[ soundtrack ]
Kate.
Podeszliśmy do James'a, bo stał tak jakby zamarzł.
- Ja zawsze uważałem Jesse za przyjaciółkę... Alex zawsze była dla mnie najważniejsza... - odezwał się po długim czasie.
- To nie twoja wina - pocieszał go Kendall.
- Tak. Nie robiłeś tego specjalnie - dodała Jay.
- I co ja mam teraz zrobić? - zapytał wysoki brunet.
Wszyscy zaczęliśmy się zastanawiać, co z tym fantem zrobić. Nagle do salonu weszły Jesse i Alex. Jesse miała czerwone i opuchnięte od płaczu oczy, a Alex trzymała ją pod ramię. Fink podeszła do James'a. Chłopak miał zwieszoną głowę. Wstydził się, zaraz, James się wstydził?! Czy to możliwe?!
- Przepraszam... - zaczęła blondynka.
Maslow od razu na te słowa podniósł głowę i popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Za co ty mnie przepraszasz?
- Masz już dziewczynę i jesteś z nią szczęśliwy... A ja chcę ci to zniszczyć... Zachowuję jak każda fanka... Chcę być tylko twoja, a to nie możliwe...
Przeszedł mnie dreszcz. Dokładnie tak samo było ze mną, dopóki nie spotkałam wreszcie Kendall'a. Odkryłam jego stary zespół Heffron Drive, wtedy dowiedziałam się o jego istnieniu, chciałam być tylko jego. Jednak zdawałam sobie sprawę, że on niekoniecznie będzie ze mną chciał być. Minęły prawie 4 lata i wtedy go spotkałam osobiście. Wtedy spełniło się moje największe marzenie. I do tej pory jestem za to wdzięczna losowi... Ale Jesse się późniła... James i Alex są ze sobą strasznie zżyci. Gdyby Reachel poznała Michelle i Jesse o wiele wcześniej, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ale już nie zmienimy rzeczywistości...
- Ale to nie twoja wina, że coś do mnie czujesz... - powiedział James.
Ona tylko chwyciła w palce swoją blond grzywkę i spuściła głowę. Chłopak delikatnie chwycił ją za ramiona, co zmusiło ją do spojrzenia mu w oczy.
- Pójdę już... - uwolniła się z uścisku.
- Zaczekaj - zatrzymał ją zastawiając drzwi swoim ciałem.
- O co chodzi? - zapytała zmęczona tą aferą.
On jednak nie wiedział co powiedzieć, zaczął się nerwowo rozglądać dookoła salonu.
- James, zostańmy przyjaciółmi, co...? - podała mu dłoń.
Na chwilę się zawahał, ale potem się oboje uśmiechnęli i podali sobie dłonie. Stali tak chwilę... Aż nagle Jesse przytuliła się do długowłosego bruneta. Oboje zaczęli się kręcić tak po całym salonie, to był dowód, że wszystko gra.
[ soundtrack ]
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Kendall otworzył je, a przed nami stało dwóch policjantów, Logan, Michelle i Isabella.
"Tak... Jasne... Wszystko gra..." - pomyślałam z zażenowaniem i przewróciłam oczami.
Wszyscy staliśmy sparaliżowani, Logan i policja?! Ten dzień był naprawdę szalony.
- Logan, coś ty narobił?! - zapytał Carlos.
- Ten młodzieniec jeździł na deskorolce i krzyczał... - wytłumaczył jeden policjant.
- A to, przepraszam, jakieś przestępstwo? - oburzyłam się.
- Proszę dać mi dokończyć... Jeździł i krzyczał pod komisariatem policji - dodał.
- O matko... Logan... - westchnął Kendall.
Henderson tylko wzruszył ramionami i zrobił grymaśną minę.
- Te panny były z nim - wskazał na dziewczyny drugi policjant.
- Skoro tylko tam były to może im dajcie spokój, co? - odezwał się w końcu Logan.
- Zgoda - przyznał z obojętnością pierwszy inspektor.
Michelle i Isabella weszły za próg domu. Isabella się zatrzymała i napięcie odwróciła.
