wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 36 [ jutro 1 rok mojego bloga ♥ ]

jutro mój blog obchodzi 1 rok ! : D i ma już 1200 wejść ! : D dzięki, że dalej czytacie mojego bloga. to wiele dla mnie znaczy. pisałam już z 5 albo 6 blogów, ale ten jest dla mnie szczególnie ważny. wkładam do niego jak najwięcej, bo nie wiem czemu, ale mi strasznie na nim zależy.
jeszcze raz dzięki, że czytacie te moje słabe wypociny ; D dzięki, że wspieracie mnie w tym co lubię robić : )
z tego względu, że blog obchodzi 1 rok to mam dla was, mam nadzieję, że choć trochę długi rozdział ; )
_________________________________________________________________________

 

[Na następny dzień]

Kate.

Słońce powoli świeciło zza horyzontu. Nie spałam już od jakiejś godziny. Ciągle myślałam o Kendall'u, co robi teraz, czy myśli o mnie... W głowie miałam tylko słowa: Kendall, 29 dni. Reach nawet nie zamierzała się budzić, więc wzięłam słuchawki, telefon i usiadłam na parapecie. Próbowałam wypatrzeć ponownie napis Hollywood, ale jak zwykle na darmo. Było około 6 godziny. W końcu uświadomiłam sobie, że wzięłam słuchawki i komórkę, a nic nie słucham. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam jeździć z góry na dół po mojej playliście. Nie mogłam się zdecydować, więc włączyłam odtwarzanie losowo. Zamknęłam oczy, a głowę oparłam o ścianę. W uszach zabrzmiało mi "Quiet Please". Lekko się uśmiechnęłam i wyobraziłam sobie Kendall'a jak śpiewa tą piosenkę. Po prawdopodobnie godzinie słuchania muzyki po cichu podeszłam do mojego biórka, zpod wyciętej lekko wykładziny wyciągnęłam kluczyk do jednej z szuflad biórka. Szybko otworzyłam szufladę i wyciągnęłam duży notes A4. Miałam tam mnustwo rysunków. Głownie to różne napisy, amm... Tak... Kendall, Kendall, BTR, Kendall, Kendall, a no i Kendall. Zaczęłam więc szkicować kolejny raz to samo cudowne imię. Miałam to imię wytrenowane pod każdym kontem, każdą trzcionką, każdą grubością, nawet namalowałabym to z zamkniętymi oczami. Tym razem chciałam spróbować bardziej subtelną czcionką. Dorysowałam parę serc i napisów forever itd. Kiedy już pisałam ostatnią literkę usłyszałam, że wujek Dave już wstał. Jak najszybciej dokończyłam ostatnią literę. Nagle drzwi się otworzyły, a mój blok wypadł mi z ręki. Szybko go tylko kopnęłam pod okno tak, żeby wujek go nie widział. On wychylił tylko głowę do pokoju.
 - Kate? - odezwał się.
 - Tak, wujku?
 - Idę do recepcji.
 - Która zmiana?
 - Pierwsza. Nie będzie mnie cały dzień... Reachel śpi? - pokazał palcem na przyjaciółkę.
 - Tak... - przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się.
On tylko kiwnął głową i machnął mi ręką. Zamknął drzwi tak głośno, że...
 - CARLOS! - wstała na równe nogi Reach.
Ja przewróciłam oczami ponownie i zaśmiałam się pod nosem.
 - Nie, nie "CARLOS!", tylko mój wujek. Coś tak skoczyła, ważoone?
 - Śnił mi się...
 - Znowu...?
 - Ale tym razem to był cudowny sen... - rozmarzyła się.
 - Dobra, dobra. Idziemy z dziewczynami na miasto! - skakałam z radości.
 - Czemu akurat dziś...? - zapytała opierając się łokciami i mówiąc zaspanym głosem.
 - Bo wujek ma dziś pierwszą zmianę !- nadal skakałam.
Reachel chyba nie załapała bazy... Ja przewróciłam oczami i przechyliłam głowę z niechęci.
 - Mój wujek ma dziś pracę... - wytłumaczyłam.
 - No to mu gratuluję... Ale co z tego...?
Ponownie przewróciłam oczami.
 - Spróbuję inaczej... Wujek ma pracę, ja, ty i reszta dziewczyn idziemy do miasta... - tłumaczyłam powoli. - Więc będziemy...?
Reachel pomyślała moment i nagle pstryknęła palcami i uśmiechnęła się.
 - Obłożone zakupami!
Uderzyłam się w czoło i zaczęłam jej tłumaczyć wszystko od początku.
 - Wujek ma pracę... My idziemy do miasta... Więc wujek nie będzie miał czasu wydzwaniać i pytać gdzie jesteśmy i o czym będziemy rozmawiać!
 - O... Racja... - zrozumiała Reach.
 - No nareszcie, ważoone...! - klasnęłam w ręce.

