sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 38 [ koniec wakacji.. ]

Reachel.

Po rozmowie z Carlos'em Kate zadzwoniła do Kendall'a, że wszystko w porządku i żeby się nie martwili.
 - No to kamień z serca. Napewno zaraz wróci. A my mamy dla was niespodziankę! - powiedział podekscytowany Kendall.
 - Niespodziankę? - zmarszczyła czoło Kate i uśmiechnęła się.
 - Z okazji urodzin Carlos'a Steve załatwił nam Skype'a! Możemy za jakieś 3 godziny się zobaczyć przez internet!
 - Super! Najwyższy czas! - ucieszyłyśmy się.
 - To wyczekujcie nas za jakąś godzinę. Zadzwonimy na Skype'a Kate.
Kate podała Kendall'owi swoją nazwę użytkownika, pożegnała się i rozłączyła. Szybko chwyciłam za swój telefon i zaczęłam dzwonić do reszty dziewczyn. Chciałam, żeby one też ich zobaczyły. Wszystkie strasznie się ucieszyły na tą wiadomość. Dziewczyny przybiegły jaknajszybciej do apartamentu Kate z wielkimi uśmiechami, że zobaczą nareszcie swoich chłopaków.
 - Co wy na to, żeby zrobić jakieś dekoracje? Niech Carlos widzi, że bawimy się razem z nim! - wpadłam na pomysł.
 - Ważoone! Jesteś genialna! - podskoczyła z podekscytowania Kate.
Zabrałyśmy się za małe dekoracje. Kate znalazła w szafie stare dekoracje. Serpentyny zawisły na lampie, paprotkach, które były na ściennych półkach. Jay zajęła się wycinaniem literek z papieru, aby potem je przywiesić do firanki. Nadmuchałyśmy z 20 kolorowych balonów i porozrzucałyśmy je po całym pokoju. Jay skończyła wycinać literki i przypięła je w odpowiedniej kolejności na firance.
 - Happy B'day Carlos! Much Love from LA!- przeczytała ostrożnie Jay patrząc, czy nie zrobiła jakiegoś błędu.
 - Super! - przybiłam jej piątkę.
 - Spisałyśmy się, dziewczyny! - przybiła każdej piątkę Isabella.
 - Czekajcie! - zatrzymałam je - Co z tortem? To, że tam nie będziemy nie oznacza, że będziemy obchodzić jego urodziny bez tortu!
Szybko pobiegłyśmy do kuchni i zabrałyśmy się za wypieki. Miałyśmy jeszcze 2 godziny.
 - Macie jakiś pomysł na niego? - zapytała Isabella.
Kate wyciągnęła telefon z kieszonki spodenek i zaczęła czegoś szukać.
 - Co powiecie na coś takiego? - zapytała i pokazała nam telefon.
Na nim była fotka tortu "tęczy". Na zewnątrz był marcepan, a w środu z 5-6 kolorowych warstw.
 - Zrobimy taki sam, tylko, że nie będziemy się cackać z innymi kolorami. Zrobimy fioletowy! - powiedziała ponownie Kate i zaczęła szukać przepisu.
Podeszłam do przyjaciółki i polożyłam jej rękę na ramieniu.
 - Ty to czasem masz kretyńskie pomysły, ale ten jest genialny, ważoone! - przyznałam.
Zaczęłyśmy postępować według przepisu z internetu. Wszystkie coś robiłyśmy. Były częste problemy i nieporozumienia, ale efekt końcowy był nieziemski. Na marcepan wysypałyśmy parę M&M'sów i dodałyśmy trochę śmietany na górę. Ponownie przybiłyśmy sobie piątkę. Pozostało nam 5 minut. Wszystkie usiadłyśmy szybko przed komputerem i czekałyśmy na cichy dzwonek Skype'a.
 - Ile już czekamy...? - zapytała zrezygnowana Isabella.
 - Dziesięć minut... - odpowiedziała Michelle.
 - Nie zadzwonią... - westchnęła Alex.
 - Myślisz, że skłamali, że zadzwonią?! - oburzyła się Kate.
 - Na to wychodzi...
 - Nie! - krzykłyśmy na nią.
 Nagle rozległ się dzwonek. Wszystkie wlepiłyśmy oczy w ekran. Kate wcisnęła rozmowę wideo. Czekałyśmy z niecierpliwością na włączenie się ich kamerki. Doczekałyśmy się. Zobaczyłyśmy naszych ukochanych... a raczej ich ukochanych, bo nie było Carlos'a.
 - Cześć! - pomachałyśmy im.
 - Hej, dziewczyny! - uśmiechneli się na nasz widok.
 - Gdzie Carlos? - zapytałam.
Oni popatrzyli się na siebie.
 - No nie wrócił jeszcze... - odpowiedział James.
 - Mówiłyście, że jest w restauracji - odezwał się Kendall.
Kate spojrzała na mnie, a ja na nią.
 - No bo tak powiedział... - wytłumaczyłam.
 - A wy dzwoniliście do niego? On wie, że rozmawiamy wogule? - zbliżyła się Paris do ekranu komputera.
James podrapał się tylko po głowie i spuścił głowę.
 - Nie odbierał.
 - Włączyła się automatyczna sekretarka... - dodał Logan.
 - No okej, ale to niemożliwe, że tak długo... - urwał Kendall - No bo... Co za idiota siedzi w restauracji parę godzin?
Zdawałam sobie z tego sprawę, że to jest nierealne. Ale bałam się przyjąć coś innego do moich myśli. Wolałam pozostać przy nadzieji, że zaraz wróci z uśmiechem na ustach.
 - Zrobiliśmy mu piękne dekoracje! - pochwaliła się Jay rozładowując napiętą atmosferę.
Ja jednak nie reagowałam na Jay. Prosiłam w duszy, żeby już wrócił. Nagle coś trzasnęło, a głowy chłopaków z kamerki przeniosły się w kierunku uderzenia.
 - Stary! Gdzie byłeś?! - krzyknął James.
 - Nieważne - odpowiedział cicho, a za razem obojętnie dobrze znany mi głos.
W kamerce pokazał się Carlos. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do niego.
 - Hej, dziewczyny! - przywitał się pokazując swoją dłoń.
 - Carlos! Gdzie byłeś tak długo? - zapytałam.
 - Mówiłem. Nieważne - zachował swoją kamienną twarz.
Zmieszałam się, ale reszta nadal była w szampańskich humorach.
 - Patrz! Świętujemy razem z tobą! - pokazała Kate na dekoracje i balony.
 - Extra! Kto to wymyślił? - rozglądał się po pokoju przez kamerkę.
 - Reach, oczywiście - poklepała mnie po ramieniu Michelle.
Lekko się zarumieniłam, spuściłam głowę i nieśmiało się uśmiechnęłam. Podniosłam trochę wzrok na Carlos'a, a on się do mnie uśmiechnął. Spadł mi kamień z serca. Tyle czekałam, aby zobaczyć znów jego uśmiech. Carlos dołączył się do chłopaków i usiadł na kanapę przed kamerką.
 - Ty, stary! Ja ci jeszcze od rana życzeń nie złożyłem! - zwrócił się do Carlos'a Kendall.
Kendall uderzył go lekko w jego prawy bok pięścią śmiejąc się. Carlos zasyczał z bólu i chwycił się za miejsce uderzenia. Mnie przeszedł dreszcz i spojrzałam badawczo na niego.
 - Nie bądź mięczakiem! Hahaha! Chodzisz na siłownię i się zwijasz z bólu po muśnięcu ręką? Hahaha! - wyśmiał go Logan.
 - Mam zakwasy - usprawiedliwił się Carlos jeszcze trochę masując bok.
 - Ty...? Zakwasy...? - nie dowierzałam.
 - No właśnie. Kiedy ty ostatnio miałeś zakwasy? - odwócił się znowu do niego Kendall.
 - Kiedyś musi być ten kolejny raz - powiedział dość przekonująco.
Nagle zauważyłam jak James szturcha Logan'a. Logan mu kiwnął głową i zaczął coś pstrykać na telefonie. James popatrzył na nas i przyłożył palec do ust, a Logan schował telefon. Nagle do pomieszczenia wleciał Dustin krzycząc:
 - Todo lo Mejor!
Carlos skoczył na te słowa i zaczął się śmiać.
 - Co to znaczy? - zapytała się mnie Kate.
Wszystkie spojrzały na mnie pytając wzrokiem. Przypomniałam sobie, kiedy na urodziny James'a Carlos powiedział to samo. Potem, jak Alex się zabrała za James'a, zapytałam się go co to znaczy. Odpowiedział, że to po hiszpańsku "Wszystkiego Najlepszego!". Opowiedziałam im to w skrócie, a one zareagowały jedno znacznie:
 - Ahaa...
Dustin przeraził mnie i Kate. Popatrzyłyśmy na siebie ze strachem w oczach. Chłopak przefarbował się z brązu na blond. To nawet nie był blond! Prawie cielisty. Kolor skóry twarzy zmywał się z kolorem włosów i to wyglądało jakby był łysy. Obie zaczęłyśmy się śmiać. Zostaw wniesiony tort urodzinowy i została zawieszona piniata. Zabawa trwała na całego. My oczywiście też tańczyłyśmy, śmiałyśmy się i przeżywaliśmy wszystko razem z chłopakami, tylko przez kamerkę. Kendall założył Carlos'owi fioletową bandankę na oczy i w ręce włożył mu kij bejsbolowy. Carlos zaczął nim machać w około siebie szukając piniaty. Przez przypadek uderzył Dustina w głowę, ale ja i Kate z tego się najgłośniej śmiałyśmy. Przy rozpakowywaniu prezentów Carlos bawił się najlepiej. Od Kendall'a dostał nowe okulary przeciwsłoneczne RayBany, fioletowe. Strasznie się ucieszył. Od James'a dostał płytę John'a Legend'a, a od Logan'a zdjęcie z autografem Megan Fox. Wszyscy zaśmiali się z ostatniego prezentu.
 - Logan oczywiście po prezenty chodzi do kobiet! - zaśmiał się Carlos.
 - Chyba Reach ma konkurencję co, Carlito? Hahaha! - odezwała się z uśmiechem na ustach Kate.
 - W żadnym razie! - powiedział i schował twarz w dłonie.
Oczywiście nie obeszło się bez naszego tortu!
 - O, matko! - ucieszył się chłopak - Jest super!
 - Szkoda, że nie możesz go spróbować... - zmartwiłam się.
 - Wystarczy mi, że go zrobiłyście - uśmiechnął się.
Zjadłyśmy torta. Był przepyszny!
 - Na urodziny Logan'a i Kendall'a też robimy torta! - postanowiła Jesse.
 - Nie ma innej opcji! - odezwał się James - A mnie nie zrobiliście torta...
 - Maslow...? - włączyła się do rozmowy Alex.
 - Co...?
 - Walnął cię ktoś tak kiedyś pożądnie w łep? - zapytała - To moje pocałunki to nie wystarczą i ty chcesz tort?!
 - Całowałaś go?! - wtrąciła się Jesse i Paris.
Ja uderzyłam się rękę w czoło.
 - Czy mówiłaś mi ostatnio, żeby się nie chwalić różnymi rzeczami...? - zwróciła się do mnie Kate.
 - Tak... Między o takich rzeczach mówiłam... - pokazałam ręką na Paris, Jesse i Alex.
Naszczęście obeszło się bez rękoczynów.
 - To były najlepsze urodziny w moim życiu - powiedział Carlos uśmiechając się.
Był już wieczór. Zaraz miał wrócić wujek Kate. Musiałysmy szybko zrobić porządek.
 - Miejmy nadzieję, że za rok będziemy razem obchodzić twoje urodziny - zasmiała się Kate.
 - Też tak myślę.
 - Mamy dla was niespodziankę! - Kendall wstał wkońcu ze sofy.
 - Znowu? - załamała głowę Kate i Jay.
 - Z tego względu, że odwołano nam koncert w Salt Lake i Las Vegas, będziemy w LA o 3 dni wcześniej! - pochwalił się James.
 - Woo Hoo! - ucieszyłyśmy się.
 - Poczekajcie. Zróbcie to jeszcze raz... - powiedział Carlos
My spojrzałyśmy na siebie. 
 - Woo Hoo...? - powtórzyłyśmy.
 - Z uczuciem! - rozkazał James kiwając głową i pokazując, żebyśmy powtórzyły.
 - WOO HOO! - krzyknęłyśmy głośniej.
Oni zaczęli bić brawa. 
 - To super pomysł na piosenkę! - powiedział Carlos.
 - Jak będziemy lecieć do Oklahomy to napiszemy ją, żeby potem ją zaśpiewać - dodał Kendall.