- A co z Logan'em? - zapytała inspektorów i wskazała na chłopaka.
- Z nim?
- Tak...
Jeden policjant spojrzał na drugiego. Najwyraźniej sami nie wiedzieli co z nim zrobić.
- Kolego, jeszcze jeden taki numer to grzywnę masz murowaną - pokarał Logan'owi palcem jeden policjant.
I odeszli. Zamknęliśmy drzwi i spojrzeliśmy ze złością na Henderson'a.
- Co się tak gapicie? - odezwał się obruszony.
- Po co krzyczałeś pod komisariatem? - także zapytał bardziej obruszony Kendall.
- ...No nie wiem... - podrapał się po tyle głowy.
- Jak to nie wiesz? - podszedł do niego James.
- Zapomniało ci się? - przewrócił oczami Carlos.
Do dyskusji wtrąciły się Isabella i Michelle.
- Bo chciałyśmy, żeby pokazał coś odważnego... - stanęły w jego obronie.
- Ale to nie znaczy, że trzeba od razu wrzeszczeć i tłuc się deską pod komisariatem policji! - przerwał im zdenerwowany Kendall.
- Teraz to ty wrzeszczysz na dziewczyny! Daj im spokój i się opanuj, stary! - popchnął go lekko Logan.
- Nie popychaj mnie! - odsunął go od siebie.
- Logan, uspokój się! - wtrącił się znowu Carlos.
- Na Reachel nikt nie krzyczy, ale Kendall na Isabelle i Michelle sobie może, tak?! Jakby ktoś krzyczał na Reachel to też byś tak zareagował jak ja! - zwrócił się teraz do Peny.
- Nie wplątuj w to Reachel! Oboje macie się uspokoić! - pokazał palcem na Schmidt'a i Henderson'a.
Logan i Kendall spojrzeli na siebie, a potem na wszystkich po kolei.
- ...Zniknijcie mi sprzed oczu... Obydwoje... - pokazał na Carlos'a i Kendall'a.
I ruszył powoli do swojego pokoju na górnym piętrze.
- Logan... - odwróciła się do chłopaka Isabella.
On jednak nie zwracał na to uwagi.
- Logan... - pobiegła za nim Simpsons, a za nią Michelle.
Kendall i Carlos spojrzeli na wszystkich i westchnęli. Schmidt przeczesał palcami włosy i usiadł na sofie. Reachel podeszła do Carlos'a, który teraz w wolnym tempie szedł na taras. Ja zaś usiadłam koło blondyna na kanapie. Bałam się mu spojrzeć w oczy. Zauważyłam, że trzyma na kolanach swoje dłonie. Nie czekałam długo i lekko je dotknęłam. Dopiero wtedy nasze oczy spotkały się. On popatrzył to na nasze dłonie, to na mnie. Jednak uśmiech na jego ustach nadal się nie pojawiał.
- To my was zostawimy... - odezwał się James.
Po tych słowach Jesse, Alex i James wyszli z salonu. Zostałam sama z Kendall'em. Cisza unosiła się nieznośnie w powietrzu. Miliony myśli na minutę zaczęło mnie przyprawiać o zawroty głowy. On tylko spojrzał na mnie ze smutkiem. Nie wiedziałam, co powiedzieć w takiej sytuacji, więc położyłam głowę na jego ramieniu. Chłopak przytulił mnie mocniej do siebie i pocałował w czoło.
- Nie musisz nic mówić... - szepnął.
Na te słowa uśmiechnęłam się i bardziej wtuliłam w blondyna.
Reachel.
Carlos wyszedł na taras, a ja za nim. Powoli szłam w stronę bruneta. Oparł się o barierkę i patrzył w niebo.
- Carlos...
Podeszłam do niego przytuliłam się do jego pleców i objęłam.
- Nie wściekaj się... Emocje wzięły górę...
Chwycił mnie za ręce, obejrzał się za lewe ramię i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się do niego, aby mu poprawić humor, jednak to nie podziałało.
- Na mnie też jesteś zły...? - zdziwiłam się.
