wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 35 [ moje imieniny . ♥ ]

Reachel.

Otworzyłam oczy i krzykłam na całe mieszkanie. Cała byłam zlana potem i obolała. Rozejrzałam się nerwowo dookoła siebie. Leżałam na wersalce w pokoju Kate. Ciężko oddychałam i szybko przełknęłam ślinę. Nagle do pokoju wbiegła Kate.
 - Ważoone! Co się drzesz? - zaśmiała się.
Ja niezrozumiale spojrzałam jej w oczy. Była wesoła, uśmiechnięta. Kompletnie byłam rozkojarzona. Po tym co się wydarzyło... ona się śmieje. Przypomniałam sobie głos Carlos'a w naszej ostatniej rozmowie... Rozpłakałam się. Ona szybko podbiegła do mnie.
 - Ej, co jest? Czemu płaczesz?
Nie mogłam przestać. Byłam totalnie załamana. Moje życie nie miało szans już być takim jak kiedyś...
 - Czemu ty płaczesz, no? - potrzepała mną.
 - Czy ty nie wiesz, co się stało?! Ktoś ci zrobił pranie mózgu?! - krzykłam na nią przez łzy.
Ona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
 - Jesteś cała mokra. Może masz gorączkę, bo gadasz od rzeczy...
 - Nie! Oni nie żyją! Zginęli!
 - Kto? Gdzie? Jak? - wstała na równe nogi.
 - Kate! Gdzie ty jesteś? CHŁOPCY NIE ŻYJĄ! - krzyknęłam jeszcze głośniej.
Ona zrobiła wielkie oczy i znowu się zaśmiała. Ja po raz kolejny popatrzyłam na nią jak na wariatkę.
 - Oj, ważoone! Ty to masz szalone sny! - uderzyła ręką w swoje kolano.
 - Co?! Jakie sny?! Co tu jest grane?! - usiadłam na łóżku nerwowo.
 - Przecież oni już dawno są na miejscu - uniosła brew.
Mnie przeszedł ciepły dreszcz.
"Jak to na miejscu...?!"
Byłam w szoku.
 - ...Jak długo spałam...? - zapytałam domyślając się, co się stało.
 - No nie wiem...
 - Przecież ja, ty i dziewczyny siedziałyśmy w salonie i oglądałyśmy telewizję i... - nie dokończyłam, bo Kate mi przerwała.
 - ...No i leciały wiadomości. Powiedzieli dwa zdania o Kansas, znowu o pogodzie. Nagle ty powiedziałaś, że ci słabo. Więc cię zaprowadziłyśmy tutaj. Integracja nie była już taka fajna jak z tobą. Tak więc wszystkie musiały iść, bo też do niektórych dzwonili rodzice. A ty zasnęłaś. To tyle.
Słuchałam, co opowiada Kate i każde słowo było dla mnie totalnie dziwne.
 - Więc... Chłopcy żyją...? To mi się tylko przyśniło...? - zapytałam cicho z większym spokojem.
 - No brawo, ważoone - zaśmiała się - A no tak! Carlos do ciebie dzwonił jak spałaś - uśmiechnęła się.
 - Carlos...? - nie dowierzałam.
 - Tak. Twój Carlos - powiedziała sztucznie ale śmiesznie - Nie odbierałam. Ale dzwonił też Kendall. Już dawno są w Columbus. Koncert wypadł podobno super.
Nagle usłyszałam mój telefon. Kate mi go podała. Chwyciłam do ręki białego iPhona4s i spojrzałam na wyświetlacz.
 - Twój kochaś dzwoni - uśmiechnęła się znowu Kate.
Ja nie wierzyłam, że to on. Delikatnie odebrałam połączenie i przyłożyłam do ucha.
 - Halo...? - odezwałam się niepewnie.
 - Halo! Halo! Reach wkońcu odebrała, no! - zaśmiał się głos na który od razu się uśmiechnęłam.