Reachel.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać komórki wokół siebie. Jak zawsze leżała koło poduszki. Chwyciłam ją i zaczęłam dzwonić.
 - Ty się idź oporządź, a ja dzwonię do dziewczyn.
Kate od razu wstała z łóżka i pobiegła do łazienki z uśmiechem na ustach. Ja tylko pokiwałam przecząco też z uśmiechem i zaczęłam jeździć po mojej liście kontaktów. Zaczęłam od Alex.
 - Halo? - odezwała się.
 - Siema. Wybierasz się ze mną i Kate na miasto?
 - Jasne. Spoko - zaśmiała się.
 - To spotykamy się o 12 przy fontannie? - zaproponowałam.
 - Okej. To do zobaczenia, Brown - zaakcentowała moje nazwisko.
 - Pa, Clark - także zaakcentowałam jej nazwsko.
Obie się zaśmiałyśmy i rozłączyłyśmy. Jechałam dalej, następna była Isabella.
 - Isabella! Halo, halo!
 - Halo, halo, Reachel! - zaśmiałyśmy się.
 - Spotkanie na mieście? Zakupy, pogaduchy?
 - Z przyjemnością! Gdzie i kiedy?
 - O 12 pod fontanną.
 - Super. Będę. To do zobaczenia!
 - Cześć! - rozłączyłam się.
Tak samo, szybko, zwięźle i na temat było przy Jay, Michelle, Jesse i Paris. Dlaczego? Bo odświerzanie się Kate przeciągało się, a ja też chciałam coś ze sobą zrobić. Trzeba było się spieszyć, bo była już 10. Kate nareszcie wyszła z łazienki. Rzuciłam się na nią.
 - Ważoone! Ile ty siedzisz w tej łazience?! Co ty robiłaś tyle czasu?
 - Malowałam paznokcie - odpowiedziała spokojnie.
 - Co robiłaś?!
 - Paznokcie. Patrz - pokazała mi swoje paznokcie - Morski! - pochwaliła się.
 - W morzu to ja ciebie zaraz utopię i paznokcie ci będą nieźle pasować do niego! - nawrzeszałam na nią - Wszystkie obdzwonione.
Zamknęłam się w łazience. Szybko umyłam zęby spoglądając co jakiś czas w lustro. Wyleciałam szybko z łazienki i pobiegłam do komody gdzie były moje ubrania. Wyciągnęłam wrzosową koszulkę na ramiączkach i dżinsowe szorty. Wróciłam do łazienki w zawrotnym tempie. Włosy rozpuściłam, rozczesałam i poprawiłam moją grywkę odrzucając ją trochę na bok. Nałożyłam tusz do rzęs i lekko fioletowy cień do oczu. Nie miałam na nic innego czasu. Spojrzałam na zegarek. Była już 11:38. Wybiegłam z łazienki nie patrząc pod nogi i niechcący wpadłam na Dark. Moje nogi splątały się ze sobą, ja upadłam, a Dark zapiszczała.
 - O rany. Mówiłam ci, żebyś nie plątała się nam pod nogami - ona tylko patrzyła na mnie swoimi czarnymi ślepiami - Chodź, idziemy na spacer.
Zapomniałam o Kate. Zaczęłam jej szukać po mieszkaniu. Nagle usłyszałam ją. Zajrzałam na balkon. Stała z telefonem w ręku.
 - No ja też tęsknię... Nie. Nigdzie się nie spieszę.
"Tak... Kendall to ma wyczucie czasu jak Carlos... Wbije w nieodpowiednim momencie..."
Otworzyłam balkon i wychyliłam się.
 - Ty, pani Nigdzie-Się-Nie-Spieszę! Mamy 15 minut na dojście do fontanny!
 - Tak. Tak. Wiem, ważoone - wróciła do rozmowy - Słuchaj nie mogę teraz rozmawiać. Sam słyszysz... Okej to pa. Też cię kocham.
Zaśmiała się sama do siebie i rozłączyła się. Ja się do niej uśmiechnęłam.
 - Wiesz, że mamy 15 minut na dojście do fontanny?! - mój uśmiech zniknął i pojawiła się złość.
Ona szybko schowała telefon do kieszeni spodenek i wybiegłyśmy z apartamentu zamykając go na kluczyk. Biegłyśmy przez dość długi korytarz. Wybiegłyśmy tak szybko, że wujek Dave nas nie zauważył. Gdy już byłyśmy poza hotelem spojrzałyśmy na siebie.
 - Nie pomyślałyśmy o tym, że on nas zobaczy...? - powiedziałam.