Po czterech sekundach ciszy w końcu się odezwał.
- ...Nie śmiałbym być... - znowu zerknął za lewe ramię.
- Więc czemu się tak zachowujesz...?
Wyplątał się z mojego objęcia i odwrócił się do mnie. Oparł się plecami o barierki trzymając dalej mnie za ręce.
- Przepraszam... W niczym tutaj nie zawiniłaś...
Na te słowa moje kąciki ust powędrowały do góry.
- Nie musisz mnie przepraszać. Wystarczy mi jak się po prostu uśmiechniesz.
Brązowooki przełamał się i zaprezentował jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
- I tak trzymaj - podniosłam kciuk do góry.
Potem się przytuliliśmy i kołysaliśmy w rytm piosenki, która akurat była grana za płotem sąsiadów.
Logan zamknął się sam w swoim pokoju i nie miał zamiaru wychodzić do mnie i Michelle. Usiadłyśmy więc pod ścianą i wyczekiwałyśmy odpowiedniego momentu na rozmowę z szatynem. Jeszcze nigdy nie strzelił takiego focha. Przypomniałam sobie, jak często ja się denerwowałam na Michaelle. Na te wspomnienia uśmiechnęłam się lekko, co Michelle zauważyła.
- Co Cię tak rozbawiło, co? - zapytała miło.
- Nie nic, wspomnienia... - popatrzyłam w sufit - Była prawie taka jak ty... Podobne imię, też umiała na grać na gitarze... Też kocha Logan'a...
- I co się stało?
- Wyjechała do Francji wraz z kuzynką Robyn, ona też była naszą przyjaciółką.
- Do Francji? Po co?
- Mają korzenie francuskie, a ich babcia była w fatalnym stanie... Do tej pory się nie odzywają... Miejmy nadzieję, że w końcu dadzą znak życia...
- Szkoda... Pewnie ty i Michaelle się nieźle kłóciłyście o Logan'a - zaśmiała się.
- Ahh... Częściej niż myślisz... Ale była moją przyjaciółką... - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Wczesnym wieczorem po Jay zadzwoniła mama i musiała już biec do domu. Kendall przytulił ją mocno, co wyraźnie nakręciło Kate. Gdy tylko drzwi się zamknęły, ona rzuciła się na niego i zaczęła całować.
- Nigdy więcej, proszę, tak nie rób... - powiedziała do niego.
Zaraz po tym Michelle i Isabella zeszły po schodach na dół.
- Rozmawiałyście z nim? - zapytałam.
- Zapomnij... Nic nie wskóramy... Idziemy do domu, bo nasi rodzice się pewnie martwią... - powiedziały zawiedzione.
- Jutro będzie lepiej... - powiedziałam zamykając za nimi drzwi.
One tylko pokiwały głowami i uśmiechnęły się trochę nieszczerze. Wszyscy wzruszyliśmy ramionami, a do salonu wbiegł James.
- Szybko! Szybko! - krzyczał i biegał po salonie.
- Co ty robisz? - zapytał Kendall.
- Musze się schować! Pomóżcie!
- W chowanego się bawcie...? - uniósł brew Carlos.
- Nie! - schował się za regałem z książkami - Mnie tu nie ma, jasne?!
Do salonu wbiegły też Jesse i Alex.
- Nie ukryjesz się! - krzyczały.
Po przeszukaniu paru miejsc uciekły na górę, a James pobiegł za nimi z szerokim uśmiechem.
- Że tak powiem... I don't care... - uniosła brwi i potrząsnęła głową Kate.
- Niech żyje zgrabność... - przyznałyśmy z Kate.
We czwórkę położyliśmy się na trawie i leżeliśmy w ciszy.
- Reachel...? - odezwała się Kate.
- Co tam?
- Pamiętasz, co sobie obiecałyśmy, nie...?
Zaczęłam się zastanawiać, o jaką obietnicę chodzi... Coś przyszło mi do głowy...
Reach?
- Co?
- Pewnego dnia pójdziemy z Kendall'em i Carlos'em do Chambrulay...
