wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 50

[ Na następny dzień ]

Reachel.

Byłam po wczorajszym dniu wykończona. Noc zleciała dosłownie w kilka sekund. Miałam wrażenie, że zamknęłam oczy i po kilku sekundach nastał dzień. Jak tylko zdałam sobie sprawę, że muszę się zwlec z łóżka, to wolałam chyba się zabić i zostać w nim. 
 - Reach! No ty chyba sobie w tym momencie żartujesz! - weszła zdenerwowana Kate. 
Ja nic nie odpowiedziałam, przytuliłam się mocniej do kołdry i skuliłam się.
 - Kobieto! Nie ma czasu na spanie! Wstawaj i to już! - zaczęła się robić strasznie zła.
Ja jednak nie reagowałam. Nie robiło na mnie wrażenia to, że zaraz moja przyjaciółka mnie rozszarpie.
 - Dobra, ważoone! Będzie tego! - złapała za moją kołdrę i zaczęła ją ściągać ze mnie. - Dawaj ją!
 - Ani mi się śni - odpowiedziałam zaspanym głosem trzymając kurczowo kołdrę.
Nie był to dla mnie problem. Tak właśnie wyglądał każdy mój poranek. Kiedy nie obudziłam się o ósmej godzinie, przychodziła mama i zaczęła mi zabierać kołdrę. 
 - Jak ty wstawałaś do szkoły?! - dziwiła się blondynka.
 - Nie chodziłam do szkoły - odpowiedziałam równie zaspanym głosem jak wcześniej.
 - Przecież chodziłaś do szkoły śpiewu.
 - Tak - zgodziłam się znowu zaspanym głosem. - Wieczorami.
Dziewczyna zatrzymała się i pokiwała wolno głową. Zaraz potem się otrząsnęła.
 - Ale to Cię nie zwalnia z tego, że musisz zaraz wstać! - zaczęła ponownie szarpać kołdrę. - Musisz spotkać Nathan'a! - dodała jakby straciła kontrolę nad sobą.
 - No weź! Chyba Ci coś już tłumaczyłam - nie wytrzymałam i usiadłam na łóżku. 
 - Ale on jest taki piękny! - podnieciła się.
Myślałam, że szlak mnie trafi. Miała wspaniałego chłopaka, który ją kochał, a ona chciała jeszcze Nathan'a. A poza tym... On ma dziewczynę! Dopiero co załagodziła kontakt z wujkiem. Ma wolną drogę do Kendall'a. 
 - Puknij się w głowę, Kate - pokręciłam głową.
Ruszyłam wściekła do łazienki. 
 - Przynajmniej wstałaś - zmieniła ton na denerwujący mnie.
Zatrzymałam się w połowie kroku i odwróciłam się do niej.
 - Ściemniałaś z tym Nathan'em, co nie? - przejrzałam ją.
Ona podniosła na znak obrony ręce i zrobiła niewinną minę. Nagle zadzwonił telefon.
 - Halo? - odezwałam się do słuchawki.
 - Reachel? Tu Daniel. Mam pytanie - odezwał się głos w słuchawce. - Piszesz piosenki?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Owszem, pisałam. Ale już dawno niczego nie wymyśliłam. Nie miałam czasu.
 - Tak, ale dawno nie napisałam nic nowego.
 - Nie szkodzi. Przynieś je ze sobą, to je omówimy. Może któraś mi się spodoba i będzie to twój pierwszy hit? - podpuścił mnie.
 - Do zobaczenia - pożegnałam się i rozłączyłam.
Kate patrzyła na mnie takim chytrym uśmieszkiem... Myślałam, że nie wytrzymam. Weszłam do łazienki i zaczęłam się myć. Uczesałam włosy i pomalowałam się. Wszystko leciało mi z rąk. Byłam okropnie zdenerwowana dzisiejszym spotkaniem w studiu. 