 - Yup... - kiwnęła głową Kate.
Szybko pobiegłyśmy prosto do fontanny. Dziewczyny już tam były. Pomachały nam i uśmiechnęły się.
 - Co tak długo? - zapytała Isabella.
 - Sorry... Ale ktoś najpierw malował paznokcie na morski kolorek, a potem wydzwaniał do kogoś... - spojrzałam na Kate wrogim wzrokiem.
 - Przepraszam bardzo, że dbam o swoje życie! - zaśmiała się.
 - Dzwonili do was chłopcy? - zapytała Isabella.
 - Mhm... - rozmarzyłam się - Świetnie się podobno bawią.
 - Tak! Do mnie Kendall dzwonił z 3 razy! - pochwaliła się Kate.
 - Tak? A do mnie 5! - wtrąciła się Jay i podeszła do niej.
 - Tak? A mi powiedział, że tęskni! - odegrała się Kate zbliżając się do Jay z wrogą miną.
 - Tak?
 - Tak!
 - Tak? A mi powiedział, że też tęskni!
 - Tak? A mi, że mnie kocha!
Dziewczyny dzieliły już tylko 4 milimetry.
 - Tak? - przechyliła głowę Jay.
 - Tak!
 - A mnie to powiedział 2 razy! - przygięła Kate jednym palcem, a po chwili ciszy - A teraz masz przedemną uklęknąć - machnęła ręką.
 - Teraz to ja cię walnę! - nie wytrzymała Kate.
Szybko ją chwyciłam za ramiona i odciągnęłam je od siebie.
 - Na przyszłość masz nauczkę, żeby przy Jay nie chwalić się czymkolwiek o kategorii: Kendall - szepnęłam do Kate.
 - A ty, Reachel? Jak się czujesz? - odezwała się Michelle.
 - Co?
 - No źle się czułaś... - wytłumaczyła Alex.
 - A to...! - przypomniałam sobie - Nie no, wporządku. To przez te wiadomości. Byłam pod presją. Ale już jest dobrze.
Wszystkie się uśmiechnęłyśmy i ruszyłyśmy do centrum handlowego. Alex zabrała ze sobą Daisy na smyczy. Dark była jeszcze zbyt mała na smycz, więc puściłam ją wolno z moich ramion. Ona i Daisy szły za nami spokojne. Spojrzałam na Isabellę. Miała coś na policzku, mocno przypudrowane. A ja dobrze znam Isabellę i wiem, że ona nie używa pudru.
 - Isabella? Co ty masz na twarzy? - zapytałam.
Ona odruchowo zakryła policzek.
 - Nie, to nic...
 - No powiedz. Jesteśmy przyjaciółkami, czy nie? Chyba, że przed nami masz tajemnice...
Ona spuściła głowę i westchnęła.
 - Mówiąc delikatnie... Zostałam wykorzystana fizycznie...
Wszystkie zamarłyśmy.
 - Co...? - nie dowierzała Alex.
 - No... W nocy wracałam sama do domu... No i mnie porwano...
 - Gdzie?
 - Do... o ile dobrze pamiętam... Do Colony Night Club...
 - O matko... Czemu nie powiedziałaś...?
 - Jakoś nie było okazji...
 - N-nie było okazji!? - krzyknęłam na nią.
 - No tak... - skrępowała się.
Ja tylko westchnęłam i uspokoiłam się.
 - Dobra, przepraszam. Ale powinnaś nam od razu powiedzieć.
 - No ja wiem... Nie wiedziałam jak zareagujecie...
 - Już nie mówmy o tym... Ale na przyszłość, mówimy sobie wszystko... - spojrzałam na Kate.
Przypomniało mi się jak wczoraj ona opowiedziała mi o swoim tajemniczym dziecinnstwie. Ona się tylko uśmiechnęła.
 - No to chodźmy do tego centrum, bo jestem głodna ciuszków - zaśmiała się Jesse.
Chwyciłyśmy się wszystkie pod ramię i ruszyłyśmy już weselszym krokiem. Nagle po paru minutach coś spadło na drogę i pokulało się na sam środek niej. Zignorowałam to. Szłyśmy dalej. Tylko zerknęłam za siebię, czy jest tam Dark. Daisy była, ale Dark - nie. Szybko zaczęłam jej szukać wzrokiem.
 - Dark? - zawołałam ją.
Zobaczyłam ją biegnącą prosto na drogę. Moje serce stanęło. Puściłam dziewczyny i pobiegłam za nią.
 - Reachel! - krzyczały za mną dziewczyny rozpaczliwie.