- Do najdroższego hotelu w LA...
- Wkradniemy się do pokoju prezydenckiego... I zamówimy nam masaż...
- A po co? Chłopcy nieźle masują...!
- No racja! Haha!
- I potem jak ochroniarze nas zgarną, to będziemy się wyrywali i śmiali, a oni zgłupieją!
- Nie wściekaj się... Emocje wzięły górę...
Chwycił mnie za ręce, obejrzał się za lewe ramię i spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się do niego, aby mu poprawić humor, jednak to nie podziałało.
- Na mnie też jesteś zły...? - zdziwiłam się.
Po czterech sekundach ciszy w końcu się odezwał.
- ...Nie śmiałbym być... - znowu zerknął za lewe ramię.
- Więc czemu się tak zachowujesz...?
Wyplątał się z mojego objęcia i odwrócił się do mnie. Oparł się plecami o barierki trzymając dalej mnie za ręce.
- Przepraszam... W niczym tutaj nie zawiniłaś...
Na te słowa moje kąciki ust powędrowały do góry.
- Nie musisz mnie przepraszać. Wystarczy mi jak się po prostu uśmiechniesz.
Brązowooki przełamał się i zaprezentował jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
- I tak trzymaj - podniosłam kciuk do góry.
Potem się przytuliliśmy i kołysaliśmy w rytm piosenki, która akurat była grana za płotem sąsiadów.
[ soundtrack ]
Isabella.Logan zamknął się sam w swoim pokoju i nie miał zamiaru wychodzić do mnie i Michelle. Usiadłyśmy więc pod ścianą i wyczekiwałyśmy odpowiedniego momentu na rozmowę z szatynem. Jeszcze nigdy nie strzelił takiego focha. Przypomniałam sobie, jak często ja się denerwowałam na Michaelle. Na te wspomnienia uśmiechnęłam się lekko, co Michelle zauważyła.
- Co Cię tak rozbawiło, co? - zapytała miło.
- Nie nic, wspomnienia... - popatrzyłam w sufit - Była prawie taka jak ty... Podobne imię, też umiała na grać na gitarze... Też kocha Logan'a...
- I co się stało?
- Wyjechała do Francji wraz z kuzynką Robyn, ona też była naszą przyjaciółką.
- Do Francji? Po co?
- Mają korzenie francuskie, a ich babcia była w fatalnym stanie... Do tej pory się nie odzywają... Miejmy nadzieję, że w końcu dadzą znak życia...
- Szkoda... Pewnie ty i Michaelle się nieźle kłóciłyście o Logan'a - zaśmiała się.
- Ahh... Częściej niż myślisz... Ale była moją przyjaciółką... - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
***
[ soundtrack ]
Reachel.Wczesnym wieczorem po Jay zadzwoniła mama i musiała już biec do domu. Kendall przytulił ją mocno, co wyraźnie nakręciło Kate. Gdy tylko drzwi się zamknęły, ona rzuciła się na niego i zaczęła całować.
- Nigdy więcej, proszę, tak nie rób... - powiedziała do niego.
Zaraz po tym Michelle i Isabella zeszły po schodach na dół.
- Rozmawiałyście z nim? - zapytałam.
- Zapomnij... Nic nie wskóramy... Idziemy do domu, bo nasi rodzice się pewnie martwią... - powiedziały zawiedzione.
- Jutro będzie lepiej... - powiedziałam zamykając za nimi drzwi.
One tylko pokiwały głowami i uśmiechnęły się trochę nieszczerze. Wszyscy wzruszyliśmy ramionami, a do salonu wbiegł James.
- Szybko! Szybko! - krzyczał i biegał po salonie.
- Co ty robisz? - zapytał Kendall.
- Musze się schować! Pomóżcie!
- W chowanego się bawcie...? - uniósł brew Carlos.
- Nie! - schował się za regałem z książkami - Mnie tu nie ma, jasne?!
Do salonu wbiegły też Jesse i Alex.
- Nie ukryjesz się! - krzyczały.
Po przeszukaniu paru miejsc uciekły na górę, a James pobiegł za nimi z szerokim uśmiechem.