 "Wszystko zależy od tego, czy mój głos się załamie... Czy mój głos się załamie... Czy mój głos się załamie..." - znowu zaczęłam powtarzać to samo i jeszcze bardziej się stresować.
Poprawiłam włosy.
Ponownie je poprawiłam.
Nic mi nie pasowało. Wszystko mnie denerwowało. Nie mogłam się na niczym skupić. Powstrzymując się od ponownego ułożenia włosów wyszłam z łazienki. 
 - Gotowa? - zapytała uradowana Kate. 
 - Tak...? - nie byłam pewna odpowiedzi.
 - I tak trzymaj - zaczęła mnie pchać do drzwi. - Aha, Carlos'em się nie przejmuj. Potem się tym będziemy martwić. No, zawijaj się! - wypchnęła mnie za drzwi.
Spojrzałam na nią wściekła i założyłam ręce na piersi.
 - Co tak stoisz? - stała w drzwiach blondynka. - Leć!
 - W skarpetkach, tak? - pokazałam na stopy i uniosłam brew.
 - Ooo... - zrozumiała.
Ubrałam buty, zabrałam torebkę i dopiero wtedy wyszłam z apartamentu.
 - Powodzenia - uśmiechnęła się przyjaciółka.
Nie podziękowałam, bo wiedziałam, że to przynosi pecha. Wzięłam taksówkę i zajechałam szybko pod Chalice Recording Studios. Stojąc przed wejściem wzięłam głęboki oddech i weszłam.
W środku był ogrom ludzi. Ledwo przepchnęłam się do długiego korytarza. Szukałam studia D, jak rozkazał Daniel. Szłam korytarzem tak długo, aż znalazłam cel. Zapukałam delikatnie do drzwi.
 - Proszę! - usłyszałam głos za drzwiami.
Weszłam do środka. Przy małym biurku z trzema monitorami siedział Daniel. Widząc mnie napięcie wstał z fotela i podszedł do mnie.
 - Reachel! Fantastycznie, że jesteś! Nie mogłem się doczekać! - zaprosił mnie bliżej. - Masz piosenki?
 - Tak, mam - podałam mu duży zeszyt z Michael'em Jackson'em na okładce.
Otworzył go i zaczął przeglądać dobitnie każdy tekst. Gdy przeczytał wszystkie dwadzieścia dwie piosenki, a ja rozejrzałam się po małym pokoju, zapytał:
 - Masz ułożone do tego melodie, czy sam tekst?
 - Do niektórych mam, a do niektórych nie - wróciłam do menadżera.
 - Pokaż do których masz - rozkazał i podał mi notes.
Wskazałam piosenkę "9 Hours To Back". Naprowadziłam go, jak to według mnie wygląda.
 - Świetnie. Wejdź to tego pokoju - pokazał na pomieszczenie za szybą. - załóż słuchawki i śpiewaj.
 - Nic więcej?
 - Kompletnie nic - uśmiechnął się i także włożył słuchawki.
Otworzyłam szczelne drzwi i poczułam ciepło. Było strasznie gorąco. Ja jednak nadal się trzęsłam z nerwów. Podeszłam nieśmiało do mikrofonu, założyłam słuchawki i jeszcze raz spojrzałam na tekst piosenki. Napisałam ją tego wieczoru, kiedy spotkałam Carlos'a. Chciałam wyrazić nią, co wtedy czułam.
 - "Life's too short,
My dreams are too imposible,
Nobody's listening me,
My dreams, my thing,
Love's waiting for me,
U don't believe,
I'm just a girl,
I want be everywhere,
To be free, see the Hollywood sign.
...
Find your way,
Fun away from here,
Somewhere is better than here,
Everyday just sunshine, no fear,
Just 9 hours to back,
To see u, yeah...
Don't try to hide,
I'll find, I'll find,
Leave a bad side,
Change your mind, change your mind,
Look here,
U'll feel, u'll feel,
I'll be by your side...