Złapałam ją na samym środku drogi w ramiona. Nagle usłyszałam trąbienie. Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Auto jechało prosto na mnie. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam się ruszyć z miejsca ze strachu. Nagle tchnęło się we mnie życie szybko odepchnęłam się nogą od jezdni i poturlałam z Dark prosto na równolegly chodnik. Gdy już otworzyłam oczy leżałam na nim. Moje serce waliło jak młotem. Sekundę potem dziewczyny były przy mnie.
 - Reach! Żyjesz?! - pomogła mi wstać Kate i Michelle.
 - Tak... Jakoś... - chwyciłam się za głowę.
Szybko spojrzałam na Dark. Była cała.
 - Dark! Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno rzucać się za byle jakimi rzeczami!
 - Wypluj to: "byle jakimi"... - powiedziała Jay.
 - Niby czemu?
 Ona wyciągnęła coś z pyszczka Dark i dała mi do ręki. Złoty pierścionek z małym diamentem.
 - O rany... Piękny... Może ktoś go zgubił? - szybko wstałam i rozejrzałam się dookoła siebie.
Zauważyłam jakąć dziewczynę kierującą się do centrum. Biegnęła bardzo szybko. Z tyłu była do kogoś bardzo podobna. Jeszcze raz spojrzałam na pierścionek.
 - Przepiękny... - powtórzyłam.
Paris wzięła go do ręki i obejrzała.
 - Ciekawe kogo on jest...
Ja tylko pokiwałam głową.
 - Ej! Poczekaj! - wyrwała go jej Isabella.
Wszystkie skierowałyśmy wzrok na nią. Ona zbliżyła pierścionek do lewego oka i kilka sekund się mu przyglądała.
 - Patrzcie. Tutaj jest wygrawerowany napis.
 - Co? - podeszłam do niej.
 - "W dniu rocznicy 1 roku razem. CP i SD"
 - Carlos Pena i Samantha Droke... - powiedziałam ciszej do siebie.
 - Tak... - pokiwała lekko głową Isabella.
Nagle Alex się opamiętała.
 - Wcale nie mamy pewności. Skąd wiemy, czy to jest pierścionek Sam?
 - Nie wymawiaj tego zdromnienia przy mojej osobie... - przytkałam jej usta.
Ona się wyrwała z mojego uścisku.
 - Ty serio myślisz, że ona by coś takiego zrobiła? - zaczęła znowu Alex.
Wszystkie się oburzyłyśmy.
 - "Że ona by coś takiego zrobiła"?! - powtórzyła po niej Kate - Alex! Ona prawie zniszczyła związek Reach! Wykorzystuje Carlos'a! Mam wymieniać dalej?!
 - Oj, no daj spokój. Ona jest serio spoko.
 - O tak - zmieniła ton na spokojniejszy - "Serio spoko". Dziewczyna rozwalająca cudzy związek tylko dlatego, że się się nie powiodło i manipulująca... cudzymi sercami!!! - wydarła się.
 - Dziewczyny! Znowu się pokłócimy - pogodziły je Isabella i Michelle.
 - One mają rację - przytaknęła Paris.
 - No ale po co by rzuciła tym pierścionkiem? - zaczęła znowu Alex.
Wtrąciłam się do rozmowy.
 - Dwa powody: ma to gdzieś, co się stanie z tym pierścionkiem, a dwa - chciała się mnie pozbyć. Zwabiła Dark, a wiedziała, że zaraz bym się za nią puściła. Dobrze, że się ruszyłam...
 - To o niczym nie świadczy! - krzyknęła już głośniej Alex.
 - Ile ty jeszcze będziesz ją bronić? Nie widzisz, co ta dziewucha wyprawia?!
Ona się uspokoiła.
 - Dobra... Chodźmy do tego centum... - powiedziała Michelle.
Tym razem miałam Dark na rękach. Byłyśmy już blisko centrum handlowego. Weszłyśmy przez obrotowe drzwi. Chodziłyśmy po niesamowitej ilości sklepów. Jay i Jesse ciągle mi pokazywały jakieś szorty, bluzki i sweterki. Mnie nic nie zauroczyło. Ciągle myślałam o tym pierścionku. Wszystkie ciągle latały po sklepach, ciągle coś znajdywały dla siebie. Ja sama tylko chodziłam za nimi, nie mogąc nic dla siebie znaleść.