 - Carlos... - zaśmiałam się do telefonu uradowana ale po policzkach spłynęła mi jedna łza.
 - Tak! Twój Carlos! - powtórzył po mnie ze śmiechem.
 - Jak wspaniale cię usłyszeć...
 - Reach? Coś nie tak...? Jakaś taka dziwna jesteś...
 - Nic ci nie jest...? Wszystko dobrze...?
 - Chyba ja powinienem o to samo zapytać ciebie...
 - U mnie jest super...! - mówiłam z coraz mniejszym opanowaniem w głosie.
 - Napewno...? Dziwnie brzmisz.
Nagle Kate zabrała mi telefon i włączyła na urządzenie głośnomówiące.
 - Carlito, wszystko wporządku! Za długo spało dziewcze - zachichotała sztucznie.
Ja nie zwróciłam uwagę na to, co mówiła Kate. W duszy cieszyłam się z każdego słowa Carlos'a, a na zewnątrz chciało mi się płakać ze szczęścia.
 - Koncert wypadł ekstra. I mają tu pyszne ziemniaczki w masełku! - zaśmiał się do telefonu.
Ja też się zaśmiałam z Kate. Gadaliśmy z nim z jakieś 5 minut.
 - Dziewczyny, chłopcy mi tu mówią, że w tym tygodniu będziemy mieli wolną sekundkę na Skypie, więc będziemy mogli się spotkać i zobaczyć - powiedział.
 - O niczym innym nie marzę... - powiedziałam rozmarzona.
 - Oj, Reach... Ja wiem... - zaśmiał się. - A. No właśnie. Jak tam Dark?
Nagle do pokoju wbiegła Dark z zabawkowym węzełkiem w zębach. Biegła tak szybko, że nie zdążyła się zatrzymać i uderzyła w szafkę z butami Kate. Drzwiczki się otworzyły i wszystkie buty spadły prosto na suczkę. Obie pokiwałyśmy przecząco głową patrząc na Dark obłożoną butami.
 -  Cieszy się życiem - odpowiedziała spokojnie Kate.
Ja się zaśmiałam i pospieszyłam Dark na pomoc. Wszystkie buty włożyłam z powrotem do szafeczki, pogłaskałam Dark i wzięłam ją na ręce. Usiadłam obok Kate, a ona też ją musnęła palcami. Nagle suczka szczeknęła.
 - No cześć, mała! - przywitał się Carlos z Dark.
Ogon Dark zaczął tańczyć w lewo i prawo i wyraźnie się uśmiechnęła.
 - Cieszy się - powiedziałam z uśmiechem - Tak jak ja...
 - Widać, tak działam na dziewczyny - zaśmiał się.
Z daleka usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi do apartamentu. Ja się tym nie przejęłam, ale Kate - tak.
 - Amm... Musimy kończyć, Romeo - powiedziała i szybko zerknęła na drzwi.
 - Co? Dlaczego? - oburzyłam się.
 - Pożeganaj się szybko! - dodała pośpiesznie.
 - Ale dlaczego?
 - Żegnaj się! - chwyciła mnie za ramiona i potrzepała szybko.
Nagle klamka drzwi apartamentu przekręciła się.
 - Amm... Rzeczywiście musimy kończyć. Zadzwonisz potem? - powiedziałam.
 - Jasne. To do usłyszenia. Kocham cię.
 - Pa. Kocham cię - uśmiechnęłam się i szybko rozłączyłam.
Drzwi do pokoju otworzyły się i w drzwiach stanął wujek.
 - Cześć, dziewczyny.
 - Cześć, wujku! - odezwała się Kate - Reachel, to mój wujek - Dave.
 - A tak, bardzo mi miło - wstałam i podałam mu rękę.
On się do mnie uśmiechnął.