- Że tak powiem... I don't care... - uniosła brwi i potrząsnęła głową Kate.
[ soundtrack ]
Chłopcy wzięli nas za ręce i zaprowadzili na dwór. Schodząc po schodkach Kendall i Carlos potknęli się o własne nogi i wylądowali na trawie.- Niech żyje zgrabność... - przyznałyśmy z Kate.
We czwórkę położyliśmy się na trawie i leżeliśmy w ciszy.
- Reachel...? - odezwała się Kate.
- Co tam?
- Pamiętasz, co sobie obiecałyśmy, nie...?
Zaczęłam się zastanawiać, o jaką obietnicę chodzi... Coś przyszło mi do głowy...
[ 3 miesiące temu ]
Reach?
- Co?
- Pewnego dnia pójdziemy z Kendall'em i Carlos'em do Chambrulay...
- Do najdroższego hotelu w LA...
- Wkradniemy się do pokoju prezydenckiego... I zamówimy nam masaż...
- A po co? Chłopcy nieźle masują...!
- No racja! Haha!
- I potem jak ochroniarze nas zgarną, to będziemy się wyrywali i śmiali, a oni zgłupieją!
...
- Haha, mówisz o Chambrulay? - puściłam jej oczko.
- Dokładnie, ważoone - też puściła mi oczko.
- Dobra, to się robi dziwne - zaśmiał się Kendall.
- Co wy kombinujecie...? - uśmiechnął się chytrze Carlos.
Ja i Kate spojrzałyśmy na siebie.
- Oderwijmy się od rzeczywistości, co wy na to? - powiedziałam.
Ich wzrok zmienił się na poważny. Ich spojrzenia się spotkały i potem powędrowały do nas.
- Dokładnie, ważoone - też puściła mi oczko.
- Dobra, to się robi dziwne - zaśmiał się Kendall.
- Co wy kombinujecie...? - uśmiechnął się chytrze Carlos.
Ja i Kate spojrzałyśmy na siebie.
- Oderwijmy się od rzeczywistości, co wy na to? - powiedziałam.
Ich wzrok zmienił się na poważny. Ich spojrzenia się spotkały i potem powędrowały do nas.
***
Podjechaliśmy czarnym Citroen'em Kendall'a pod hotel Chambrulay na ulicy Sante Marie. Jak tylko zobaczyłyśmy ten budynek zaczęłyśmy się śmiać.
- To jeszcze nie koniec, moje panie... - objęli nas ramionami Carlos i Kendall i zaraz potem puścili.
Po cichu weszliśmy przez drzwi i wtapiając się w tłum uciekliśmy na górę po schodach wyłożonych krwistoczerwoną wykładziną. Już po wejściu na piętro przed nami było mnóstwo apartamentów. Weszliśmy na prawdopodobnie 5 piętro. Nagle zauważyliśmy sprzątaczkę z odkurzaczem. Szybko schowaliśmy się za wielkimi donicami z egzotycznymi roślinami. Sprzątaczka była coraz bliżej nas. Jak na odkurzacz, to to było naprawdę ciche urządzenie... Nagle Carlos zaczął się nerwowo drapać po nosie.
- Carlos...! Opanuj się...! - szepnął do niego Kendall.
- Nie mogę...! Ta paprotka, czy cokolwiek to jest, łaskocze mnie...! - odszeptał mu.
Nagle z korytarza wybiegł mężczyzna. Nie widzieliśmy dokładnie jego twarzy.
- Proszę panią! Mogłaby pani coś dla mnie zrobić?
- Oczywiście, jak mogę pomóc? - odwróciła się do mężczyzny.
- Spieszę się na samolot, mogłaby pani przekazać potem ten kluczyk Stephan'owi na recepcji? - podał jej klucz do apartamentu.
- Nie ma problemu, niech pan biegnie.
- Dziękuję, do widzenia! - i pobiegł w dół schodów.
- Do widzenia, do widzenia - odpowiedziała mu.
Niedokładnie włożyła klucz do kieszonki w spódnicy. Wtem odkurzacz sam z siebie się wyłączył.