Michelle.

Doszłyśmy do bardzo ekskluzywnego sklepu. Ceny były jak z kosmosu. Ale po zobaczeniu pięknych wystaw, Jay nas tam zaciągnęła. Sklep był ogromny, a ilość ciuchów była nieograniczona. Była też wystawa z kosmetykami. Podeszłam do niej. Lakiery przyciągnęły moją uwagę. Piękniejszych kolorów nigdy nie widziałam. Do mnie nagle podeszła Reachel, totalnie zrezygnowana.
 - Co tam masz? - zapytała się mnie.
 - Cudowne lakiery. Wybierz sobie. Ja stawiam - zachęciłam ją.
 - Nie, dzięki... Nie lubię malować paznokci...
 - Nie lubisz, czy nie chcesz...?
Machnęła tylko ręką od niechcenia. Ktoś nas podsłuchiwał zza wieszaka z ubraniami za nami. Nie chciałam tego sprawdzać. Myślałam, że się mylę. Wróciłam do wyborów lakieru. Nagle ktoś podszedł do tego samego stojaka z kosmetykami zakrywając twarz włosami, wzięła jeden lakier, a Reachel niespodziewanie szybko przeszła z mojej lewej strony na prawą. Dziewczyna zniknęła mi z pola widzenia. Reachel zaczęła leniwie patrzeć na błyszczyki. Niestety nic nie wybrała. Ja kupiłam jeden lakier pistacjowy. Wszystkie już prawie wychodziły ze sklepu. Chwyciłam Reachel za rękę i pobiegłyśmy w stronę bramek za dziewczynami.
 - Czekajcie! - krzyknęłam.
One stanęły przed wystawą machając do nas, żebyśmy się pospieszyły. Wybiegłyśmy przez bramki, które zaczęły piszczeć. Dwóch ochroniarzy złapało nas za bluzki. My przerażone spojrzałyśmy na nich.
 - Stop - powiedział jeden - Pokazać torebki - rozkazał.
Dziewczyny zatrzymały się i popatrzyły za siebię. Wszystkie zamurowało. Szybko podbiegły do nas.
 - My nic nie ukradłyśmy - tłumaczyłam nas.
 - Jasne. Torebki - rozkazał drugi.
Podałyśmy im je. Najpierw jeden przeszukał torebkę Reachel.
 - Co wyście zrobiły?! - szepnęła do nas Kate.
 - A bo ja wiem?!
 - Pusto - powiedział w końcu pierwszy ochroniarz - Teraz twoja.
Na serio nie wiedziałam, o co chodzi.
 - My nic nie ukradłyśmy! - wygranęła im Reachel - Wiecie, kim my jesteśmy?! Najwyraźniej nie! Ja jestem dziewczyną supergwiazdy z BTR!
Nagle jeden ochroniarz zatrzymał rękę w jednym miejscu mojej torebki i wyciągną łososiowy lakier. Wszystkie wytrzeszczyłyśmy oczy na niego.
 - Nic nie ukradłaś, nie? - powiedział ironicznie drugi ochroniarz.
Ze sklepu wyszła Droke z koleżanką. Obie były uśmiechnięte od ucha do ucha gdy nas zobaczyły.
 - Ej! To ona wsadziła jej ten lakier! - pokazała na Droke palcem Reachel.
 - Jasne - odpowiedział tylko krótko jeden.
 - No! Nie widzicie jak jej się gęba cieszy na nasz widok?!
 - Nie zwalajcie winy na zwykłą klientkę! - podniósł głos ten sam.
Jeden wręczył z powrotem torebkę Reachel, a drugi mnie zaczął prowadzić gdzieś.
 - Gdzie pan ją bierze? - wołała za nami Jesse.
Nic nie odpowiedział. Kierował się ze mną do jakiegoś pomieszczenia. Prawdopodobnie miałam tam czekać na policję.
 - Powtarzam, że ja jestem dziewczyną supergwiazdy! Wytocze panu proces! - krzyczała na gościa Reachel - Jestem Reachel Brown i będzie miał pan ze mną zaraz problem!
Ochorniarz nagle stanął i odwrócił głowę w jej stronę.
 - Brown? - zapytał cicho.
 - Tak! Tak! I jeśli pan zaraz mi nie odda przyjaciółki to będzie pan jeszcze bardziej biedny niż upośledzone dziecko bez lizaka! - wrzeszała dalej na niego Reachel.
On się odwrócił do niej i podeszedł.
 - To ty podpisałaś kontrakt z Eleonore Golberg...?