***

Ja i Kate spojrzałyśmy na zegarek. Za równe 15 minut miał wrócić ze zmiany wujek Dave. Wszystkie zaczęłyśmy wypuszczać z balonów powietrze, ściągać serpentyny, napisy i inne dekoracje i szybko posprzątałyśmy po torcie. Dziewczyny zaczęły już się zbierać, bo było już późno. Pożegnały się ze swoimi chłopakami i wybiegły z apartamentu śmiejąc się. Zostałam znowu sama z Carlos'em, Kate i Kendall'em. Kate usiadła ze mną przed komputerem i zaczęła się patrzeć na Kendall'a, a on robił dokładnie to samo. 
 - Reach...? - zapytał Carlos po krótkiej ciszy.
Ja tylko spojrzałam na niego.
 - Ja ty wytrzymujesz beze mnie w tym LA...? - uśmiechnął się szczerze.
 - Jakoś muszę... - powiedziałam z kamienną twarzą - Kate mnie okropnie denerwuje - zaśmiałam się.
Ale ani ona, ani Kendall nie zareagowali.
 - Jeszcze tylko 13 dni... - powiedział patrząc na mnie.
Nagle usłyszałam kroki. Kate obudziła się i spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. 
 - Musimy już kończyć... - powiedziałam. 
 - Tak, my też. Musimy zaraz lecieć na samolot - powiedział Kendall.
Kroki były coraz głośniejsze.
 - Kiedy się zobaczymy...? - zapytałam ze smutkiem w głosie.
 - Niedługo... - odpowiedział brunet.
 - Kochamy was, wiecie? - odezwała się Kate.
 - No jasne - zaśmiali się - Też was kochamy - uśmiechnęli się.
Okienko rozmowy wyłączyło się, a drzwi do pokoju Kate otworzyły się. A w nich stanął wujek Dave. 
 - Z kim rozmawiacie? - zapytał.
 - Ze sobą - odpowiedziała szybko i stanowczo Kate. 
On tylko rozejrzał się po pokoju i zamknął drzwi. Spojrzałyśmy na siebie i odetchnęłyśmy z ulgą. 

[13 dni później]

W ten dzień, popołudniu mieli wracać chłopcy z wakacyjnej trasy. Umówiłyśmy się z dziewczynami w parku, aby czekać na telefon od chłopaków. Dark nie chciała zostać sama w domu, więc wzięłam ją ze sobą. Ulokowała sobie miejsce pod moją ławką. Nagle komuś zadzwonił telefon. 
 - Halo? - to był telefon Isabelli - Tak? Ekstra! Naprawdę...? - uśmiechnęła się - To do zobaczenia! Pa.
Wszystkie rzuciłyśmy się na nią z pytaniami.
 - I co? - zapytała Jay.
 - O której będą? - zapytała Kate.
 - Logan powiedział, że około 12:30 - powiedziała chowając telefon - I powiedział, że tęskni za mną - uśmiechnęła się Isabella.
 - Że co proszę?! - zdenerwowała się Michelle. 
"Znowu to samo... Czy one nie umieją się nauczyć tej reguły...?" - uderzyłam się w czoło.

***

Dobiegłyśmy na lotnisko i była godzina 12:25. Czekałyśmy na nich szukając ich wśród tłumu. Była godzina 12:35, a ich nadal nie było. Nagle telefon Kate zadzwonił. Byłam zaraz obok Kate, więc słyszałam każde słowo w telefonie.
 - Kate? - zapytał Kendall w słuchawce.
 - Kendall? Gdzie ty jesteś?
 - Bliżej niż ci się wydaje... - powiedział tajemniczo, a za razem realistycznie, jakby stał zaraz na nami.
Nagle oczy Kate zasłoniły dłonie całe w bransoletkach z muliny. Przyjaciółka odsłoniła dłonie z twarzy i odwróciła się do osoby za nią.
 - Kendall! - rzuciła mu się w ramiona.
Jakieś 2 dziewczyny zapiszczały. Poznałam po głosie, że to były Isabella i Michelle. Logan je połaskotał, gdy nie patrzyły. Obie zaczęły się śmiać i przytuliły go. Coś psiknęło za moimi plecami. Za plecami Paris, Jesse i Alex stał James. Psiknął nad ich głowami swoim dezodorantem. One od razu poznały ten zapach i zaczęły się śmiać i tulić do niego. Jay podeszła do Kendall'a i Kate, którzy się cały czas tulili. Poklepała chłopaka po ramieniu, a on od razu puścił Kate i zaczął się witać z Jay. Kate podeszła do mnie. 
 - A gdzie Carlos? - zapytała z uśmiechem.
 - Nie ma go... 
Nagle daleko z tłumu wyłonił się on. Moja smutna twarz rozweseliła się na jego widok. Spojrzałam na Kate.
 - No leć do niego... - klepnęła mnie w plecy i zaśmiała się.
Moje oczy zwróciły się ku Carlos'owi. Zaczęłam pędzić prosto do niego. Przytuliłam go tak mocno jak potrafiłam. 
 - Tęskniłam... - mówiłam prawie przez łzy.
 - Ja jeszcze bardziej...
Do niego podbiegła Dark. On mnie puścił i podniósł małą Dark.
 - A ty troszkę urosłaś, nie? - zaśmiał się.
Słodko ze sobą wyglądali. Nie chciałam tego stracić. Bo to było zbyt piękne w tym momencie. Carlos sobie o czymś przypomniał, bo odłożył Dark na ziemię i zaczął czegoś szukać w kieszeni spodenek.
 - Mam coś dla ciebie... - wyciągnął rękę przed siebie.
Otworzył ją, a w niej był wisiorek ze srebrnym kluczykiem. Moje oczy się zaświeciły od łez. 
 - Z prawdziwego srebra. Kupiłem ci go w Chicago... - uśmiechnął się - Daj. Założę ci - pokazał, żebym się odwróciła.
Na mojej szyi zawisł piękny prezent. Przytuliłam go jeszcze raz.
 - Dziękuję...
 - Nie ma za co... - szepnął mi do ucha. 

***

Szliśmy wszyscy do domu chłopaków, aby tam uczcić ich powrót. Carlos trzymał mnie za rękę, a obok nas grzecznie szła Dark. Dzień robił się pochmurny. Ale nie zwracałam na to większej uwagi. Patrzyłam tylko na niego. Brakowało mi go. Nawet bardzo. On co jakiś czas spoglądał na mnie i uśmiechał się. Logan otworzył bramkę i drzwi wejściowe. Przeżyliśmy szok. Dom był pełen śpiących ludzi. 
 - Co tu się dzieje?! - krzyknął James.
Wszyscy się w momencie obudzili. Powstawali z kanap, foteli, a nawet ziemi. Od razu było widać, że są pijani.
 - Co tu się dzieje?! - powtórzył pytanie Logan.
Nagle z kuchni wyszła Droke. Ja się w ogóle nie zdziwiłam, ale Carlos za to bardzo. 
 - Sam...? - nie dowierzał.
 - Cześć, Carlos! - zaśmiała się.
 - Co tu się dzieje? - po raz 3 padło to pytanie.
 - No... Tutaj...? - zastanowiła się chwilę - Zorganizowałam imprezę na twój powrót - powiedziała w końcu.
Carlos patrzył na nią wrogim wzrokiem, nagle ten wzrok zniknął. Puścił moją rękę, podszedł do niej i ją przytulił. Czułam, że zemdleję. We mnie obudził się ogień.
 - Carlos! Zapomniałeś, co ci mówiłam?! Ona mieszka z miliarderem! Nic dla niej nie znaczysz! Ma cię w głębokim poważaniu! - zdenerwowałam się. 
 - O, to ty też tu jesteś? - zaśmiała się, kiedy on ją puścił.
 - Dla ciebie jestem Reachel Brown! - podkreśliłam zwracając się do niej - I chyba muszę ci coś powiedzieć, bo on chyba nie ma śmiałości. Jesteś podstępna, kłamliwa i okropna! A twoje zachowanie nie pomaga ci w tej sytuacji! On kocha tylko mnie! Ty go nie raz już zraniłaś! Nie wspomnę, ile razy ze sobą zerwaliście i wracaliście do siebie! Nie zasługujesz na takiego faceta jak on!
On patrzył na mnie z lekko otwartymi ustami. 
 - Mm... Ona cię uważa za nie wiem jakie bóstwo... - zwróciła się do niego prawie ze śmiechem - Czyli jej nie powiedziałeś...? - zaśmiała się.
Ja zmarszczyłam czoło i zmrużyłam oczy.
 - O czym...? - zapytałam.
 - Powinieneś być bardziej szczery ze swoją ukochaną... - ponownie zarechotała.
Spojrzałam na prawie już bladego chłopaka.
 - Nie wierzę, że nie zauważyłaś żadnych niepokojących rzeczy w jego osobie... - uśmiechnęła się wrogo.
 - Nie rozumiem... - nagle przypomniało mi się jego zachowanie z tych 2 dni przed urodzinami i w dzień urodzin.
Ale nadal nie wiedziałam, o co chodzi.
 - Zadzwonił do mnie dzień przed jego urodzinami i mi powiedział jak ja to go zraniłam i że nie chce ze mną rozmawiać. Ale ostrzegł mnie, że zrobi coś, co nie będzie mi dawało spać i pozbyć się wyrzutów sumienia - oparła się o najbliższą ścianę, a ręce założyła na piersiach.
Z każdym jej słowem moje serce coraz wolniej biło. 
 - O czym ona mówi...? - ledwo zadałam to pytanie, bałam się, że się nim udławię.
 - Pijana jest, nie widzisz? - próbował się bronić.
 - Skoro tak bardzo jestem pijana to sama bym sobie to po pijanemu wymyśliła? - zaśmiała się - Nawet ja tego nie potrafię.
Spojrzałam na Carlos'a. Miał oczy we łzach. Czułam, że to co zrobił, żałował tego... On podniósł koszulkę, a na jego prawym boku był tatuaż w kształcie liścia. Nogi się pode mną ugięły, a świat stracił kolory. Opuścił ją, a w jego oczach nadal były łzy. Popatrzył na mnie z niesamowitym smutkiem. Po moich policzkach popłynęły 2 krople łez. Chciał mnie chwycić na rękę i coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy. Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam z domu. Biegłam przez przypadkowe chodniki. Nie dbałam  o to, czy wpadłam na kogoś. Byłam załamana. Jeszcze rano sobie powiedziałam w myślach, że nie chciałabym tego utracić, co już mam. Ale w tym momencie to utraciłam. Grunt pod moimi nogami zniknął. Oczy miałam pełne łez. Przestałam patrzeć, gdzie biegnę. Ciemność, którą miałam przed oczami zastąpiły krótkie obrazy z tych wakacji. Od momentu poznania Robyn i koncertu w K-9, aż po dzisiejszy dzień. Wszystko przepadło... Wszystko, co przeszłam przez te 2 miesiące... Przestało istnieć... Moje wspomnienia przerwało trąbienie i światła. Otworzyłam szerzej oczy i moje serce stanęło. Prosto na mnie jechało auto. Światła, kolejne trąbienie, pisk hamulców, przeszywający ból, wspomnienia, spływające łzy po policzku. To wszystko co czułam, widziałam i słyszałam parę sekund później...
__________________________________________________________________________
no, już rozdział 38 i to ostatni rozdział już w te wakacje.. ; c 3 września idę do 3 klasy gimnazjum, więc jest jeszcze więcej nauki, jeszcze więcej kartkówek, sprawdzianów.. i egzaminy ; c zostają jeszcze weekendy, ale wątpię, że nie będę miała co robić w te dni ; / dlatego na razie, dopóki nie dożyję do jakichś wolnych, to ten blog będzie niestety nieruszony .. ; cc wątpię, że będę w ogóle wchodziła na laptopa.. to będzie trudny rok dla mnie.. ; c ale muszę przyznać, że to zawieszenie w takim momencie opowieści jest genialny : D będziecie mieli parę tygodni w niepewności ; DD X DD piszę ten rozdział już 2 raz, bo dziś rano pisałam raz, ale nie zapisał się ; / i od 13 do 14:30 piszę go od początku X D więc proszę o wyrozumiałość, jak będą napotykane jakieś błędy X DD 
chciałabym też dedykować ten rozdział mojej przyjaciółce, Kate : * jutro wyjeżdża i nie będzie jej przez tydzień... ; c mam nadzieję, że wrócisz o wiele, wiele szybciej, ważoone : ** tylko dla cb napisałam drugi raz ten rozdział ; ) bo gdyby nie to, że jutro wyjeżdżasz, to po tym jak mi się nie zapisał rozdział, to bym rzuciła laptopa w kąt i miała to.. jak to ujęłam w rozdziale.. ' w głębokim poważaniu '.. X DDD 
pomocne piosenki . 
The Pussycat Dolls - I Hate This Part . 
Big Time Rush - Worldwide, Windows Down, Love Me Love Me [ live ] . 
Carlos Pena - I'll Believe In U, Midnight Cry . 
Hurts - Stay . 
Dylan Barone - Count On U . 
Heffron Drive - Quiet Please, Time Wasting, Better Get To Movin . 
Meaghan Martin - When U Wish Upon The Stars . 
All Time Low - No Idea . 
Celine Dion - My Heart Will Go On . 
Justice Crew - Boom Boom . 
Kat Graham - Put Your Graffiti On . 
Owl City - Fireflies . 
Bethany Joy Lenz - Halo . 
Elize - Automatic . 

środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 37 [ happy b'day, Carlos ! ♥ ]

no cóż, znowu piszę rozdział z okazji urodzin najwspanialszego faceta na świecie ; ) rok temu też pisałam rozdział na urodziny Carlos'a : D tradycja zawsze jest ważna X D na tą okazję też jest nowy soundtrack, ogólny wygląd bloga i nagłówek ; ) no to teraz proszę o brawa X D soundtrack [ The Pussycat Dolls - I Hate This Part ] znalazłam przez totalny przypadek na youtubie ; ) następnie nagłowek . pomogła mi przy nim Jay ; * dziękuję ci bardzo, moja droga X D no i najważniejsze .. wygląd . Kate ! : ** jesteś kochana ! : ** tak, Kate zrobiła mi nowy wygląd ! : ** co prawda, zna teraz moje hasło .. ale to nic X D jakoś sobie poradzę X D ale bardzo ci dziękuję, ważoone : **** no dobrze ; ) no to przechodzimy do rozdziału ; *
_______________________________________________________________________

Reachel.

Obudziłam się około 8 rano. Usiadłam na łóżku i lekko się przeciągnęłam. Kate zaczęła się wiercić na swoim materacu. W końcu też usiadła i przeciągnęła się. Spojrzałam na jej oczy. Na około ich były czarne plamy.
 - Płakałaś...? - westchnęłam.
 - Nie - oburzyła się.
 - Więc makijarz sam się rozmazał, tak?
 - Cholera... - zdenerwowała się, że się wydało.
Kolejny raz westchnęłam i usiadłam koło niej na materacu.
 - Przecież na razie jest dobrze - pocieszałam ją.
 - Tak... Wujek się nie odzywa, od wczorajszej afery.
 - No właśnie i to dobrze. Jakby ci zabronił się spotykać z Kendall'em i dałby ci szlaban to wtedy byłoby źle...
 - Miałaś coś takiego...?
 - Że wujek zabronił mi się spotykać z Kendall'em...? - zmrużyłam oczy.
 - Nie! - szturchnęła mnie w ramię ze śmiechem - Kiedy twoi rodzice się dowiedzieli, że kochasz się w Carlos'ie... Mieli jakiś problem z tym...?
 - Ehh... I to nie mały...
 - A może jaśniej...?
 - Robili okropne afery. I wywieźli mnie na kasting do Kaliforni. Ale Carlos'a nie interesowały fochy moich starych - uśmiechnęłam się sama do siebie.
 - A było aż tak źle...?
 - Jeszcze się pytasz?! Nawet nie wiesz, jakie świństwa oni zrobili, żebym się w nim odkochała... Oby twojemu wujkowi tak palma nie odbiła...
 - No, jeszcze tego by trzeba było... - przeciągnęła się jeszcze raz i wstała z materaca.
Postawiła 2 kroki, stanęła i wróciła na materac.
 - Wyszedł?! - szepnęła do mnie.
 - Tak - przewróciłam oczami.
Obie się podniosłyśmy i poszłyśmy do łazienki, żeby się oporządzić. Zmieniłyśmy swoją garderobę i fryzury. Ja ubrałam krótkie beżowe szorty i białą koszulkę na ramiączkach. Włosy rozpuściłam i poprawiłam grzywkę. Kate wzięła także białą bluzkę na ramiączkach, na nią ubrała koszulę w niebieską kratę, dżinsowe szorty, a włosy spięła w wysoki kok. Wróciłyśmy do pokoju Kate. Na wersalce słodko spała Dark. Westchnęłyśmy ze słodyczą w głosie i włączyłyśmy komputer. Weszłyśmy na youtube'a. Zalogowałam się na swoje własne konto. W subskrypcji pokazało mi się, że użtkowniczka xxsweetaddiexx dodał nowy filmik. Nie czekając długo, szybko go włączyłyśmy. Był genialny! A piosenka zabójcza! Gdy się przysłuchałyśmy słową piosenki zaczęłyśmy sie strasznie śmiać. Kiedy już nas zaczęły strasznie brzuchy boleć ze śmiechu, wyłączyśmy komputer i włączyłyśmy wieżę stereo. Zaczęłyśmy przeglądać zbiór płyt. Znalazłyśmy obie płyty BTR, Demi Lovato, Eminem'a, The Wanted, Linkin Park, soundtrack z filmu "The Amazing Spider-Man" i jedną bez okładki.
 - Co to? - pokazałam jej płytę.
 - A to Heffron Drive - wytłumaczyła - Nie wydali płyty, więc ja zgrałam ich wszystkie piosenki na płytę.
 - Heffron Drive...? Ta kapela Kendall'a i Dustin'a...?
 - Tak...! Masz szczęście, że ich chociaż znasz - zaśmiała się.
 - Tylko nie wiem, czy mówić głośnio, ale nie znam żadnej ich piosenki...
 - Nie znasz?! - wrzasnęła na mnie - ...No to poznasz...!
Włożyła płytę do wieży i obie usiadłyśmy na materacu opierając się o wersalkę. Najbardziej mi się spodobała piosenka, która na wstępie zaczynała się kompletną ciszą.
 - A to co, za piosenka? - zapytałam.
 - To jest moja ulubiona, Quiet Please... - uśmiechnęła się sama do siebie.
Obie wsłuchałyśmy się w słowa piosenki. Kendall ma wspaniały głos, ale nie wiedziałam, że aż tak.
 - Piękna ta piosenka... - przyznałam.
 - Też tak myślę... - uśmiechnęła się.
Kiedy piosenka się skończyła, ja jeszcze raz podeszłam do jej płyt. Z tyłu półki znalazłam jeszcze jedną płytę - mojego wujka.
 - Kate...? - zwróciłam się do niej - Słuchasz Chris'a Brown'a?
 - Tak - podeszła do mnie - A co?
 - Bo to jest mój wujek...
 - Chris Brown to twój wujek?! - zrobiła wielkie oczy.
 - Tak - odwróciłam płytę żeby zobaczyć na zbiór piosenek.
To była jego najnowszy krążęk.
 - No nie gadaj! - podekscytowała się.
 - Serio.
 - Ale jaja! - zaśmiała się.
 - Oj tam. Kocham swojego wujka, ale mógłby częściej mnie odwiedzać.
Włączyłyśmy jego płytę. Zaczęła się piosenką, którą dobrze znałam.
 - You put it down like New York City! - zaczęłam śpiewać wyraźnie każde słowo w piosence.
 - I never sleep! - dołączyła się.
 - Wild like Los Angeles, My fantasy! - zaśpiewałyśmy razem - Hotter than Miami, I feel the heat! Ohh, This International Love! Ohh, This International Love!
Znowu się zaczęłyśmy śmiać. Za dobrze nam szło to śpiewanie. Przy naszym śpiewaniu, aż Dark się obudziła. A my nie zważając na to, dalej się śmiałyśmy.

[ kilka dni później ]