To był mężczyzna w podeszłym wieku. Ciemne włosy, lekko zabarwione na siwo. Oczy miał głeboko czarne, skóra jasna. Sam w sobie miał coś, co mnie przerażało.
 - Reachel u mnie nocuje. Już wczoraj tu była, ale nie mieliście szansy się spotkać. Może tu zostać?
Kate strasznie się go bała, słyszałam, jak ona z nim rozmawia. Tłumaczyła się mu i mówiła bardzo uprzejmie.
 - Oczywiście. A co się stało? - poszedł odwiesić swoją wiatrówkę na wieszak i tylko spojrzał w moją stronę - Nie mieszkasz z rodzicami?
Uśmiech natychmistowo zniknął mi z twarzy. Spuściłam głowę i spojrzałam na zieloną wykładzinę. Przełknęłam ślinę, aby nie rozpłakać się na oczach mężczyzny.
 - Ona... Znaczy, jej rodzice... Wyjechali poza stany. Tak - wtrąciła się Kate.
 - Tak. Do tej pory mieszkałam z moim - AU! - Kate wbiła mi łokieć do żebra.
 - Bratem! Mieszkała ze swoim bratem w ich domu - dokończyła przyjaciółka.
Niespecjalnie wiedziałam, o co chodzi. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Jej wzrok mówił: "Potem ci wyjaśnię, ale teraz idź w moje ślady i nie mów nic głupiego."
 - Rozumiem. No nic. To zajmijcie się sobą. Ale...
 - Tak wujku. Ale zaraz będzie bardzo późno i musimy iść spać - dokończyła za niego Kate z pobożną miną.
On tylko kiwnął głową i ruszył wolnym krokiem do salonu. Kate odetchnęła z ulgą.
 - Po co ten stres? - zapytałam ją. - Czemu wszystko przed nim ukrywasz i jesteś taka dla niego miła, że aż za miła?
Chwyciła mnie za bluzkę, pociąnęła do pokoju i zamknęła drzwi. Posadziła mnie na ziemi, a ona usiadła przede mną.
 - Słuchaj. Mój wujek nie jest zwolennikiem umawiania się ze starszymi chłopakami.
 - My jesteśmy od nich młodsze tylko o 2-3 lata! - oburzyłam się.
 - No wiem ale obiecałam mu, że się będę spotykała tylko z rówieśnikami.
 - A dlaczego jesteś taka dla niego miła?
 - Bo się go boję! - szepnęła.
 - To dlaczego z nim mieszkasz? - szepnęłam także.
Ona wstała na równe nogi, podeszła do okna i skrzyżowała ramiona na piersi.
 - Bo muszę - odpowiedziała już normalnym głosem.
 - A może jakoś jaśniej...?
 - Mam tylko mamę...
 - A tata? - podeszłam do niej od tyłu.
 - Nie wiem... Pamiętam tylko mamę.
 - To dlaczego nie mieszkasz z nią?
Westchnęła, odwróciła się do mnie i spojrzała mi w oczy.
 - Nikomu tego nie mówiłam... - usiadła na wersalce.
Ja dołączyłam do niej.
 - Wszyscy moi przyjaciele myślą, że moi rodzice nie żyją. Nie potrafiłam nikomu powiedzieć prawdy...
 - Dlaczego więc mi mówisz...?
 - Bo... Jesteś dla mnie bardzo ważna, Reach...
Spojrzałam na nią z nie dowierzaniem, ona odwróciła wzrok, złożyła ręce i przyłożyła je do ust. Uśmiechnęła się sama do siebie.
 - A Kendall? - zapytałam.
 - On...? Nie wie o tym - po krótkiej ciszy odezwała się znowu - Nie rozmawialiśmy na takie tematy...
Westchnęła ciężko i odwróciła się do mnie przodem, a ramię położyła na oparcie.
 - Mieszkam z wujkiem, bo mama jest w Australli.
 - A co ona tam robi? - zdziwiłam się.
 - Zarabia na życie...