Reachel.

Ja się wyprostowałam.
 - Tak... Zgadza się.
On puścił Michelle i przeprosił za swoje zachowanie. Wrócił na swoje miejsce przy bramkach i już nic nie mówił. My wszystkie spojrzałyśmy na siebie ze zdziwieniem.
 - Reach... Może teraz tylko z tobą będziemy chodzić - zaśmiała się Kate.
Jak najszybciej ruszyłyśmy na kolejne podboje sklepów. Tylko tym razem byłyśmy bardzo uważne, koło kogo przechodziłyśmy. W końcu trochę zgłodniałyśmy. Z tego względu wjechałyśmy windą na najwyższe piętro, do restauracji. Ciągle się rozglądałyśmy za Droke. Zrezygnowałyśmy z poszukiwań, gdy byłyśmy już na górze. Szukałyśmy wolnych stolików. Usiadłyśmy przy stoliku przy barierkach. Każda zamówiła coś dla siebie. Ja wyciąglęłam znów pierścionek i patrzyłam na niego dobre parę minut. Nagle ktoś się głośno zaśmiał. Od razu poznałam ten śmiech. Powoli odwróciłam głowę i z drugiej strony, zaraz za filarem siedziała Droke z tą koleżanką. Klepnęłam Kate lekko w ramię i dyskretnie pokazałam palcem na Droke. Reszta też spojrzała na nią.
 - Zaraz jej złoję skórę... - ruszyła się z krzesła Michelle.
My szybko ją zatrzymałyśmy, a ona usiadła.
 - Co? - oburzyła się.
 - Zostaw ją. Nie jest tego warta - powiedziała Isabella.
 - Poobserwujemy ją - zaproponowałam.
Wszystkie kiwnęły głową i co kilka sekund zerkałyśmy na naszego wroga. Kiedy już zjadłyśmy nasze zamówione jedzenie, siedziałyśmy jeszcze z 10 minut. Nagle obie wstały od stolika. My znowu dyskretnie spojrzałyśmy na nie. Przechodziły koło nas.
 - Powiedz mi, na co mi ten głupi pierścionek?! - oburzyła się Samantha.
Koleżankę zamurowało. Obie przystanęły prawie przy naszym stoliku do siebie twarzą w twarz.
 - Powiedz mi, czy on kiedykolwiek coś znaczył dla mnie!
Jej koleżanka nic nie odpowiadała.
 - Słuchaj, Gaby. Znamy się już trochę czasu i powinnaś wiedzieć, co on dla mnie znaczy. Ogólnie? Wkurza mnie ten facet, okropnie! Uważa mnie za miłą Sammy, która kocha łaskotki. I się myli! Film wyszedł fatalnie! I to jest nie tylko moja opinia! Nie zarobiłam praktycznie nic na nim! Zadaję się z tym frajerem tylko dla paru groszy! Jestem na krawędzi, nie rozumiesz?! - nakrzyczała na koleżankę.
Wszystkie przysłuchiwałyśmy się "rozmowie". Nie było to nic nowego dla nas. Jednak Alex trochę się speszyła. Spojrzałyśmy na nią mówiąc wzrokiem: "A nie mówiłyśmy?!".
 - Jeśli tak bardzo się boisz o jego uczucia, to leć do niego! Droga wolna! - krzyknęła na nią jeszcze raz.
Gaby nic nie powiedziała. Chyba wyszło na to, że się pokłóciły. Obie się rozdzieliły. Gaby machnęła zrezygnowana ręką i odeszła od Droke. Samantha ruszyła zdenerwowana w drugą stronę. My spojrzałyśmy na siebie z kwaśnymi minami. Przy naszym stoliku nastała bardzo krótka cisza.
 - To jak? Idziemy? - zapytała Jay.
 - Nie. Zostańmy jeszcze chwilę. Za dużo zjadłam... - powiedziała Jesse.
 - Ja muszę iść do ubikacji. Zaraz wracam - wstałam od stolika.
 - Reach... - złapała mnie za rękę Kate. - Nie zabij jej...
 - Co? Nie... Idę do toalety... - lekko wyrwałam się z jej uścisku i ruszyłam pewnym krokiem w kierunku toalety za rogiem.
Już chwytałam za klamkę i zauważyłam po drugiej stronie Droke. Obejrzałam się za siebię i zaczęłam powoli stawiać kroki ku barierki. Samatha zjeżdżała po ruchomych schodach na sam dół. Ja ją tylko podglądałam z góry. Serce mi biło coraz mocniej w obawie, że mnie zauważy i ją spłoszę, cokolwiek chciała zrobić. Gdy już zjechała na sam dół usiadła przy fontannie i zaczęła się rozglądać po parterze.
"Czekasz na kogoś...?"
Przestało mnie obchodzić, czy dziewczyny już wiedzą, że poszłam "zabić" Droke. Minęło chyba z 5 minut, a ona nadal siedziała przy fontannie i rozglądała się. Już miałam odchodzić, ale nagle jakiś chłopak podszedł do dziewczyny. Chłopak podszedł do Droke i pocałował ją w usta. Mnie przeszedł dreszcz. Nareszcie dowiedziałam się o czymś, czego o niej nie wiedziałam. Oboje się zaśmiali do siebie i chłopak ją pociągnął za rękę, żeby wstała. Podniosła się i bliżyli się do siebie. O czymś ze sobą cicho rozmawiali. Nagle zadzwonił telefon. Szybko wyciągnęłam go z kieszeni spodenek i odebrałam go.
 - Halo?
 - Cześć, Reachel. Co tam?
Już miałam odpowiedzieć, że nic nowego, ale przypomniał mi wypadek z Dark, pierścionek Droke, nowy chłopak i to jak ona okłamuje Carlos'a. Zerknęłam na dół, na Samanthę i jej tajemniczego towarzysza. Zastanawiałam się, czy mu o tym wszystkim mówić.
 - Carlos?
 - No co?
 - Amm... Wiem, że mi nie uwierzysz... Ale myślę, że powinieneś wiedzieć...
 - Chodzi o Sam...?
We mnie się kolejny raz zagotowało po usłyszeniu tego zdrobnienia.
 - Ona nie jest taka jaka się tobie wydaje - mówiłam bardzo ostrożnie, ale Carlos mi przerwał.
