchnęła i poszła w swoją stronę. Ja obejrzałam się za nią, a ona się jeszcze do mnie zwróciła.
- A, jestem Samantha. Bardzo mi niemiło - zaśmiała się i odeszła.
Ja byłam sparaliżowana. Wróciłam powolnym krokiem do domu chłopaków.
Kendall.
Biegłem jak na skrzydłach. Nie mogłem się doczekać. Musiałem się zastanowić, gdzie zabrać Kate. Ale nie chciało mi się. Na razie tylko chciałem ją zobaczyć. Po drodze wpadłem w pare palm i na pare ludzi. Dobiegłem do miejsca, gdzie się wczoraj spotkaliśmy, ale jej tam nie było. Poczekałem jeszczę chwilę i w końcu ktoś mnie stuknął palcem w ramię.- Cześć - uśmiechnęła się do mnie Kate.
- Hej! - zacząłem się śmiać jak głupi.
- To... Gdzie idziemy...? - zapytała mnie.
- Na lody?
- Dobry pomysł.
Pociągnąłem ją za rękę prosto do budki z lodami. Zamówiliśmy sobie po dwie gałki i chodziliśmy powoli po chodniku i rozmawialiśmy od serca. Ja nagle podrapałem się po głowie i spuściłem rękę w dół, nagle poczułem, że dotknąłem jej ręki. Szybko ją z niej wziąłem.
- Spokojnie. Możesz sobie potrzymać - zaśmiała się.
Mnie trzymała myśl, że robię źle. Bo to prawda! Mam Jay i Robyn...! Ale nie mogłem jej się oprzeć. To była naprawdę piękna i oryginalna dziewczyna. Kate pociągnęła mnie na ławkę w parku. Usiedliśmy centralnie pod drzewem. Posiedzieliśmy tak chwilę patrząc na siebie. Na włosy Kate spadł jeden listek. Zaśmiałem się.
- Co cię tak rozbawiło?
- Widać, że natura lubi twoje naturalne włosy - śmiałem się dalej.
Ona zaczęła przejeżdżać palcami po kosmykach. Ja pomogłem jej i wyciągnąłem listek. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a nagle zawiał letni wiaterek. Ona odsunęła moją grzywkę z oczu i zbliżyła się do mnie. Mnie przeszedł zimny dreszcz. Bałem się tego, że Jay albo Robyn mogą to zobaczyć... A obie są dla mnie niesamowicie ważne... Ale nie mogłem się oprzeć. Dotknąłem delikatnie jej ust i nie mogłem się od nich oderwać. Czułem, że się pogrążam, ale nie mogłem przestać... W głowie miałem kompletną pustkę. Kate odsunęła się ode mnie i pogłaskała mnie po policzku. Chciała ponownie się pocałować, ale ją zatrzymałem.
- Kate... Nie mogę...
- Dlaczego?
- Bo... Paparatzzi mogą nas przyłapać...
- Tak... Racja...
Wyczułem jej zmartwienie i smutek. Nie mogłem... Nie chciałem tego tak zostawić... Podeszłem do niej i przybliżyłem ją do siebie.
- Zakochałem się... - szepnąłem do niej.
- We mnie...?
- Nie.
Kate już chciała odejść, ale ja ją trzymałem za rękę.
- Zakochałem się w twoich oczach...
Ona od razu się uśmiechnęła. Nasze czoła złączyły się, a potem nasze usta ponownie stały się jednością.
Reachel.
Weszłam do domu chłopaków w dalszym ciągu sparaliżowana. Gdy tylko przekroczyłam próg domu rzuciła się na mnie Jay i Robyn.- Reachel! Gdzieś ty była? - przytuliły mnie obydwie.
- Nigdzie...
- Gdzie Kendall? - zapytała się Jay.
- Nie wiem...
Usiadłam na sofie, bo czułam, że już długo nie ustoję.
- Co się stało? - zapytała Robyn.
- Znacie kogoś takiego jak Samantha...?
Obie strasznie się poruszyły tym pytaniem. Isabella, Michaelle i Alex przybiegły nagle jak błyskawice.
- Gdzie Samantha?! Isabella! Patelnia! Alex! Kabel! - zaczęła rządzić Michaelle.
- Ej! Ja do niej nic nie mam - uspokoiła Michaelle Alex.
Wszystkie, oprócz mnie otworzyły usta i wytrzeszczyły oczy na nią.
- Powiecie mi, kto to jest? - zapytałam.
Wszystkie rozejrzały się dookoła.
- Chłopaków nie ma? - zapytała się Jay.
- Czysto. Poszli szukać Kendalla - odpowiedziała Alex.
Wszystkie usiadły koło mnie na sofie i zaczęły opowiadać.
- Samantha Droke to była Carlos'a. Musieli się rozejść, bo miała grać w filmie w Grecji. Ale, widać już wróciła... - zaczęła Jay.
- Ta. Wyjechała, Carlos się załamał. Potem po kilku tygodniach ty przyszłaś na koncert i poznał ciebie - dodała Alex.
- Ona kochała go od początku tylko dla pieniędzy... - dodała Isabella.