- Co do diabła...? - obruszyła się starsza pani.
Kobieta schyliła się do odkurzacza i podniosła go.
- Znowu trzeba będzie kupić nowy sprzęt... - westchnęła i weszła do małego pokoiku.
Wyszliśmy z ukrycia. Nagle na coś nadepnęłam. Podniosłam nogę i zobaczyłam klucz do apartamentu. Moje oczy otworzyły się na niemożliwą skalę.
- Ważoone...? - zawróciłam się do Kate.
- Co?
- Los nam chyba zaczyna sprzyjać...! - zadzwoniłam kluczem przed jej nosem.
Ona zaczęła cicho piszczeć i skakać ze mną po holu.
- Chodźcie! Idziemy poszukać naszej lokacji! - ruszyliśmy wzdłuż korytarza.
Wędrowaliśmy dość długo, bo korytarz był okropnie długi.
- 1268A, 1268A... - powtarzał numerek apartamentu Carlos.
W końcu natrafiliśmy na wielkie drzwi ze złotą plakietką "1268A"
- Nareszcie! - Carlos otworzył drzwi, a przed nami ukazał się ogromny apartament. Jeszcze raz popatrzyłam na plakietkę na drzwiach.
"1268A. Pokój prezydencki."
- Nie-wie-rzę-wto-co-wi-dzę... - ledwo to wymówiłam.
Kate stała zaraz za mną i też zobaczyła to co ja.
- Chłopaki! - krzyknęłam, gdy zamknęłam drzwi.
- To jest pokój prezydencki! - zaczęłyśmy znowu skakać.
- Tak jak sobie wymarzyłyśmy! - zaczęłam aż płakać ze szczęścia.
Pokój był wyposażony w najbardziej nowoczesne meble, ogromny balkon z paroma leżakami, wielkie łóżko i śmieszne czerwone fotele. Nie zamierzaliśmy z stąd szybko wychodzić.
- Nie ma problemu, niech pan biegnie.
- Dziękuję, do widzenia! - i pobiegł w dół schodów.
- Do widzenia, do widzenia - odpowiedziała mu.
Niedokładnie włożyła klucz do kieszonki w spódnicy. Wtem odkurzacz sam z siebie się wyłączył.
- Co do diabła...? - obruszyła się starsza pani.
Kobieta schyliła się do odkurzacza i podniosła go.
- Znowu trzeba będzie kupić nowy sprzęt... - westchnęła i weszła do małego pokoiku.
Wyszliśmy z ukrycia. Nagle na coś nadepnęłam. Podniosłam nogę i zobaczyłam klucz do apartamentu. Moje oczy otworzyły się na niemożliwą skalę.
- Ważoone...? - zawróciłam się do Kate.
- Co?
- Los nam chyba zaczyna sprzyjać...! - zadzwoniłam kluczem przed jej nosem.
Ona zaczęła cicho piszczeć i skakać ze mną po holu.
- Chodźcie! Idziemy poszukać naszej lokacji! - ruszyliśmy wzdłuż korytarza.
Wędrowaliśmy dość długo, bo korytarz był okropnie długi.
- 1268A, 1268A... - powtarzał numerek apartamentu Carlos.
W końcu natrafiliśmy na wielkie drzwi ze złotą plakietką "1268A"
- Nareszcie! - Carlos otworzył drzwi, a przed nami ukazał się ogromny apartament. Jeszcze raz popatrzyłam na plakietkę na drzwiach.
"1268A. Pokój prezydencki."
- Nie-wie-rzę-wto-co-wi-dzę... - ledwo to wymówiłam.
Kate stała zaraz za mną i też zobaczyła to co ja.
- Chłopaki! - krzyknęłam, gdy zamknęłam drzwi.
- To jest pokój prezydencki! - zaczęłyśmy znowu skakać.
- Tak jak sobie wymarzyłyśmy! - zaczęłam aż płakać ze szczęścia.
Pokój był wyposażony w najbardziej nowoczesne meble, ogromny balkon z paroma leżakami, wielkie łóżko i śmieszne czerwone fotele. Nie zamierzaliśmy z stąd szybko wychodzić.