Minęło już kilka dni w takim samym tempie i w takim samym spokoju. Zero Droke, zero wujka Dave'a, zero problemów. Do urodzin Carlos'a zostały 2 dni. Pewnego dnia Kate postanowiła, żebyśmy poprawiły swoją kondycję fizyczną.
 - Chodź, ważoone! Wstawaj z tej kanapy! Idziemy pobiegać!
 - Co...? - zmrużyłam oczy.
 - Nie będziemy siedzieć dzień i noc przy telefonach i gadać codziennie z Carlos'em i Kendall'em - zasmiała się.
 - A czemu...? - przeciągnęłam się.
 - Chłopaki wrócą, a my będziemy wyglądały jak 2 hipopotamice! - zaśmiała się znowu.
 - Oj tam...! - nakryłam się kołdrą.
 - Wstawaj! - ściągnęła ze mnie kołdrę.
 - Nie chce mi się...! - wyrwałam jej kołdrę i ponownie się nią nakryłam.
 - Ja się nie pytam, tylko ci każę! - wyrwała mi kołdrę ponownie.
 - Nie jesteś moją starą! - jeszcze raz tylko mocniej jej ją wyrwałam - Chociaż jej tak samo bym nie słuchała - dodałam wynurzając się lekko spod kołdry i nakryłam się jeszcze raz, ale po czubek głowy.
Nastała cisza. Myślałam, że odpuściła. Nagle zadzwonił mój telefon. Miałam taki odruch: Słyszę mój dzwonek? Rzucam wszystko dla rozmowy z Carlosem! I tym razem było to samo. Rzuciłam kołdrę na bok wersalki i zaczęłam identyfikować, gdzie gra mój dzwonek. Piosenka grała z salonu. Rzuciłam się do drzwi i zobaczyłam na sofie mój iPhone. Jak najszybciej go chwyciłam i spostrzegłam, że to jest tylko włączony odtwarzacz muzyki. Nagle drzwi do salonu trzasły, a za nimi stała Kate z łososiową koszulką na ramiączkach, szortami z ciemno czerwonego materiału w ręce.
 - Nie wyjdziesz z tąd dopóki się nie zbierzesz i nie wyjdziesz ze mną pobiegać... - powiedziała tajemniczo.
Podeszła do mnie i wyrwała mi iPhona z ręki i wsunęła go pod drzwi salonu, tak, że zatrzymał się w przedpokoju.
 - AAA! Mój telefon! - wrzasnęłam na nią.
 - Jeśli jeszcze kiedykolwiek chcesz mieć w rękach swój kochany telefon , to musisz wyjść ze mną na jogging... - powiedziała takim samym tajemniczym głosem.
 - No dobrze! Dobrze! Tylko oddaj mi telefon!
Otworzyła drzwi, a ja podbiegłam po iPhone'a. Ubrałam się w to, co Kate trzymała w ręce, umyłam się i uczesałam, zabrałam moje czarno-czerwone okulary przeciwsłoneczne, ubrałam moje czarne trampki i wyszłyśmy na jogging. Biegłyśmy wolnym truchtem na początek. Przebiegłyśmy koło domu Jay. Akurat siedziała przy oknie. Nieźle się zdziwiła, kiedy nas zobaczyła. Pomachała nam tylko. Kate pokazała jej na migi, czy nie chce pobiegać z nami. Ona pokiwała głową przecząco i pokazała nam blok rysunkowy i ołówek. Rysowała. A niedy Jay rysuje, nie wolno jej pod żadnym pozorem przeszkadzać, bo straci swoją wenę i byłaby to teraz nasza wina. Pomachałyśmy jej na pożegnanie i biegłyśmy dalej. Byłyśmy już daleko od naszej okolicy. Przebiegałyśmy koło pięknych willi. Przy niektórych musiałam stanąć i zrobić im zdjęcie. Po półtorej godziny dobiegłyśmy do bajkowej willi.
 - Ja...
 - Cie...
- Krecę... - westchnęłyśmy razem.
Podeszłyśmy bliżej ogrodzenia.
 - Jak myślisz, czyje jest to cudo...? - zapytała Kate.
 - Johnny Depp...? Lady Gaga...?
 - Nie. Gaga odpada, bo jakby to była jej willa, to w jej ogrodzie byłby krzak w kształcie koali, albo żuka.
Obie się zaśmiałyśmy. Nagle drzwi wejściowe otworzyły się. Kate pociągnęła mnie za nadgarstek i zaciągnęła za murek w ogrodzeniu. Wyjrzałyśmy zza murku. Z willi wyszła Droke. Ja i Kate spojrzałyśmy na siebie. Za Droke wyszedł ten facet z centrum handlowego.
 - Co ona robi z tym... Z tym... - znowu nie mogłam znaleść odpowiedniego okerślenia.
 - ...Napakowanym schabem... - dokończyła za mnie Kate.
Ja tylko przewrócilam oczami i wróciłam do obserwacji mojego wroga. Podeszli do siebie i zaczeli się namiętnie całować przed bramą ogrodzenia. Mnie przechodził coraz większy dreszcz. Całowali się tak z 10 sekund i nagle mężczyzna pociągnął Samanthę z powrotem do posiadłości.
 - Chyba jeszcze nie skończyli... - zaśmiała się Kate.
 - To nie jest śmieszne! - szturchnęłam ją - Co ja mam teraz robić...?
Jaknajszybciej odbiegłyśmy od willi niezauważalnie. Wróciłyśmy do naszych okolic. Chciałyśmy gdzieś usiąść, ale nie było w pobliżu żadnej ławki. Pobiegłyśmy więc tam, gdzie miałyśmy najbliżej: na plażę. Ściągnęłyśmy nasze trampki i gołymi stopami gładziłyśmy piaszczystą plażę. W końcu usiadłyśmy i wpatrywałyśmy się w jeszcze blade niebo.
 - Zadzwoń do niego... - wyrwała mnie Kate z zamyślenia.
 - Ale...
 - On musi wiedzieć...
Westchnęłam i wyciągnęłam telefon z kieszeni spodenek. Miałam go jako pierwszego na liście kontaktów. Wachałam się, aby nacisnąć zieloną słuchawkę.
 - No dawaj - pośpieszyła mnie Kate.
Nie czekając na kolejne słowa przyjaciółki, nacisnęłam na słuchawkę i przyłośyłam telefon do ucha. Serce mi waliło jak młotem...
"Co ja mam mu powidzieć...?"
Nagle w telefonie usłyszałam głos. Przestałam oddychać, ale tylko przez 3 sekundy, bo Kate szturchnęłam mnie w żebro i musiałam coś powiedzieć.
 - Carlos?
 - No cześć! Co tak wcześnie? - zaśmiał się.
 - Amm... Muszę ci coś powiedzieć...
 - A no tak! iałem cię wysłuchać, co miałaś do powiedzenia...
 - T-Tak... Już ci to tłumaczyłam... Samantha nie jest taka jak ci się wydaje... Widziałam ją...
 - Gdzie?
 - ...Ona mieszka w wielkiej willi z jakimś facetem... Najprawdopodobniej ją coś z nim łączy... Rzuciła pierścionkiem od ciebie i chciała mnie zaciągnąć pod auto... Słyszałam jak mówi, że nic dla niej nie znaczysz... Nie zarobiła nic na filmie i kontaktuje się z tobą tylko i wyłącznie dla pieniędzy...
Kiedy zorientowałam sie, że Carlos nic nie mówi skończyłam wymieniać.
"To już za dużo jak na niego..."
Carlos nadal nic nie odpowiadał. Poczułam się tak głupio... Ta cisza łamała mi serce. Prosiłam w duszy, żeby coś powiedział.
 - Reachel...? - odezwał się w końcu.
Ja odzyskałam jasność umyslu i słuchałam uważnie, co ma mi do powiedzenia. Bałam się strasznie jego reakcji. Biorąc trochę piasku w dłoń zacisnęłam pięść.
 - Dziękuję... - dodał.
Świat przed oczami nagle zrobił się jaśniejszy. Nie rozumiałam, za co mi dziękuje.
 - Z-Za co...?
 - Że mnie ostrzegłaś... Gdyby nie ty, pewnie dalej bym robił z siebie naiwnego idiotę...
 - Nie robiłeś.
 - Niestety tak... Byłem totalnie zaślepiony...
Żal zaczął mnie ściskać za gardło. Nie chciałam, żeby teraz robił sobie wyrzuty sumienia.
 - Wybacz, że od początku cię nie słuchałem... Potem wyrzuciłem bezczelnie z domu...
 - Nie wracajmy do tego... Nic się nie stało... Może jeszcze się prześlij chwilkę... Jest jeszcze wcześnie...
 - Okej...
Czułam w głębi duszy, że jest załamany.
 - Nie gniewasz się na mnie...? - zapytałam z trudem.
 - Nie, no co ty... Nigdy.
Po chwili ciszy musiałam coś w końcu powiedzieć.
 - ...Kocham cię, wiesz...? - łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu.
 - Lepiej niż kto inny...
Przypomniała mi się tamta noc na plaży i nasz pierwszy raz... W urodziny James'a... W świetle księżyca... Wypowiedzieliśmy sobie dokładnie te same słowa... Zatęsknilam za tamtymi dniami... Tylko ja i on...
 - Trzymaj się... - uśmiechając się lekko.
 - Ty też. Do usłyszenia...
I rozłączył się. Rzuciłam komórką dość daleko od nas w piasek i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam jak Kate mnie lekko przytula.
 - Chodź, wracamy... - powiedziała.

[ 2 dni później ]

Dzień po telefonie, Carlos wogule się nie odzywał, nie dzwonił. Bardzo się martwiłam. Wiedziałam, że to mu na dobre nigdy nie wyjdzie. Była dopiero 10 rano, a na twitterze, facebooku i tumblrze były zdjęcia tylko z nim i mnustwo życzeń. On jednak nie napisał ani jednego twitta od tamtej rozmowy. Jednak to były jego urodzininy i powinien coś napisać. Poczekałam jeszcze z 3 godziny, ale nic z tego. Kate już nawet zaczęła mi podśpiewywać "Warzoone", ale nawet to mi nie pomagało. Poczekałyśmy kolejną godzinę kompletnej ciszy. Kate zadzwoniła do Kendall'a, żeby się spytać, czy nie wie gdzie on jest.
 - Jakbym wiedział, to bym ci powiedział. Wyszedł gdzieś zaraz po porannej próbie o 11 - powiedział Kendall na funkcji głośnomówiącej.
 - Okej, dzięki. Jakbyś coś wiedział, to dzwoń do mnie, okej?
 - Jak zawsze, Kate. Do usłyszenia.
Czekałyśmy już kolejne 10 minut. W końcu musiałam do niego zadzwonić. Od razu odebrał.
 - Halo?
 - Carlos! - ucieszyłam się gdy usłyszałam jego głos.
 - Coś się stało...?
 - Tak! Nie odzywałeś się! Gdzie ty jesteś?
 - Ja? W restauracji, głodny by... Au! - jęknął nagle.
 - Carlos? Co jest? - przestraszyłam się.
 - Nie, nie nic... Au! - zasyczał z bólu.
 - Carlos. Ktoś ci robi krzywdę?
 - Nie. Ząb mnie boli, wiesz?
 - Aha... Coś mi się nie chce wierzyć... Gdzie ty jesteś?
 - Naprawdę w restauracji.
Okropnie się o niego bałam. Mówił dziwnym głosem, jakby był na skraju wyczerpania. Nie mogłam się od niego niczego dowiedzieć. Nastała w telefonie cisza i słyszałam tylko jakieś wibracje w tle. Zanepokoiłam się.
 - Co to za dźwięk? - zapytałam.
 - Wydaje ci się, albo to może być frytkownica, wiesz? - zaśmiał się sztucznie.
Postanowiłam sobie, że dam spokój.
 - Carlos, chciałam ci tylko jeszcze raz życzyć wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń... Gdziekolwiek jesteś... Ja jestem z tobą... Chcę, żebyś to wiedział...
 - Ja to wiem, Reach... Au!
Przeszły mnie dreszcze. Ale szybko odrzuciłam czarne myśli.
 - To uważaj tam na siebie i... Odzywaj się, proszę... Martwię się.
 - Dobrze, już dobrze... Kocham cię...
 - Ja ciebię też...
I rozłączyłam się najszybciej jak się dało. Podeszła do mnie Kate.
 - Coś jest nie tak... - spojrzałam na nią z przerażeniem i smutkiem w oczach.
______________________________________________________________________
filmik użyty w rozdziale : KLIK X D
pomogły mi piosenki :
All Time Low // No Idea .
The Pussycat Dolls // I Hate This Part .
Avril Lavigne // Keep Holding On .
Heffron Drive // Quiet Please .
Katelyn Tarver // Love Alone .
Chris Brown // International Love .
filmik urodzinowy dla Carlosa : ) <3 KLIK X D

wtorek, 7 sierpnia 2012

Special Note ! : ) : *


dzisiaj obchodzę z Kate, czyli ważoone, czyli my sistah 1 rok poznania się : D rok temu poznałyśmy swoje imiona, naszych chłopaków z BTR, których do dzis kochamy bez opamiętania [ Carlos i Kendall ] X D nasze wielogodzinne rozmowy na gg .. i to takie .. nietypowe .. nie ? ważoone sistah .. ? X D nie zdradzamy .. bo tak jak napisałam w tamtym rozdziale : sprawa państwowa X DDD będziemy musiały was pozabijać wszystkich jakbyście się dowiedzieli .. PEW PEW PEW ! X DDDD LEGNIECIE JAK GOŁY MIKOŁAJ OD WAŻOONE ! ! X DDD ale jedno możecie wiedzieć, coś co było tajemnicą ; DD jak wprowadziłyśmy ' ważoone ' w życie .. X DDDD rozmawiałyśmy o The Wanted i wtedy najnowszej piosence : Warzone X DDD