Przypomniałam sobie słowa Samanthy.
***
- Nie będziesz z nim... Po moim trupie... Ja potrzebuję kasy, a on prawdziwej miłości...***
Wróciłam na ziemię po tym wspomnieniu.- Ona kochała go tylko dla kasy...
- To samo ci mówimy - sprostowała Alex.
- Zerwali ze sobą trzy razy. Wszystko przez pieniądze - powiedziała Robyn.
- To Carlos tego nie widział, co ona z nim robi po tym pierwszym razie? - zapytałam.
- Najwyraźniej... - westchnęła Robyn.
- A tyś ją spotkała? - zapytała Isabella.
- Tak... Nawyzywała mnie od małolat i że na niego nie zasługuje i że to ją kocha i że potrzebuje kasy i że mnie zgnienie jak jej podskoczę...
- Sprawa jest poważna... - skomentowała Jay.
Nagle drzwi się otworzyły , a przez nie weszli Logan, James i Carlos. Rozbawieni po uszy. Za Carlos'em ktoś wszedł. Myślałam, że to ta dziewczyna, co o niej napisał mi Carlos. I się przeliczyłam...
- Dziewczyny! Poznajcie Sam - przedstawił nam Carlos Samanthę.
Nas zamurowało.
- Mamy problem... - szepnęła do mnie Jay.
Kate.
Kendall był moim marzeniem, które się spełniło. Nie mogłam uwierzyć, że on nie ma dziewczyny. Jak dziewczyny nie biją się o takie cudo? ...No biją się, ale żadna z nim nie chodzi... Ale to nie ważne. Po spacerze po parku poszliśmy do centrum. Na ulicy akurat występował zespół kabaretowy. Umialiśmy się po pachy. Pamiętam jeden żarcik:'Koleś przez przypadek wpakował się na 'napiętą' linię i usłyszał uwodzicielski głos:
- Dobrywieczór... Zrobię dla ciebie, co tylko zechcesz...
To on na to:
- Serio? To oddzwoń'
Normalnie śmiechawa, że szok. Potem podeszliśmy pod fontannę. Zaczęło się od małego chlapnięcia Kendall'a, a skończyło się na kąpieli w fontannie. Cali byliśmy mokrzy. W końcu musieliśmy opuścić mokry basenik, bo straż miejska nas ostrzegła, że albo zaraz wyjdziemy, albo nam wstawi mandacik. Zaraz po odejściu policjanta zaczeliśmy się śmiać w niebogłosy. Postanowiliśmy, że już będziemy wracać... Znaczy ja wracam do domu. Chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy wolnym krokiem do mojego domu.
- Nie chce mi się z tobą rozstawać... - szepnął do mnie.
Słysząc to pociągnęłam go na mini łączkę koło parku. Położyliśmy się na niej i patrzyliśmy na złotawe już niebo. Widać było już prześwitujący księżyc.
- Chciałaś kiedyś polecieć na księżyc? - zapytał mnie.
- Tak... Jak byłam mała...
- Kiedyś zbudujemy taką małą rakietę i polecimy tam... Tam zbudujemy domek, a naszymi sąsiadami będą ufoludki - zaśmiał się.
Też zaczęłam się śmiać i popatrzyłam w jego oczy.
- Potem przemalujemy go na zielono - dodałam.
- Dlaczego?
- Aby na niebie było jedno twoje piękne oko...
On się zawstydził i zbliżył swoją głowę do mojej.
- Żadne nie dorównają twoim...
__________________________________________
Już okrągła 30! X D Jak zauważyliście, zmieniłam look i soundtrack. Nagłówek zrobiony przez Jay Malidor ; *** Soundtrack'iem jest moja świeżo napisana piosenka pt. ' 9 Hours To Back '. Opowiada ona o moich marzeniach i o tym, że kiedyś polecę do Los Angeles i spotkam Carlos'a... Ale to marzenia... Ten rozdział dedykuję moim przyjaciółkom, którym wiele zawdzięczam:
- Katelyn ; *
- Jay ; *
- Robyn ; *
- Isabella ; *
- Paris ; *
- Michelle ; *
- Alex ; *
- Michaelle ; *
- Jasse ; *
Bez was mój świat Rusher'a by nie istniał długo... Jesteście najlepsze ! : *** Pozdrawiam i kocham ; *****
świetny rozdział :D czekam już na 31 :)
OdpowiedzUsuńNie wierzę, ja i Kendall.. nie wyobrażałam sobie takich chwil z nim.., ale jest bosko.. tak się tym jaram, że brak mi słów.. : ** już od pierwszego zdania Kendalla. myślałam, że nie doczytam do końca bo tak zaczęłam się cieszyć jak głupia.. ściągam sobie te kawałki ze mną i Kendallem na telefon i będę sobie co chwilę czytać.. siedzę w szkole - czytam. na dworze - czytam. będę się tym całe życie jarać... czekam na więcej takich rozdziałów < 3333333333333
OdpowiedzUsuńZapomniałam tam dopisać, żebyś zmieniła czcionkę, bo trudno mi się czyta < 333 jak byś była taka miła : ***
OdpowiedzUsuń