 - Nie mogła pracować w Ameryce i mieszkać z tobą?
 - Nie...
 - Dlaczego?
 - Bo utraciła prawa rodzicielskie...
 - Co?! - aż się poruszyłam z wrażenia.
Znowu westchnęła i kontynuowała.
 - Kiedy miałam bodajże 7 lat, moja mama zawsze się mnie wszystkiego czepiała. Wujek mi dopiero opowiedział, że ona wogule nie chciała moich narodzin... Wujek w końcu pozwał ją do sądu, że się nademną znęca psychicznie. Wujek wygrał sprawę kiedy miałam 16 lat, a sąd nakazał jej wynieść się do Australli. I od tamtej pory mieszkam z wujkiem.
 - 3 lata... - dodałam.
 - Tak... W wieku 16 lat po raz ostatni widziałam ja w sądzie, kiedy ją wyprowadzali, bo nie mogła znieść porażki...
 - Okropne... Współczuję ci... - położyłam jej rękę na ramieniu. - Dzięki, że mi powiedziałaś...
 - Spoko... Ważoone...? - uśmiechnęła się i dałyśmy sobie żółwika.
 - Ważoone - zaśmiałam się.
I przytuliłyśmy się.
"Nie tylko ja mam ciężko..." - pomyślałam patrząc przez okno.
Nagle do pokoju wszedł wujek Kate. Szybko się od siebie oderwałyśmy.
 - Dziewczyny? Kolacja już na stole. Zjecie? - zapytał.
 - No jasne! - wszybko wstałam i pociągnęłam Kate za rękę.
Wbiegłyśmy do pokoju i usiadłyśmy przy stole. Na nim stał duży talerz, a na nim z jakieś 12 kanapek z serem, szynką, ogórkiem lub papryką. Oblizałam wargi i od razu chwyciłam za kanapkę z papryką. Kate sięgła po kanapkę z ogórkiem i wujek też z ogórkiem. Zajadaliśmy się z uśmiechami na twarzach patrząc na siebie. Nagle zadzwonił telefon Kate. Na wyświetlaczu pisało, że to Kendall. Szybko odrzuciła połączenie i telefon schowała do kieszeni spodenek. Wujek podejrzliwie na nią spojrzał.
 - Nie odbierzesz? - zapytał.
Ona się zmieszała i spojrzała na mnie.
 - Kolacja, to nie czas na rozmowy telefoniczne, proszę pana - uśmiechnęłam się do niego.
 - Racja! - zaśmiał się.
Jego podejrzliwość zanikła, a my odetchnęłyśmy z ulgą. Dojadłyśmy szybko kolację i wróciłyśmy do pokoju, aby się przygotować do snu. Obie poszłyśmy się umyć, jedna po drugiej. Zgasiłyśmy światła i zapaliłyśmy małą lampkę na szafeczce nocnej. Kate pozwoliła się zamienić legowiskami. Ona spała na wersalce, a ja na materacu pod nią.
 - Tylko mnie nie zdeptaj, jak będziesz przechodzić - zaśmiałam się.
 - No wiesz... Będziemy kwita... - zaśmiała się też.
 - Nie no błagam - zażartowałam.
Obie śmiałyśmy się z byle rzeczy. Aż nas brzuchy bolały ze śmiechu. Zaczęłyśmy rozmawiać o deptaniu podczas snu, a skończyłyśmy o tym, jakie spodnie noszą Kendall i Carlos. Z nikim się tak dobrze nie bawiłam, no może oprócz Carlos'a. Ale od początku czułam, że mnie ją łączą jakieś więzi. Zwierzamy się sobie, jakbyśmy się znały dobre parę lat. W końcu wujek Dave wszedł do pokoju z prośbą, żebyśmy się już uciszyły i poszły spać. My tylko odpowiedziałyśmy mu ze śmiechem: Dobrze! Gdy tylko drzwi się z powrotem zamknęły, my spojrzałyśmy na siebie i ponownie zaczęłyśmy się śmiać. W końcu już nie mogłyśmy dalej się śmiać, więc położyłyśmy głowy na poduszkach i patrzyłyśmy w sufit z uśmiechami na ustach. Ja włożyłam rękę pod poduszkę, a drugą dałam na kolano.