ja : , mam coś fajnego do powiedzenia X D
Kate : co ? X DDDja : , uwielbiam TheWanted i lubię Demi : DKate : ja tak samo X DDDDja : <33 uwielbiam Who's That Boy i Skyscraper <33Kate : super X DDDDDDDDja : , i uwieelbiam Warzone X DD a ja tak za pierwszym widzę ten tytuł i Ważone ? ! WTF X DDDD a potem .. aaa ! WarZone X DDDKate : ja tak samo X DDD nie mogę z tego tytułu  : DDDDDDDDja : X DDD nie jj jedna X DDD, Ważone X DDDKate : , ważone X DDDDDDDDDja : , jee X DDD WAŻOONE X DDDKate : , ważone rządzi X DDDDDDDD
ja : , jeaa x DDD ważone rulees, baby ; D


no i tak to było ; D teraz będzie kolejna rocznica, ważoone : DD 22 sierpnia bd 4 miesiące z ' ważoone ' : DDD i urodziny mojej bff co kocha Gusttavo Limę X DDD o raany X D i te nasze wyobraźnie, że z chłopakami mieszkamy : D X DDD i te niegrzeczne rozmówki .. X DDDD

ja : , Carlos do mn przyjechał .. nie ? X DDDD oł gaad X DDDD no i się pocałowaliśmy no i .. wylądowaliśmy w moim pokoju ii .. on zdjął koszulkę .. <3 X DDDDDD

Kate : myślałam, że zdjął coś innego . x DDDD *_*

ja : X DDDDD gaad X DDDD ogarnij się Kate X DDDDDDDDDD

nie moge z tobą X D te wojny mężów [ Carlos vs. Kendall ] X DDD
/lekcja historii/
nauczyciel : uwaaga dzieci. dziś nauczymy się o Wojnach Mężów. otóż były 3 takie Wojny Mężów.
/pisze na tablicy/
Wojna#1 - Który jest bardziej sexi, czyli He's Sexy And I Know It.
Wojna#2 - Który ma piękniejszy głos ?
Wojna#3 - Który ma fajniejsze stopy ?
jedno dziecko : i który mąż wygrał ?
nauczyciej : amm.. no.. żaden..
dziecie : CO ?!
to jaranie się Open FM i wujkiem Chrisem : D <3 wild like Los Angeles . <3 bo my jesteśmy unnormal i ty to w szczególności X DDDD i twoja ciągła obsesja z horrorami.. X D Piła .. okropne .. X D nie wspominając o Scary Clown na yt O.o ja prawie nie wyszłam z pokoju, a ty się z tego śmiałaś jak unnormal .. O.o co mi wysłałaś Piłę, fragment z Chesterem z Linkin Park X DDD ' niuee, to nie jest straszne ' X DDD jaasne X DD jak to auto przejechało tą babę, wyrwało gębę temu gościowi i jeszcze do tego wbił drugiego gościa do ściany.. niue.. nie jest to straszne.. coś ty X DD już więcej nie obejrzę horroru X DDD i nasza pogawędka na temat Hawaii. serio skoczyłabym z tego klifu, jak w teledysku : D tylko z Carlos'em za rękę .. : 3 bez niego ? nigdy ! X DD ja wiem, ty też nie, ale nie zaprzeczasz, że chciałabyś mieć usta-usta od Kendall'a.. ? X DDD już się pogubiłam, czy to ty wiążesz Kendall'a do łóżka, czy on ciebię.. O.o X DDD a ja zaś chcę być przylepiona przez Carlos'a taśmą klejącą do łóżka.. my to mamy pragnienia.. serio.. X DDDD a pamiętasz, jak mi kiedyś wysłałaś refrem z ' Worldwide ' na dzwonek na telefon ? : D mówiłam ci ostatnio : D mam to na dzwonku nadal : DD : ** twoje robienie BranzoCarlos'a#1 . <33 posuł się trzy dni temu .. : cc ale zaraz sprawdze ile już go mam : DD amm .. tak . 15 listopad ! : D zaniedługo jego urodziny : DD ja nadal mam ten list co był w kopercie z nim i naklejką z Logim i Carlos'em X DDDD na starym kandelarzu mam tą naklejkę X DDD a ty mi rób tego BranzoCarlos'a#2 X DDD i BranzoKenlos'a X DDD na studia jedziemy do LA i wkradamy się do studia chłopaków X DDD już sie pytałam Domis, czy wie na jakiej ulicy oni je mają ale ona nie wie .. : c ALE MY SOBIE PORADZIMY : DDD oni wejdą do garderoby, a tu BUM PEW PEW PEW KAA BOOM ! Kate i Reach stoją podjarane przed nimi .. X DDDD oj straciliby głowy dla nas .. I STRACĄ, WAŻOONE SISTAH : D a z kąd się wzięło u nas to ' sistah ' ? X DD to proste X DD
Little Fan: Do you have fun making your show?
 Kendall: Of course, yeah!
 Little Fan: Where's Katie?
 Kendall: She's not here!
 Little Fan: Cooome on!
 Kendall: I know, right?
 Little Fan: Is she your real sister?
 Kendall: No, she's not my real sister. But you know what, I don't have any sisters so she might as well be.
 Carlos: I'm his real sister.
HAHA ! X DDD sistah /pstryka/ X DDD
najbardziej mnie rozbrajają nasze uzależnienia od różnych słów .. X DDDD awaria goni awarię .. X DDDD sól warzoona X DDD i nasza obsesja na punkcie Little Birds . <3 i to moje we włuuame : ' zacna dupa, milordzie .. ! ' X DDD a no właśnie ! włuuamy : DD nasze włuuamy rządzą X DDDD i obsesja na pkt Linkin Park X DDD nasze częste dołki życiowe i słuchanie ' Quiet Please ' .. ; p i moje odkrycie BTR Poland w kościele .. O.O a potem ci sami w Linkin Park [ dla wyjaśnienia Gemini Park ] X DDD i nasze śpiewanie jak Kendall i Carlos na koncercie : ' Whos lives in the pineaple under the sea ? Spongebob Squarepants ! ' X DDD Team Kenlos . <33 nasze bluzganie na Droke i tatuaże .. ; ) codzienne tweety do Kendall'a i Carlos'a X D nasze wrabianie się nawzajem ; DD twoje sprawdzanie koloru włosów w wikipedii X DDD nasza pierwsza rozmowa przez telefon we Włoszech w Monfalcone X DDDD ' musimy iśc do psychiatryka ' X DDDDD całe 10 minut mojego nawijania X DDDD zdałam pierwszy test zdany na piątkę ! X DDD i nasze darmowe sms-y, bo ja we Włoszech przez 3 dni X DDDD i mi pisałaś tweety kiedy byłam poza Polską X DDD kocham too ! X DDD za rok będzie to samo, pamiętaj X DDD nasza ciągła gra w Spadalca . <3 X DD nasze niegrzeczne hasła ; DDDD wieczne uzależnienie od ' Get U Home ' X DD <3 Warzoone, Get U Home i International Love : nasze soundtracki życiowe : DD  bo los chce żebyśmy przebyły dla nich połowę świata ' X D mój sen .. Carlos i ja w kuchni .. <33 ' nie dotykaj tego bo to gorące ' : DD i to na twoim starym blogu X D 1-h Konia Rafała < 33 X D szukanie stronki z niegrzecznymi imaginami z BTR X DDDDDD znalazłaś coś w 2 sekundy, co szukałam chyba 2 tygodnie X DDDDD
ty: byłam dzisiaj w Sferze i kupiłam sobie BTR X DD
ja: nie można sobie kupić BTR X DDD
ty: płytę czopku ! X DDDDDDD
i nasze ćwiczenie przed moim speakingiem X DDDDDD i moje szukanie klubów nocnych w LA po google X D ' mnie to teraz się wyświetlać będzie ! ' X DDDDDDD a my lejemy X DDDDDDD gadanie przez ask.fm X DDD
ja : , oni nas blokną, wiesz ważoone ? X DDD
Kate : , niue, czemu ? X DDD
ja : bo to jest aks.fm, a nie gadanie unnormalnych.idiot.com X DDD
ta fota X DDDDD Carlos: No, Kendall did not wear a condom! X DD
SUSZU JEDZIESZ ! X DDDDDD ja : ale tam nie ma nic, że on sobie śpiewa, a tu takie ŁAA czy coś ? X DDDD
budzę cię codziennie o 6 rano sms-ami żebyś weszła na coś komputeropodobnego, a ty zawsze : ' nogę mam w gipsie, no ! X DD ' X DDDD ale jesteśmy też bardzo kreatywne ; DD ustaliłyśmy, że ja jestem Ważoone Szekspir, a Kate to Ważoone Czesław X DDDD <3  i nasi rodzice : twoja agresywna matka i mój ojciec .. X DD i nasza obsesja na punkcie Spider Man'a i ' Oh No! ' : D X D wymienianie się fotkami X DDD gadanie gifami Kendall'a X DDD nasze planowanie ucieczki z domu X DDD DO LA ! X DDD nie wiem co dalej mówić, bo boję się, że nie wytrzymam i wybuchnę śmiechem a moja młodsza siostra jest w pokoju i śpi X DDDD no kurcze no, ważoone X D jesteśmy jak sistah w realu : D Kendall : ' he's my real sistah ' X DDD MY SISTAH : *** Z WAŻOONE ZAWSZE, WSZĘDZIE I O WSZYSTKIM : ***

Rozdział 36 [ jutro 1 rok mojego bloga ♥ ]

jutro mój blog obchodzi 1 rok ! : D i ma już 1200 wejść ! : D dzięki, że dalej czytacie mojego bloga. to wiele dla mnie znaczy. pisałam już z 5 albo 6 blogów, ale ten jest dla mnie szczególnie ważny. wkładam do niego jak najwięcej, bo nie wiem czemu, ale mi strasznie na nim zależy.
jeszcze raz dzięki, że czytacie te moje słabe wypociny ; D dzięki, że wspieracie mnie w tym co lubię robić : )
z tego względu, że blog obchodzi 1 rok to mam dla was, mam nadzieję, że choć trochę długi rozdział ; )
_________________________________________________________________________

 

[Na następny dzień]

Kate.