***
Zbliżała się godzina siódma wieczór, a my staliśmy się bardzo głodni.
- Zamówię ciasto! - Carlos pobiegł do telefonu.
Kendall go szybko zatrzymał.
- Nie! Odkryją, że nie jesteśmy tu zarejestrowani!
- To mamy z głodu umrzeć?!
- Mam pomysł - powiedziała Kate.
Chcieliśmy przebrać Carlos'a tak, żeby wyglądał jak tamten facet.
- Dlaczego akurat ja?
- Bo masz ciemne włosy - odpowiedziałam.
Zorientowaliśmy się, że Carlos jest nieodpowiednio ubrany.
- On miał garnitur! - uderzyła się w czoło Kate.
- Nie ważne. Ja chcę ciasto! - zdenerwował się model.
- Chyba nie chcesz powitać kogoś z hotelu w dżinsach i koszulce. Widziałeś, że wszyscy tutaj chodzą w eleganckich ciuchach.
- Ehh... Zamówię pizzę... - wyciągnęłam iPhone'a z kieszeni spodni.
- Czekaj! Tu pisze, że wszelkie dania i posiłki są podawane do drzwi - przeczytała Kate z karty na komodzie.
- Co w związku z tym...? - zapytałam.
- Dają pod drzwi i idą.
Nastała chwila zastanowienia. Carlos zerwał się jak oparzony i pobiegł do telefonu.
- Ciasto, ciasto, ciasto! - szeptał czekając na połączenie - Halo? Tak. Chciałbym zamówić ciasto czekoladowe z truskawkami i śmietaną. Oczywiście... Coś do picia? Hmm... Szampan, albo nie... Wino. Najlepsze jakie macie. - ja i Kate spojrzałyśmy na siebie z uśmiechem i prawie zaczęłyśmy się śmiać - Za ile? 20 minut? Jasne, nie ma sprawy. Tylko mam prośbę, proszę zostawić wszystko pod drzwiami, dobrze? Dziękuję, do widzenia.
Carlos zrobił triumfalną minę i włączył muzykę.
- Ja nie wracam do rzeczywistości - powiedział i usiadł na czerwonym fotelu.
Uśmiechnęłam się i usiadłam na kolanach chłopaka. Kendall rzucił się na łóżko, a Kate położyła się koło niego, a on objął ją ramieniem. Carlos zaczął dotykać moje plecy.
- Co robisz? - zapytałam go.
- Jesteś strasznie spięta - zaśmiał się.
Chłopak zaczął mnie masować.
- Hej! Ja też chcę... - Kate nie dokończyła, bo blondyn odwrócił ją i robił to samo co jego przyjaciel.
Co parę sekund poczułam ból, ale od razu potem znikał. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Odczekaliśmy parę chwil w ciszy. Potem chłopcy podbiegli do drzwi i delikatnie je otworzyli. Przed nimi na metalowym wózku na kółkach było wielkie czekoladowe ciasto, obok niego dwie miski z czerwonymi truskawkami ze śmietaną, a na końcu było ciemnoczerwone wino.
- No to jemy! - powiedział Carlos wjeżdżając wózkiem do apartamentu.
Szybko zjedliśmy ciasto, a truskawki zniknęły z miseczek w mgnieniu oka. Siedzieliśmy na czerwonych fotelach objedzeni i w ogóle już niegłodni. Latynos chwycił za butelkę z winem i otworzył ją. Porozlewał go do czterech kieliszków i podał każdemu z osobna. Potem każdy ze sobą stuknął kieliszka i zaczęliśmy pić.
***
[ soundtrack ]
Gdy wino już prawie zostało wypite, Kendall włączył wolną muzykę. Oboje poprosili nas do tańca.
- Mogę panią prosić...? - podał mi swoją dłoń Carlos i uśmiechnął się pięknie.
- Bez zastanowienia odpowiem, że tak - pocałowałam go w policzek i podałam rękę.