 - Reach? - odezwała się nagle Kate.
 - Co?
 - Pewnego dnia pójdziemy z Kendall'em i Carlos'em do Chambrulay...
 - Do najdroższego hotelu w LA... - rozmarzyłyśmy się.
 - Wkradniemy się do pokoju prezydenckiego... - zaśmiałyśmy się. - I zamówimy nam masarz...
 - A po co? Chłopcy nieźle masują...!
 - No racja! Haha!
 - I potem jak ochorniarze nas zgarną, to będziemy się wyrywali i śmiali, a oni zgłupieją! - zaśmiałyśmy się.
Po chwili ciszy znowu wybuchłyśmy śmiechem. Nagle zadzwonił telefon.
 - No nareszcie...! - ucieszyła się Kate patrząc na telefon.

Kate.

Szybko odebrałam telefon i zaczęłam się ponownie śmiać sama do siebie.
 - Kate! Czemu nie odbierasz? - odezwał się głos.
 - Sorki, ale... Nie mogłam odebrać.
 - No już myślałem, że nie chcesz...
 - Chyba żartujesz, skarbie... - zaśmiałam się. - Ja nie chcieć z tobą rozmawiać...?
 - Tak... Głupie - zaśmiał się też.
 - A co teraz robicie?
 - Już siedzimy w samolocie i lecimy na następny przystanek - Chicago.
 - Super. Jutro niektórzy już powinni dać filmy z Columbus, to was z chęcią obejrzymy.
 - Okej.
Odwróciłam głowę, czy gdzieś nie chodzi mój wujek.
 - Czysto, będę cię zawiadamiać - puściła mi oczko Reachel.
Ja jej kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się.
 - Myślę o tobie... Wiesz...? - powiedział cichym głosem.
Mnie przeszły ciepłe ciarki i lekko się uśmiechnęłam.
 - Ja o tobie też...
 - Radzisz sobie tam jakoś? - zatroszczył się.
 - Lepiej niż myślisz! - zaśmiałam się - Siedzimy z Reach i śmiejemy się ze wszystkiego, co po ziemi chodzi! Haha!
Odwróciłam głowę i zobaczyłam śpiącą już Reachel.
 - Pilnuje... Akruat - powiedziałam do siebie ironicznie.
 - Hm? - zapytał.
 - Nie, nie. Nic - zaśmiałam się do telefonu.
Zgasiłam lampkę, żeby wujek Dave myślał, że śpimy. Usiadłam na parapecie, jak często robiłam i spojrzałam w przestrzeń.
 - Widzisz jakie są piękne gwiazdy na niebie...? - odezwał się Kendall czułym głosem.
 - Tak... Widzę...
 - Dwie gwiazdy, na które akurat patrzę błyszczą jak twoje oczy...
Zarumieniłam się i spojrzałam wyżej w niebo.
 - Kendall... - odezwałam się patrząc w gwiazdy.
 - Kate...? - zaśmiał się.
 - Tęsknię... - usłyszałam, że przestał się śmiać.
 - Ja też... Jeszcze parę dni.
 - Parę?! Żartujesz? Jeszcze 30 dni.
 - Dla nas to nie problem... Nie? - zaśmiał się ponownie.
 - Mhm... - powiedziałam z uśmiechem na ustach, ale nadal byłam niepocieszona.
 - Uwierz mi... Przeleci szybciej, niż myślisz.
 - Wierzę ci - powiedziałam już z większym przekonaniem.
Zaczęłam skubać moje paznokcie, bo czułam, że zaraz się rozpłaczę.