Słońce powoli świeciło zza horyzontu. Nie spałam już od jakiejś godziny. Ciągle myślałam o Kendall'u, co robi teraz, czy myśli o mnie... W głowie miałam tylko słowa: Kendall, 29 dni. Reach nawet nie zamierzała się budzić, więc wzięłam słuchawki, telefon i usiadłam na parapecie. Próbowałam wypatrzeć ponownie napis Hollywood, ale jak zwykle na darmo. Było około 6 godziny. W końcu uświadomiłam sobie, że wzięłam słuchawki i komórkę, a nic nie słucham. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam jeździć z góry na dół po mojej playliście. Nie mogłam się zdecydować, więc włączyłam odtwarzanie losowo. Zamknęłam oczy, a głowę oparłam o ścianę. W uszach zabrzmiało mi "Quiet Please". Lekko się uśmiechnęłam i wyobraziłam sobie Kendall'a jak śpiewa tą piosenkę. Po prawdopodobnie godzinie słuchania muzyki po cichu podeszłam do mojego biórka, zpod wyciętej lekko wykładziny wyciągnęłam kluczyk do jednej z szuflad biórka. Szybko otworzyłam szufladę i wyciągnęłam duży notes A4. Miałam tam mnustwo rysunków. Głownie to różne napisy, amm... Tak... Kendall, Kendall, BTR, Kendall, Kendall, a no i Kendall. Zaczęłam więc szkicować kolejny raz to samo cudowne imię. Miałam to imię wytrenowane pod każdym kontem, każdą trzcionką, każdą grubością, nawet namalowałabym to z zamkniętymi oczami. Tym razem chciałam spróbować bardziej subtelną czcionką. Dorysowałam parę serc i napisów forever itd. Kiedy już pisałam ostatnią literkę usłyszałam, że wujek Dave już wstał. Jak najszybciej dokończyłam ostatnią literę. Nagle drzwi się otworzyły, a mój blok wypadł mi z ręki. Szybko go tylko kopnęłam pod okno tak, żeby wujek go nie widział. On wychylił tylko głowę do pokoju.
 - Kate? - odezwał się.
 - Tak, wujku?
 - Idę do recepcji.
 - Która zmiana?
 - Pierwsza. Nie będzie mnie cały dzień... Reachel śpi? - pokazał palcem na przyjaciółkę.
 - Tak... - przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się.
On tylko kiwnął głową i machnął mi ręką. Zamknął drzwi tak głośno, że...
 - CARLOS! - wstała na równe nogi Reach.
Ja przewróciłam oczami ponownie i zaśmiałam się pod nosem.
 - Nie, nie "CARLOS!", tylko mój wujek. Coś tak skoczyła, ważoone?
 - Śnił mi się...
 - Znowu...?
 - Ale tym razem to był cudowny sen... - rozmarzyła się.
 - Dobra, dobra. Idziemy z dziewczynami na miasto! - skakałam z radości.
 - Czemu akurat dziś...? - zapytała opierając się łokciami i mówiąc zaspanym głosem.
 - Bo wujek ma dziś pierwszą zmianę !- nadal skakałam.
Reachel chyba nie załapała bazy... Ja przewróciłam oczami i przechyliłam głowę z niechęci.
 - Mój wujek ma dziś pracę... - wytłumaczyłam.
 - No to mu gratuluję... Ale co z tego...?
Ponownie przewróciłam oczami.
 - Spróbuję inaczej... Wujek ma pracę, ja, ty i reszta dziewczyn idziemy do miasta... - tłumaczyłam powoli. - Więc będziemy...?
Reachel pomyślała moment i nagle pstryknęła palcami i uśmiechnęła się.
 - Obłożone zakupami!
Uderzyłam się w czoło i zaczęłam jej tłumaczyć wszystko od początku.
 - Wujek ma pracę... My idziemy do miasta... Więc wujek nie będzie miał czasu wydzwaniać i pytać gdzie jesteśmy i o czym będziemy rozmawiać!
 - O... Racja... - zrozumiała Reach.
 - No nareszcie, ważoone...! - klasnęłam w ręce.

Reachel.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać komórki wokół siebie. Jak zawsze leżała koło poduszki. Chwyciłam ją i zaczęłam dzwonić.
 - Ty się idź oporządź, a ja dzwonię do dziewczyn.
Kate od razu wstała z łóżka i pobiegła do łazienki z uśmiechem na ustach. Ja tylko pokiwałam przecząco też z uśmiechem i zaczęłam jeździć po mojej liście kontaktów. Zaczęłam od Alex.
 - Halo? - odezwała się.
 - Siema. Wybierasz się ze mną i Kate na miasto?
 - Jasne. Spoko - zaśmiała się.
 - To spotykamy się o 12 przy fontannie? - zaproponowałam.
 - Okej. To do zobaczenia, Brown - zaakcentowała moje nazwisko.
 - Pa, Clark - także zaakcentowałam jej nazwsko.
Obie się zaśmiałyśmy i rozłączyłyśmy. Jechałam dalej, następna była Isabella.
 - Isabella! Halo, halo!
 - Halo, halo, Reachel! - zaśmiałyśmy się.
 - Spotkanie na mieście? Zakupy, pogaduchy?
 - Z przyjemnością! Gdzie i kiedy?
 - O 12 pod fontanną.
 - Super. Będę. To do zobaczenia!
 - Cześć! - rozłączyłam się.
Tak samo, szybko, zwięźle i na temat było przy Jay, Michelle, Jesse i Paris. Dlaczego? Bo odświerzanie się Kate przeciągało się, a ja też chciałam coś ze sobą zrobić. Trzeba było się spieszyć, bo była już 10. Kate nareszcie wyszła z łazienki. Rzuciłam się na nią.
 - Ważoone! Ile ty siedzisz w tej łazience?! Co ty robiłaś tyle czasu?
 - Malowałam paznokcie - odpowiedziała spokojnie.
 - Co robiłaś?!
 - Paznokcie. Patrz - pokazała mi swoje paznokcie - Morski! - pochwaliła się.
 - W morzu to ja ciebie zaraz utopię i paznokcie ci będą nieźle pasować do niego! - nawrzeszałam na nią - Wszystkie obdzwonione.
Zamknęłam się w łazience. Szybko umyłam zęby spoglądając co jakiś czas w lustro. Wyleciałam szybko z łazienki i pobiegłam do komody gdzie były moje ubrania. Wyciągnęłam wrzosową koszulkę na ramiączkach i dżinsowe szorty. Wróciłam do łazienki w zawrotnym tempie. Włosy rozpuściłam, rozczesałam i poprawiłam moją grywkę odrzucając ją trochę na bok. Nałożyłam tusz do rzęs i lekko fioletowy cień do oczu. Nie miałam na nic innego czasu. Spojrzałam na zegarek. Była już 11:38. Wybiegłam z łazienki nie patrząc pod nogi i niechcący wpadłam na Dark. Moje nogi splątały się ze sobą, ja upadłam, a Dark zapiszczała.
 - O rany. Mówiłam ci, żebyś nie plątała się nam pod nogami - ona tylko patrzyła na mnie swoimi czarnymi ślepiami - Chodź, idziemy na spacer.
Zapomniałam o Kate. Zaczęłam jej szukać po mieszkaniu. Nagle usłyszałam ją. Zajrzałam na balkon. Stała z telefonem w ręku.
 - No ja też tęsknię... Nie. Nigdzie się nie spieszę.
"Tak... Kendall to ma wyczucie czasu jak Carlos... Wbije w nieodpowiednim momencie..."
Otworzyłam balkon i wychyliłam się.
 - Ty, pani Nigdzie-Się-Nie-Spieszę! Mamy 15 minut na dojście do fontanny!
 - Tak. Tak. Wiem, ważoone - wróciła do rozmowy - Słuchaj nie mogę teraz rozmawiać. Sam słyszysz... Okej to pa. Też cię kocham.
Zaśmiała się sama do siebie i rozłączyła się. Ja się do niej uśmiechnęłam.
 - Wiesz, że mamy 15 minut na dojście do fontanny?! - mój uśmiech zniknął i pojawiła się złość.
Ona szybko schowała telefon do kieszeni spodenek i wybiegłyśmy z apartamentu zamykając go na kluczyk. Biegłyśmy przez dość długi korytarz. Wybiegłyśmy tak szybko, że wujek Dave nas nie zauważył. Gdy już byłyśmy poza hotelem spojrzałyśmy na siebie.
 - Nie pomyślałyśmy o tym, że on nas zobaczy...? - powiedziałam.
 - Yup... - kiwnęła głową Kate.
Szybko pobiegłyśmy prosto do fontanny. Dziewczyny już tam były. Pomachały nam i uśmiechnęły się.
 - Co tak długo? - zapytała Isabella.
 - Sorry... Ale ktoś najpierw malował paznokcie na morski kolorek, a potem wydzwaniał do kogoś... - spojrzałam na Kate wrogim wzrokiem.
 - Przepraszam bardzo, że dbam o swoje życie! - zaśmiała się.
 - Dzwonili do was chłopcy? - zapytała Isabella.
 - Mhm... - rozmarzyłam się - Świetnie się podobno bawią.
 - Tak! Do mnie Kendall dzwonił z 3 razy! - pochwaliła się Kate.
 - Tak? A do mnie 5! - wtrąciła się Jay i podeszła do niej.
 - Tak? A mi powiedział, że tęskni! - odegrała się Kate zbliżając się do Jay z wrogą miną.
 - Tak?
 - Tak!
 - Tak? A mi powiedział, że też tęskni!
 - Tak? A mi, że mnie kocha!
Dziewczyny dzieliły już tylko 4 milimetry.
 - Tak? - przechyliła głowę Jay.
 - Tak!
 - A mnie to powiedział 2 razy! - przygięła Kate jednym palcem, a po chwili ciszy - A teraz masz przedemną uklęknąć - machnęła ręką.
 - Teraz to ja cię walnę! - nie wytrzymała Kate.
Szybko ją chwyciłam za ramiona i odciągnęłam je od siebie.
 - Na przyszłość masz nauczkę, żeby przy Jay nie chwalić się czymkolwiek o kategorii: Kendall - szepnęłam do Kate.
 - A ty, Reachel? Jak się czujesz? - odezwała się Michelle.
 - Co?
 - No źle się czułaś... - wytłumaczyła Alex.
 - A to...! - przypomniałam sobie - Nie no, wporządku. To przez te wiadomości. Byłam pod presją. Ale już jest dobrze.
Wszystkie się uśmiechnęłyśmy i ruszyłyśmy do centrum handlowego. Alex zabrała ze sobą Daisy na smyczy. Dark była jeszcze zbyt mała na smycz, więc puściłam ją wolno z moich ramion. Ona i Daisy szły za nami spokojne. Spojrzałam na Isabellę. Miała coś na policzku, mocno przypudrowane. A ja dobrze znam Isabellę i wiem, że ona nie używa pudru.
 - Isabella? Co ty masz na twarzy? - zapytałam.
Ona odruchowo zakryła policzek.
 - Nie, to nic...
 - No powiedz. Jesteśmy przyjaciółkami, czy nie? Chyba, że przed nami masz tajemnice...
Ona spuściła głowę i westchnęła.
 - Mówiąc delikatnie... Zostałam wykorzystana fizycznie...
Wszystkie zamarłyśmy.
 - Co...? - nie dowierzała Alex.
 - No... W nocy wracałam sama do domu... No i mnie porwano...
 - Gdzie?
 - Do... o ile dobrze pamiętam... Do Colony Night Club...
 - O matko... Czemu nie powiedziałaś...?
 - Jakoś nie było okazji...
 - N-nie było okazji!? - krzyknęłam na nią.
 - No tak... - skrępowała się.
Ja tylko westchnęłam i uspokoiłam się.
 - Dobra, przepraszam. Ale powinnaś nam od razu powiedzieć.
 - No ja wiem... Nie wiedziałam jak zareagujecie...
 - Już nie mówmy o tym... Ale na przyszłość, mówimy sobie wszystko... - spojrzałam na Kate.
Przypomniało mi się jak wczoraj ona opowiedziała mi o swoim tajemniczym dziecinnstwie. Ona się tylko uśmiechnęła.
 - No to chodźmy do tego centrum, bo jestem głodna ciuszków - zaśmiała się Jesse.
Chwyciłyśmy się wszystkie pod ramię i ruszyłyśmy już weselszym krokiem. Nagle po paru minutach coś spadło na drogę i pokulało się na sam środek niej. Zignorowałam to. Szłyśmy dalej. Tylko zerknęłam za siebię, czy jest tam Dark. Daisy była, ale Dark - nie. Szybko zaczęłam jej szukać wzrokiem.
 - Dark? - zawołałam ją.
Zobaczyłam ją biegnącą prosto na drogę. Moje serce stanęło. Puściłam dziewczyny i pobiegłam za nią.
 - Reachel! - krzyczały za mną dziewczyny rozpaczliwie.
Złapałam ją na samym środku drogi w ramiona. Nagle usłyszałam trąbienie. Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Auto jechało prosto na mnie. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam się ruszyć z miejsca ze strachu. Nagle tchnęło się we mnie życie szybko odepchnęłam się nogą od jezdni i poturlałam z Dark prosto na równolegly chodnik. Gdy już otworzyłam oczy leżałam na nim. Moje serce waliło jak młotem. Sekundę potem dziewczyny były przy mnie.
 - Reach! Żyjesz?! - pomogła mi wstać Kate i Michelle.
 - Tak... Jakoś... - chwyciłam się za głowę.
Szybko spojrzałam na Dark. Była cała.
 - Dark! Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno rzucać się za byle jakimi rzeczami!
 - Wypluj to: "byle jakimi"... - powiedziała Jay.
 - Niby czemu?
 Ona wyciągnęła coś z pyszczka Dark i dała mi do ręki. Złoty pierścionek z małym diamentem.
 - O rany... Piękny... Może ktoś go zgubił? - szybko wstałam i rozejrzałam się dookoła siebie.
Zauważyłam jakąć dziewczynę kierującą się do centrum. Biegnęła bardzo szybko. Z tyłu była do kogoś bardzo podobna. Jeszcze raz spojrzałam na pierścionek.
 - Przepiękny... - powtórzyłam.
Paris wzięła go do ręki i obejrzała.
 - Ciekawe kogo on jest...
Ja tylko pokiwałam głową.
 - Ej! Poczekaj! - wyrwała go jej Isabella.
Wszystkie skierowałyśmy wzrok na nią. Ona zbliżyła pierścionek do lewego oka i kilka sekund się mu przyglądała.
 - Patrzcie. Tutaj jest wygrawerowany napis.
 - Co? - podeszłam do niej.
 - "W dniu rocznicy 1 roku razem. CP i SD"
 - Carlos Pena i Samantha Droke... - powiedziałam ciszej do siebie.
 - Tak... - pokiwała lekko głową Isabella.
Nagle Alex się opamiętała.
 - Wcale nie mamy pewności. Skąd wiemy, czy to jest pierścionek Sam?
 - Nie wymawiaj tego zdromnienia przy mojej osobie... - przytkałam jej usta.
Ona się wyrwała z mojego uścisku.
 - Ty serio myślisz, że ona by coś takiego zrobiła? - zaczęła znowu Alex.
Wszystkie się oburzyłyśmy.
 - "Że ona by coś takiego zrobiła"?! - powtórzyła po niej Kate - Alex! Ona prawie zniszczyła związek Reach! Wykorzystuje Carlos'a! Mam wymieniać dalej?!
 - Oj, no daj spokój. Ona jest serio spoko.
 - O tak - zmieniła ton na spokojniejszy - "Serio spoko". Dziewczyna rozwalająca cudzy związek tylko dlatego, że się się nie powiodło i manipulująca... cudzymi sercami!!! - wydarła się.
 - Dziewczyny! Znowu się pokłócimy - pogodziły je Isabella i Michelle.
 - One mają rację - przytaknęła Paris.
 - No ale po co by rzuciła tym pierścionkiem? - zaczęła znowu Alex.
Wtrąciłam się do rozmowy.
 - Dwa powody: ma to gdzieś, co się stanie z tym pierścionkiem, a dwa - chciała się mnie pozbyć. Zwabiła Dark, a wiedziała, że zaraz bym się za nią puściła. Dobrze, że się ruszyłam...
 - To o niczym nie świadczy! - krzyknęła już głośniej Alex.
 - Ile ty jeszcze będziesz ją bronić? Nie widzisz, co ta dziewucha wyprawia?!
Ona się uspokoiła.
 - Dobra... Chodźmy do tego centum... - powiedziała Michelle.
Tym razem miałam Dark na rękach. Byłyśmy już blisko centrum handlowego. Weszłyśmy przez obrotowe drzwi. Chodziłyśmy po niesamowitej ilości sklepów. Jay i Jesse ciągle mi pokazywały jakieś szorty, bluzki i sweterki. Mnie nic nie zauroczyło. Ciągle myślałam o tym pierścionku. Wszystkie ciągle latały po sklepach, ciągle coś znajdywały dla siebie. Ja sama tylko chodziłam za nimi, nie mogąc nic dla siebie znaleść.