Kendall bez pytania wziął za rękę Kate i przytulił do siebie. Tańczyliśmy do końca jednej piosenki, potem Kendall i Kate wrócili na łóżko. Dziewczyna usiadła na kolanach blondyna twarzą do niego i rozmawiali szeptem z przerwami na cichy śmiech. Domyślałam się, o czym rozmawiali... Haha, na pewno o czymś poważnym. Ja i Carlos tańczyliśmy jeszcze chwilę, aż w końcu zatrzymał się i zaprowadził mnie na balkon. Była piękna i gwieździsta noc. Wiatru nie było nawet na sekundę czuć. Postaliśmy chwilę w kompletnej ciszy. Było tylko słychać samochody w dole, na ulicach LA. Nagle zawiał lekki, ale zimny wiatr. Przeszły mnie dreszcze, chłopak to zauważył i przytulił mnie mocno swoim ciepłym ciałem. Nasze policzki zetknęły się ze sobą, a ja zamknęłam oczy.
- Kocham Cię... - szepnął mi do ucha.
- Wiesz, że ja Ciebie też... - pocałowałam go w usta.
Usiedliśmy na leżaku i dalej dotykaliśmy się ustami. Na chwilę popatrzył mi w oczy.
- Jestem w najpiękniejszym hotelu w LA z najpiękniejszą dziewczyną na świecie... - dotknął mojego policzka i dał moje włosy za ucho - Moje największe marzenie spełniło się...
I znowu mnie pocałował namiętnie, ale tak delikatnie jak nigdy. Nie zauważyłam jak oboje zasnęliśmy.
[ Na następny dzień ]
[ soundtrack ]
Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Natychmiast otworzyłam oczy i zobaczyłam leżącego pode mną Carlos'a. Znowu pukanie. Szybko obudziłam latynosa, potem Kate i Kendall'a.
- Co robimy...? - zapytaliśmy się samych siebie.
Nie odpowiedzieliśmy na to pytanie i już mieliśmy otworzyć drzwi i uciec. Nagle drzwi do apartamentu się otworzyły, a w nich stał ochroniarz, a obok niego pokojówka, którą spotkaliśmy wczoraj. Mężczyzna był wyraźnie zdenerwowany na nasz widok.
- I co się pan gapisz jak sroka w kubeł?! - obruszył się Carlos i wybiegliśmy z pokoju ze śmiechem.
- Ciasto było wyśmienite! - wykrzyczał latynos przed zejściem ze schodów.
- Truskawki bardzo soczyste! - dodał Kendall.
- A wino - pierwsza klasa! - zaśmiałyśmy się z Kate.
Sprawnie wybiegliśmy z wielkiego hotelu, wskoczyliśmy do Citroen'a Kendall'a i z piskiem opon odjechaliśmy spod budynku prosto do domu.
- WOO HOO! - krzyczałyśmy ja i Kate w otwartym szyberdachu.
- PARTY PEOPLE! - też krzyczeli Carlos i Kendall przez otwarte okna.
____________________________________________________________________
co tu dużo mówić? kolejny piątek z nowym rozdziałem : ) ten rozdział już dawno, dawno temu był zaplanowany. i nareszcie ukazała się szansa na napisanie go ; D
Kate, patrz i ucz się jak się pisze dobry rozdział w jeden dzień X DD
za tydzień.. FERIE ! : DD co oznacza częstrze rozdziały : DD .. jak i codziennie godzinny skajpaj z Kate X DD ♥ mam nadzieję, ważoone, że rozdział się spodobał : 3 ♥
suuper :3 szczęściara, ja już miałam ferie ;___; / Michelle.
OdpowiedzUsuńJaki fajny normalnie super Dawaj nn :*
OdpowiedzUsuńhahahahahahah xD Jaki boski! Kuźwa, bosko piszesz i masz boskie pomysły! z tym Hotelem i wgl.. Co ten Logan zrobił?! brak słów :D jaram się tym xD tym hotelem :D Co tu będę więcej pisać... Boski rozdział i czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńTo ja piszem u siebiem z tą zabawą :D
OdpowiedzUsuń