 - Może idź już spać, bo jest już strasznie późno. I nie martw się. Niedługo się spotkamy.
 - No dobra - przestałam skubać paznokcie i jeszcze raz spojrzałam w niebo.
Źle się czułam, że ukrywam przed nim, że mój wujek ma takie podejście do niego.
 - Śpij dobrze... - powiedział cichym, ale czułym głosem.
 - Ty też... Kocham cię.
 - Ja chyba nie musze odpowiadać, prawda? - zaśmiał się cicho.
Mnie spłynęła jedna łza po policzku. Próbowałam mówić niedrżącym głosem.
 - Proszę... Chcę to usłyszeć...
 - Kocham cię, Katelyn Ellen... Gdziekolwiek ja jestem i gdziekolwiek ty jesteś...
Zasłoniłam usta dłonią, a kolejne łzy już spadły na moją nogę, która wyglądała, jakby właśnie leżała na wielkiej ulewie.
 - Dobranoc... - powiedziałam ledwo przez łzy.
 - Dobranoc...
W słuchawce usłyszałam trzy sygnały. Chwyciłam telefon do drugiej ręki, podniosłam kolana i ręce dałam na kolana. Kiedy moje łzy już wyschły kątem oka zerknęłam jeszcze w granatowe niebo. W końcu wstałam i położyłam się na wersalce. Zamknęłam oczy i widziałam w ciemności Kendall'a. Uśmiechał się do mnie. Spuścił wzrok i schował ręce do kieszeni. Ja tylko się uśmiechnęłam przez sen i śniłam dalej podziwiając jego kolejne ruchy...
_____________________________________________________________
no długo ten rozdział pisałam. jak na mnie. i idzie mi to coraz trudniej i coraz więcej czasu potrzebuję na wymyślenie tematu rozdziału. okropne uczucie ; c może się starzeję.. ? X DD ale może to przejdzie ; D dziś mam imieniny . ♥ ale nie poświęciłam całego rozdziału sobie X D dziwne.. X DDD
pomogły mi w tym rozdziale piosenki Heffron Drive ; ) Jasmine [ Jay ], wiesz, jakie piosenki uwielbiam ; 3 najbardziej mi pomogły ' Quiet Please ' i ' Love Letter ' ; )
8 sierpnia obchodzę urodziny bloga ; D zamierzam ponownie napisac długi rozdział ; D ale czy to się uda.. ? co ja ?! jasnowidz ?! X DDD
Kate, tobie dedykuję ten krótki rozdział ; * serio można się z tobą pośmiać X DD i to aż do przesady, bo mój tata i twoja mama się awanturują .. X DDD można pogadać z tb o dosłownie wszystkim X DDD nie bd wymieniać, o czym gadamy, bo to ściśle tajne. wagi państwowej X DDDD ale nasze rozmowy są przedstawione w tym rozdziale. zawsze śmiesznie X D ale też niezawsze.. przykład w tym rozdziale kiedy rozmawiamy o przeszłości Kate. zawsze jesteśmy razem.. no i nasze ważoone ; D to też jest oparte na faktach .. X DDD nasz znak przyjaźni.. ; )

IT'S A RAP ! ; D

2 komentarze:

  1. No no iPhone xDD będziemy mieć xDD masz imienimy i mi nie powiedziałaś ?! foch -,- xDD ale i tak wszystkiego naj xDD tak tak rozdział świetny i pisz kolejny xD

    OdpowiedzUsuń
  2. , ważoone X DDDDDDDDDDDDDDDDDDDD. nasze rozmowy na gg X DD pamiętasz ? zawsze [ nawet po północy ], wszędzie [ we Włoszech. nasza rozmowa przez fona ], o wszystkim [ o soli warzoonej ] X DDDDDDDD / i nasi 'kochani' rodzice X DDDD

    OdpowiedzUsuń