Michelle.

Doszłyśmy do bardzo ekskluzywnego sklepu. Ceny były jak z kosmosu. Ale po zobaczeniu pięknych wystaw, Jay nas tam zaciągnęła. Sklep był ogromny, a ilość ciuchów była nieograniczona. Była też wystawa z kosmetykami. Podeszłam do niej. Lakiery przyciągnęły moją uwagę. Piękniejszych kolorów nigdy nie widziałam. Do mnie nagle podeszła Reachel, totalnie zrezygnowana.
 - Co tam masz? - zapytała się mnie.
 - Cudowne lakiery. Wybierz sobie. Ja stawiam - zachęciłam ją.
 - Nie, dzięki... Nie lubię malować paznokci...
 - Nie lubisz, czy nie chcesz...?
Machnęła tylko ręką od niechcenia. Ktoś nas podsłuchiwał zza wieszaka z ubraniami za nami. Nie chciałam tego sprawdzać. Myślałam, że się mylę. Wróciłam do wyborów lakieru. Nagle ktoś podszedł do tego samego stojaka z kosmetykami zakrywając twarz włosami, wzięła jeden lakier, a Reachel niespodziewanie szybko przeszła z mojej lewej strony na prawą. Dziewczyna zniknęła mi z pola widzenia. Reachel zaczęła leniwie patrzeć na błyszczyki. Niestety nic nie wybrała. Ja kupiłam jeden lakier pistacjowy. Wszystkie już prawie wychodziły ze sklepu. Chwyciłam Reachel za rękę i pobiegłyśmy w stronę bramek za dziewczynami.
 - Czekajcie! - krzyknęłam.
One stanęły przed wystawą machając do nas, żebyśmy się pospieszyły. Wybiegłyśmy przez bramki, które zaczęły piszczeć. Dwóch ochroniarzy złapało nas za bluzki. My przerażone spojrzałyśmy na nich.
 - Stop - powiedział jeden - Pokazać torebki - rozkazał.
Dziewczyny zatrzymały się i popatrzyły za siebię. Wszystkie zamurowało. Szybko podbiegły do nas.
 - My nic nie ukradłyśmy - tłumaczyłam nas.
 - Jasne. Torebki - rozkazał drugi.
Podałyśmy im je. Najpierw jeden przeszukał torebkę Reachel.
 - Co wyście zrobiły?! - szepnęła do nas Kate.
 - A bo ja wiem?!
 - Pusto - powiedział w końcu pierwszy ochroniarz - Teraz twoja.
Na serio nie wiedziałam, o co chodzi.
 - My nic nie ukradłyśmy! - wygranęła im Reachel - Wiecie, kim my jesteśmy?! Najwyraźniej nie! Ja jestem dziewczyną supergwiazdy z BTR!
Nagle jeden ochroniarz zatrzymał rękę w jednym miejscu mojej torebki i wyciągną łososiowy lakier. Wszystkie wytrzeszczyłyśmy oczy na niego.
 - Nic nie ukradłaś, nie? - powiedział ironicznie drugi ochroniarz.
Ze sklepu wyszła Droke z koleżanką. Obie były uśmiechnięte od ucha do ucha gdy nas zobaczyły.
 - Ej! To ona wsadziła jej ten lakier! - pokazała na Droke palcem Reachel.
 - Jasne - odpowiedział tylko krótko jeden.
 - No! Nie widzicie jak jej się gęba cieszy na nasz widok?!
 - Nie zwalajcie winy na zwykłą klientkę! - podniósł głos ten sam.
Jeden wręczył z powrotem torebkę Reachel, a drugi mnie zaczął prowadzić gdzieś.
 - Gdzie pan ją bierze? - wołała za nami Jesse.
Nic nie odpowiedział. Kierował się ze mną do jakiegoś pomieszczenia. Prawdopodobnie miałam tam czekać na policję.
 - Powtarzam, że ja jestem dziewczyną supergwiazdy! Wytocze panu proces! - krzyczała na gościa Reachel - Jestem Reachel Brown i będzie miał pan ze mną zaraz problem!
Ochorniarz nagle stanął i odwrócił głowę w jej stronę.
 - Brown? - zapytał cicho.
 - Tak! Tak! I jeśli pan zaraz mi nie odda przyjaciółki to będzie pan jeszcze bardziej biedny niż upośledzone dziecko bez lizaka! - wrzeszała dalej na niego Reachel.
On się odwrócił do niej i podeszedł.
 - To ty podpisałaś kontrakt z Eleonore Golberg...?

Reachel.