 - Ja wiem, że nie jesteś do niej przyzwyczajona. Ciągle miałem czas dla ciebie, ale ona wróciła... i mnie poniosło kiedy wyrzuciłem cię z domu... I ja cię za to bardzo przepraszam... Ale nie możemy się pokłócić o moją byłą.
Trochę się uspokoiłam po słowie "byłą". Jednak to nie zmieniało faktu, że nie chciał wysłuchać, co mu miałam do powiedzenia.
 - Słuchaj. Ja rozumiem, że mi nie wierzysz, bo znasz ją dłużej niż ja. Ale mylisz się co do niej.
 - A ja ci powtarzam, że nie masz o co być zazdrosna.
 - Dasz mi dokończyć?! - uniosłam się trochę.
Byłam pod wrażeniem, że Carlos jeszcze się nie rozłączył.
 - Dobra, mów - powiedział spokojnie.
 - Ona się stara o ciebie znowu, bo... - ponownie nie dał mi dokończyć.
 - Przepraszam cię... Wzywają mnie. Zaraz mam próbę. Zadzwonię potem... Dobrze...?
Ponowne zażenowanie opanowało całe moje wnętrze.
 - No dobra... Ale na pewno?
 - Obiecuję, że potem wysłucham każdego twojego słowa - przyrzekł mi.
 - To do usłyszenia...
 - Pa - pożeganł się i rozłączył.
Zdenerwowana też sie rozłączyłam i komórkę włożyłam do spodenek. Jeszcze raz zajrzałam na wiedźmę Droke i skwasiłam się widząc jak się obściskują i całują. Nie mogłam tego widoku znieść. Wróciłam drogą powrotną. Wyszłam zza rogu i zaraz obok o ścianę była oparta Kate. Miała założone ręce na piersiach, a nogi ułożone w kształcie litery "X". Jedną nogą lekko uderzała o wypastowane kafelki centrum. Jej wzrok chciał mnie zabić.
 - Do łazienki, tak? - powiedziała zdenerwowana.
 - No tak... - powiedziałam niepewnie.
Ona się odepchnęła od ściany i podeszła do mnie. Chwyciła mnie za ramię i zaprowadziła przed drzwi łazienki.
 - Droga Reachel... Drzwi łazienki są tu - pokazała palcem na drewniane drzwi - To tutaj się załawia potrzeby fizjologiczne i wyładowuje złość. Nie na twoim telefonie, nie na barierce, która jak widzę jest nieźle przez ciebie obdrapana, ważoone... - wymądrzała się wyraźnie złośliwie.
 - Weź się nie czepiaj! Tutaj...
 - ...się całuje była Carlos'a z jakimś napakowanym schabem. Ważoone, wiem - położyła mi na ramieniu rękę.
Nie rozumiałam, czemu najpierw mówi tak jakby nic nie wiedziała, a potem: "Ważoone, wiem".
 - Ale miałaś już się nie denerwować. Pamiętasz? - zdjęła swoją rękę z ramienia.
 - Nie...
Ona pochyliła głowę, ale oczu ze mnie nie spuszczała.
 - No dobra, może jednak dostaję w kość od życia ostatnio. I może się wpakowuję w jeszcze większe kłopoty mówiąc o tym Carlos'owi. Ale potem wyjdzie na to, że wiedziałam i nie powiedziałam.
 - Zostaw ją. W końcu sama wpadnie. Idziemy dalej do miasta - ponowie chwyciła mnie za rękę za sobą.
Ja ostatni raz spojrzałam na ściaskającą się parę. Dziewczyny już wstawały od stolika i przeciągały się po dłuższym siedzeniu.
 - I co? Żyje? - zapytała Alex złośliwie.
Obie nic nie odpowiedziałyśmy. Uznałyśmy, że z Alex nie ma po co gadać o Samanthcie. Zabrałyśmy swoje torebki i wyszłyśmy z centrum. Nasze kolejne miejsce do nawiedzenia była fontanna. Zmęczone długim spacerem usiadłyśmy na marmurowej fontannie. Cieszyłyśmy się ciszą wkoło siebie. Porozmawiałyśmy o dzisiejszych incydentach. Zeszło nam parę godzin na tej rozmowie. Łącząc to, że jeszcze pochodziłyśmy po plaży... Była już 16 godzina. Musiałyśmy się wszystkie pożegnać. Ja i Kate miałyśmy najbliżej dom. Pomachałyśmy ostatni raz i ruszyłyśmy wolnym krokiem do hotelu.
 - Serio powinnaś się nie przejmować - powiedziała Kate.
 - Powinnam się nie przejmować, że była mojego chłopaka wróciła w wielkim stylu i że go na dodatek wykorzystuje i do tego ma swojego... - nie mogłam znaleść odpowiedniego słowa.
 - ...napakowanego schaba... - dokończyła za mnie.
 - No właśnie... - przytaknęłam.
 - Nie warto. Carlos i tak nie będzie cię słuchać. Za długo ją zna. Ona w końcu sama wpadnie.
 - Wątpię... Ona jest niezłą aktorką, z resztą jak zauważyłaś...
Nastąpiła chwila ciszy.
 - Ważoone, masz go! - szturchła mnie nagle w ramię i zaczęła uciekać.
 - O żesz ty! - zaśmiałam się i zaczęłam ją gonić.
Nie mogłam jej dogonić. Byłam już strasznie zdyszana. Ale nie dałam za wygraną. Dalej biegłam za nią. Obie się strasznie śmiałyśmy biegając. Przebiegłyśmy z szybkością światła przez recepcję i po schodach na górę, prosto do naszego apartementu. Kate nacisnęła mocno na klamkę i wbiegła do mieszkania. Kiedy też wbiegłam do środka i nagle upadam na coś. Coś krzykło z bólu i zaśmiało się głośno. Kate chyba przepadła przez próg kuchni. Obie się zaśmiałyśmy wyłożone na ziemi. Po 2 minutach wstałyśmy ledwo żywe. Postanowiłyśmy, że pójdziemy do jej pokoju. Kate poszła przodem. Wchodząc do pokoju Kate nagle stanęła. Ja chwyciłam ją za ramiona.
 - Coś tak zamarzła, ważoone? - zaśmiałam się.
Oceniłam gdzie patrzy. Ja także zamarzłam. Przy oknie z blokiem w ręku stał wujek Dave. Niezadowolony.