Ja się wyprostowałam.
 - Tak... Zgadza się.
On puścił Michelle i przeprosił za swoje zachowanie. Wrócił na swoje miejsce przy bramkach i już nic nie mówił. My wszystkie spojrzałyśmy na siebie ze zdziwieniem.
 - Reach... Może teraz tylko z tobą będziemy chodzić - zaśmiała się Kate.
Jak najszybciej ruszyłyśmy na kolejne podboje sklepów. Tylko tym razem byłyśmy bardzo uważne, koło kogo przechodziłyśmy. W końcu trochę zgłodniałyśmy. Z tego względu wjechałyśmy windą na najwyższe piętro, do restauracji. Ciągle się rozglądałyśmy za Droke. Zrezygnowałyśmy z poszukiwań, gdy byłyśmy już na górze. Szukałyśmy wolnych stolików. Usiadłyśmy przy stoliku przy barierkach. Każda zamówiła coś dla siebie. Ja wyciąglęłam znów pierścionek i patrzyłam na niego dobre parę minut. Nagle ktoś się głośno zaśmiał. Od razu poznałam ten śmiech. Powoli odwróciłam głowę i z drugiej strony, zaraz za filarem siedziała Droke z tą koleżanką. Klepnęłam Kate lekko w ramię i dyskretnie pokazałam palcem na Droke. Reszta też spojrzała na nią.
 - Zaraz jej złoję skórę... - ruszyła się z krzesła Michelle.
My szybko ją zatrzymałyśmy, a ona usiadła.
 - Co? - oburzyła się.
 - Zostaw ją. Nie jest tego warta - powiedziała Isabella.
 - Poobserwujemy ją - zaproponowałam.
Wszystkie kiwnęły głową i co kilka sekund zerkałyśmy na naszego wroga. Kiedy już zjadłyśmy nasze zamówione jedzenie, siedziałyśmy jeszcze z 10 minut. Nagle obie wstały od stolika. My znowu dyskretnie spojrzałyśmy na nie. Przechodziły koło nas.
 - Powiedz mi, na co mi ten głupi pierścionek?! - oburzyła się Samantha.
Koleżankę zamurowało. Obie przystanęły prawie przy naszym stoliku do siebie twarzą w twarz.
 - Powiedz mi, czy on kiedykolwiek coś znaczył dla mnie!
Jej koleżanka nic nie odpowiadała.
 - Słuchaj, Gaby. Znamy się już trochę czasu i powinnaś wiedzieć, co on dla mnie znaczy. Ogólnie? Wkurza mnie ten facet, okropnie! Uważa mnie za miłą Sammy, która kocha łaskotki. I się myli! Film wyszedł fatalnie! I to jest nie tylko moja opinia! Nie zarobiłam praktycznie nic na nim! Zadaję się z tym frajerem tylko dla paru groszy! Jestem na krawędzi, nie rozumiesz?! - nakrzyczała na koleżankę.
Wszystkie przysłuchiwałyśmy się "rozmowie". Nie było to nic nowego dla nas. Jednak Alex trochę się speszyła. Spojrzałyśmy na nią mówiąc wzrokiem: "A nie mówiłyśmy?!".
 - Jeśli tak bardzo się boisz o jego uczucia, to leć do niego! Droga wolna! - krzyknęła na nią jeszcze raz.
Gaby nic nie powiedziała. Chyba wyszło na to, że się pokłóciły. Obie się rozdzieliły. Gaby machnęła zrezygnowana ręką i odeszła od Droke. Samantha ruszyła zdenerwowana w drugą stronę. My spojrzałyśmy na siebie z kwaśnymi minami. Przy naszym stoliku nastała bardzo krótka cisza.
 - To jak? Idziemy? - zapytała Jay.
 - Nie. Zostańmy jeszcze chwilę. Za dużo zjadłam... - powiedziała Jesse.
 - Ja muszę iść do ubikacji. Zaraz wracam - wstałam od stolika.
 - Reach... - złapała mnie za rękę Kate. - Nie zabij jej...
 - Co? Nie... Idę do toalety... - lekko wyrwałam się z jej uścisku i ruszyłam pewnym krokiem w kierunku toalety za rogiem.
Już chwytałam za klamkę i zauważyłam po drugiej stronie Droke. Obejrzałam się za siebię i zaczęłam powoli stawiać kroki ku barierki. Samatha zjeżdżała po ruchomych schodach na sam dół. Ja ją tylko podglądałam z góry. Serce mi biło coraz mocniej w obawie, że mnie zauważy i ją spłoszę, cokolwiek chciała zrobić. Gdy już zjechała na sam dół usiadła przy fontannie i zaczęła się rozglądać po parterze.
"Czekasz na kogoś...?"
Przestało mnie obchodzić, czy dziewczyny już wiedzą, że poszłam "zabić" Droke. Minęło chyba z 5 minut, a ona nadal siedziała przy fontannie i rozglądała się. Już miałam odchodzić, ale nagle jakiś chłopak podszedł do dziewczyny. Chłopak podszedł do Droke i pocałował ją w usta. Mnie przeszedł dreszcz. Nareszcie dowiedziałam się o czymś, czego o niej nie wiedziałam. Oboje się zaśmiali do siebie i chłopak ją pociągnął za rękę, żeby wstała. Podniosła się i bliżyli się do siebie. O czymś ze sobą cicho rozmawiali. Nagle zadzwonił telefon. Szybko wyciągnęłam go z kieszeni spodenek i odebrałam go.
 - Halo?
 - Cześć, Reachel. Co tam?
Już miałam odpowiedzieć, że nic nowego, ale przypomniał mi wypadek z Dark, pierścionek Droke, nowy chłopak i to jak ona okłamuje Carlos'a. Zerknęłam na dół, na Samanthę i jej tajemniczego towarzysza. Zastanawiałam się, czy mu o tym wszystkim mówić.
 - Carlos?
 - No co?
 - Amm... Wiem, że mi nie uwierzysz... Ale myślę, że powinieneś wiedzieć...
 - Chodzi o Sam...?
We mnie się kolejny raz zagotowało po usłyszeniu tego zdrobnienia.
 - Ona nie jest taka jaka się tobie wydaje - mówiłam bardzo ostrożnie, ale Carlos mi przerwał.
 - Ja wiem, że nie jesteś do niej przyzwyczajona. Ciągle miałem czas dla ciebie, ale ona wróciła... i mnie poniosło kiedy wyrzuciłem cię z domu... I ja cię za to bardzo przepraszam... Ale nie możemy się pokłócić o moją byłą.
Trochę się uspokoiłam po słowie "byłą". Jednak to nie zmieniało faktu, że nie chciał wysłuchać, co mu miałam do powiedzenia.
 - Słuchaj. Ja rozumiem, że mi nie wierzysz, bo znasz ją dłużej niż ja. Ale mylisz się co do niej.
 - A ja ci powtarzam, że nie masz o co być zazdrosna.
 - Dasz mi dokończyć?! - uniosłam się trochę.
Byłam pod wrażeniem, że Carlos jeszcze się nie rozłączył.
 - Dobra, mów - powiedział spokojnie.
 - Ona się stara o ciebie znowu, bo... - ponownie nie dał mi dokończyć.
 - Przepraszam cię... Wzywają mnie. Zaraz mam próbę. Zadzwonię potem... Dobrze...?
Ponowne zażenowanie opanowało całe moje wnętrze.
 - No dobra... Ale na pewno?
 - Obiecuję, że potem wysłucham każdego twojego słowa - przyrzekł mi.
 - To do usłyszenia...
 - Pa - pożeganł się i rozłączył.
Zdenerwowana też sie rozłączyłam i komórkę włożyłam do spodenek. Jeszcze raz zajrzałam na wiedźmę Droke i skwasiłam się widząc jak się obściskują i całują. Nie mogłam tego widoku znieść. Wróciłam drogą powrotną. Wyszłam zza rogu i zaraz obok o ścianę była oparta Kate. Miała założone ręce na piersiach, a nogi ułożone w kształcie litery "X". Jedną nogą lekko uderzała o wypastowane kafelki centrum. Jej wzrok chciał mnie zabić.
 - Do łazienki, tak? - powiedziała zdenerwowana.
 - No tak... - powiedziałam niepewnie.
Ona się odepchnęła od ściany i podeszła do mnie. Chwyciła mnie za ramię i zaprowadziła przed drzwi łazienki.
 - Droga Reachel... Drzwi łazienki są tu - pokazała palcem na drewniane drzwi - To tutaj się załawia potrzeby fizjologiczne i wyładowuje złość. Nie na twoim telefonie, nie na barierce, która jak widzę jest nieźle przez ciebie obdrapana, ważoone... - wymądrzała się wyraźnie złośliwie.
 - Weź się nie czepiaj! Tutaj...
 - ...się całuje była Carlos'a z jakimś napakowanym schabem. Ważoone, wiem - położyła mi na ramieniu rękę.
Nie rozumiałam, czemu najpierw mówi tak jakby nic nie wiedziała, a potem: "Ważoone, wiem".
 - Ale miałaś już się nie denerwować. Pamiętasz? - zdjęła swoją rękę z ramienia.
 - Nie...
Ona pochyliła głowę, ale oczu ze mnie nie spuszczała.
 - No dobra, może jednak dostaję w kość od życia ostatnio. I może się wpakowuję w jeszcze większe kłopoty mówiąc o tym Carlos'owi. Ale potem wyjdzie na to, że wiedziałam i nie powiedziałam.
 - Zostaw ją. W końcu sama wpadnie. Idziemy dalej do miasta - ponowie chwyciła mnie za rękę za sobą.
Ja ostatni raz spojrzałam na ściaskającą się parę. Dziewczyny już wstawały od stolika i przeciągały się po dłuższym siedzeniu.
 - I co? Żyje? - zapytała Alex złośliwie.
Obie nic nie odpowiedziałyśmy. Uznałyśmy, że z Alex nie ma po co gadać o Samanthcie. Zabrałyśmy swoje torebki i wyszłyśmy z centrum. Nasze kolejne miejsce do nawiedzenia była fontanna. Zmęczone długim spacerem usiadłyśmy na marmurowej fontannie. Cieszyłyśmy się ciszą wkoło siebie. Porozmawiałyśmy o dzisiejszych incydentach. Zeszło nam parę godzin na tej rozmowie. Łącząc to, że jeszcze pochodziłyśmy po plaży... Była już 16 godzina. Musiałyśmy się wszystkie pożegnać. Ja i Kate miałyśmy najbliżej dom. Pomachałyśmy ostatni raz i ruszyłyśmy wolnym krokiem do hotelu.
 - Serio powinnaś się nie przejmować - powiedziała Kate.
 - Powinnam się nie przejmować, że była mojego chłopaka wróciła w wielkim stylu i że go na dodatek wykorzystuje i do tego ma swojego... - nie mogłam znaleść odpowiedniego słowa.
 - ...napakowanego schaba... - dokończyła za mnie.
 - No właśnie... - przytaknęłam.
 - Nie warto. Carlos i tak nie będzie cię słuchać. Za długo ją zna. Ona w końcu sama wpadnie.
 - Wątpię... Ona jest niezłą aktorką, z resztą jak zauważyłaś...
Nastąpiła chwila ciszy.
 - Ważoone, masz go! - szturchła mnie nagle w ramię i zaczęła uciekać.
 - O żesz ty! - zaśmiałam się i zaczęłam ją gonić.
Nie mogłam jej dogonić. Byłam już strasznie zdyszana. Ale nie dałam za wygraną. Dalej biegłam za nią. Obie się strasznie śmiałyśmy biegając. Przebiegłyśmy z szybkością światła przez recepcję i po schodach na górę, prosto do naszego apartementu. Kate nacisnęła mocno na klamkę i wbiegła do mieszkania. Kiedy też wbiegłam do środka i nagle upadam na coś. Coś krzykło z bólu i zaśmiało się głośno. Kate chyba przepadła przez próg kuchni. Obie się zaśmiałyśmy wyłożone na ziemi. Po 2 minutach wstałyśmy ledwo żywe. Postanowiłyśmy, że pójdziemy do jej pokoju. Kate poszła przodem. Wchodząc do pokoju Kate nagle stanęła. Ja chwyciłam ją za ramiona.
 - Coś tak zamarzła, ważoone? - zaśmiałam się.
Oceniłam gdzie patrzy. Ja także zamarzłam. Przy oknie z blokiem w ręku stał wujek Dave. Niezadowolony.

Kate.

W moim pokoju stał mój wujek z moim blokiem, w którym malowałam dziś rano. Byłam przerażona.
 - C-co ty tu robisz, wujku...? - zapytałam.
 - Mam prawo nie odpowiadać na to pytanie. Za to mnie należą się wyjaśnienia - pokazał na mój blok.
Spojrzałam na Reachel. Domyślała się, o co chodzi.
 - Chyba mi coś obiecałaś - dodał.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.
 - Mówiłaś, że nic was nie łączy! - dodał znowu.
Zebrałam się w sobie.
 - Złożyłam ci obietnicę, ale Kendall'a poznałam parę dni później! Nic na to nie poradzę!
On rzucił moim blokiem o parapet.
 - A co mnie to obchodzi?! To jest gwiazda! Celebryta! Złamie ci serce i będziesz płakać po nocach! Ten gnojek jest rozpieszczoną gwiazdą!
Moje serce pękło... Poleciały mi po policzku 3 łzy. Wybiegłam z pokoju prosto na balkon. Oparłam ręce o barierkę i spojrzałam w niebo. Ktoś wszedł na balkon i podszedł do barierki bok mnie. To była Reach. Patrzyłyśmy razem coraz ciemniejsze niebo.
 - Nie przejmuj się... - położyła mi rękę na ramieniu.
 - No nie wiem...
Kolejne minuty ciszy coraz bardziej łamały moje serce. W końcu odwróciłam głowę do przyjaciółki.
 - Dzięki... - powiedziałam do niej.
 - Jesteśmy przyjaciółkami... - uśmiechnęła się.
 - Ważoone...? - pokazałam żółwika.
 - Ważoone... - przybiła go i obie się uśmiechnęłyśmy.