Kate.

W moim pokoju stał mój wujek z moim blokiem, w którym malowałam dziś rano. Byłam przerażona.
 - C-co ty tu robisz, wujku...? - zapytałam.
 - Mam prawo nie odpowiadać na to pytanie. Za to mnie należą się wyjaśnienia - pokazał na mój blok.
Spojrzałam na Reachel. Domyślała się, o co chodzi.
 - Chyba mi coś obiecałaś - dodał.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.
 - Mówiłaś, że nic was nie łączy! - dodał znowu.
Zebrałam się w sobie.
 - Złożyłam ci obietnicę, ale Kendall'a poznałam parę dni później! Nic na to nie poradzę!
On rzucił moim blokiem o parapet.
 - A co mnie to obchodzi?! To jest gwiazda! Celebryta! Złamie ci serce i będziesz płakać po nocach! Ten gnojek jest rozpieszczoną gwiazdą!
Moje serce pękło... Poleciały mi po policzku 3 łzy. Wybiegłam z pokoju prosto na balkon. Oparłam ręce o barierkę i spojrzałam w niebo. Ktoś wszedł na balkon i podszedł do barierki bok mnie. To była Reach. Patrzyłyśmy razem coraz ciemniejsze niebo.
 - Nie przejmuj się... - położyła mi rękę na ramieniu.
 - No nie wiem...
Kolejne minuty ciszy coraz bardziej łamały moje serce. W końcu odwróciłam głowę do przyjaciółki.
 - Dzięki... - powiedziałam do niej.
 - Jesteśmy przyjaciółkami... - uśmiechnęła się.
 - Ważoone...? - pokazałam żółwika.
 - Ważoone... - przybiła go i obie się uśmiechnęłyśmy.

1 komentarz:

  1. , nienawidzę ci ważoone za to że znowu mnie wkręciłaś X D zapomnij o tym, że się znamy rok ! X DDDD i idź ryć ze śmiechu X DDDDD

    OdpowiedzUsuń