***

 - To było nieziemskie! - zachwycił się Daniel. - Jesteś wspaniała!
Zarumieniłam się i spuściłam wzrok.
 - Jedyne, co mi się nie podoba... - powiedział. - ...to melodia...
Byłam szczęśliwa, że nie dałam plamy. 

Carlos.

Siedziałem w salonie i oglądałem "Ostry Dyżur", próbowałem zapomnieć o tym, co wydarzyło się pod studiem. Z jednej strony cholernie żałowałem... A z drugiej...? Podobało mi się... Moje przemyślenia przerwał Kendall. Niespodziewanie wskoczył na kanapę i niezrozumiale spojrzał to na mnie, to na telewizor. 
 - Oglądasz "Ostry Dyżur", od kiedy...? - uniósł brew mój przyjaciel.
 - Ahh... - westchnąłem i wyłączyłem telewizor. 
 - Chodzi o Sabinę, prawda...? - odwrócił się do mnie przodem podkulając przy tym prawą nogę.
 - Nie dawaj brudnych butów na czystą kanapę, Schmidt! - ściągnąłem jego nogę.
 - Nieźle Cię ugryzło, Carlito... - podrapał się po głowie blondyn.
Zwyczajnie nie chciałem o tym gadać. Ale Kendizzle nie dawał za wygraną.
 - Jeśli nie powiesz, wszystkim rozpowiem twój sekret... - rzucił brwiami.
 - Jaki sekret...? - zapytałam przerażony.
 - No wiesz... Ten z drugiej klasy podstawówki... -uśmiechnął się podstępnie.
Odskoczyłem z wrażenia, że to jeszcze pamięta. 
 - Nie jesteś aż tak zły... - skrzywiłem się.
 - Tak sądzisz...? - zaśmiał się. - Mieszkańcy Los Angeles, Carlos Pena w drugiej klasie dłubał w nosie na lekcji historii... - zatkałem mu szybko usta.
 - Zamknij się, palancie! Dobra, będę gadać - zgodziłem się.
 - Cudownie, zamieniam się w słuch - klasnął w dłonie i otworzył szeroko oczy. - Słucham Cię, synu... Co przeskrobałeś...
 - Bo Ci nie powiem! - ostrzegłem.
 - Okej, okej. Mów.
Wziąłem głęboki oddech i kiedy zobaczyłem, że Kendall spoważniał zacząłem mówić.
 - Pocałowałem Sabinę, ty o tym wiesz i chłopcy o tym też wiedzą. I z jednej strony czuję się jak śmieć, bo zdradziłem Reachel... Ale też strasznie mi się podobało... Z Reachel jestem już długo i świetnie ją znam... A zaś Sabina jest taka olśniewająca...
 - Sam nie wiesz czego chcesz... - poklepał mnie po ramieniu.
Nagle mój iPhone na stole za wibrował. Chwyciłem go i zobaczyłem nieznany mi numer. Mimochodem, odebrałem.
 - Halo? Carlos Pena - przedstawiłem się.
 - Cześć, Carlos! - zaśmiała się do telefonu Sabina.
 - Sabina?! Skąd masz mój numer?
 - Mam swoje źródła informacji - powiedziała tajemniczo. - Dostałam telefon od waszego menadżera, że mamy się znowu dziś wieczorem spotkać w studiu. Może spotkalibyśmy się... no nie wiem... w Venice i poszli spacerkiem, tylko ty i ja...? - zapytała uprzejmie.
Spojrzałem na Kendall'a, bo nie wiedziałem, co odpowiedzieć. On tylko wzruszył ramionami i zrobił wielkie oczy. Mówiły one: "Co się patrzysz?! To twój wybór!".
 - Aa... Jasne, nie ma problemu - zaśmiałem się sztywno.
 - To świetnie - ucieszyła się. - To może o siódmej? 
 - Okej, do zobaczenia... - rozłączyłem się sparaliżowany.
Kendall potrząsnął lekko głową.
 - Nie wiem, czy dobrze wybrałeś... - powiedział oschle, wstał z kanapy i poszedł do swojego pokoju.
Przecież to miało być tylko zwykłe spotkanie. Nic więcej. Musiałem przecież jej wytłumaczyć w końcu, że mam Reachel i nie mogę równocześnie jej kochać. Położyłem telefon koło mnie i przechyliłem głowę. Patrzyłem na sufit. Nagle wydał się taki interesujący. Ponownie zadzwonił telefon. Znowu Sabina.
 - Carlos, nie mogę jednak przyjść... Mam krótki wywiad i spóźnię się do waszego studia. Zapewne ktoś mnie podwiezie.
Na te słowa się z jednej strony ucieszyłem, a z drugiej było mi jej żal. Tak się cieszyła na to spotkanie. 

Reachel.

Weszłam szczęśliwa do domu, a na mnie skoczyła Kate z wyszczerzonym uśmiechem. Udałam zawiedzioną, puściłam wzrok.
 - I jak? I jak? - za wszelką cenę chciała się dowiedzieć prawdy.
Podniosłam wzrok powoli i spojrzałam na przyjaciółkę.
 - O nie... Nie mów, że spaliłaś tę szansę... - zaczęła mnie z rozczarowania puszczać z objęć. 
Na mojej twarzy powoli pojawiał się uśmiech, Kate się nabrała.
 - Ty deklu! Ty debilko! - zaśmiała się i przytuliła mnie jeszcze mocniej niż na początku. - Nie ładnie tak kłamać - pokarała mnie zabawnie palcem.
 - Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać! - zanosiłam się od śmiechu. - Jakbyś mogła zobaczyć swoją minę - trzymałam się ściany, bo myślałam, że upadnę i zacznę płakać ze śmiechu. 
Kiedy obie się uspokoiłyśmy, usiadłyśmy na ziemi, oczywiście w pokoju Kate. Zaczęłam jej opowiadać o mojej przygodzie w studiu. 
 - Czyli... od dzisiaj mogę Cię nazywać zastępczynią Chrisa Brown'a, tak? - zaśmiała się. - Przejmiesz władzę po wujku? 
 - Nie przesadzaj... - machnęłam ręką. - To jeszcze o niczym nie świadczy.
 - A właśnie! - wstała z podłogi i uklękła przede mną. - Spotkałaś swojego wujaszka, The Wanted, albo Jordin Sparks, Victorię?
 - Nie, nie, nie i nie - odpowiedziałam. - Nie miałam czasu.
 - Szkoda... - zasmuciła się. 
Zrobiło mi się jej żal, nie miała kontaktu ze sławnymi ludźmi. Ja miałam taką możliwość poznawania światowych gwiazd. A to moja przyjaciółka i nie cierpię jak jest smutna.
 - Załatwię ci spotkanie z The Wanted i wujkiem Chris'em - odezwałam się miło po chwili ciszy.
Na te słowa Kate zaczęła skakać po pokoju pełna radości.
 - Naprawdę, Reach?! Zrobisz to?! - uklękła znowu przede mną.
 - Czego się nie robi dla przyjaciółki... - uśmiechnęłam się.
Ona mnie przytuliła i zaczęła szarpać na prawo i lewo ze szczęścia. 
 - Dzięki, dzięki! - szarpała mną. - Serio to zrobisz?!
 - Obiecuję... This is my oath to u... - chwyciłam ją delikatnie za ramiona.
Ona mnie już normalnie, bez żadnego szarpania, przytuliła. 
 - Jesteś fantastyczna... - usłyszałam od niej.
To była już druga osoba mówiąca mi to. Czułam się kochana. Jednak z jednym wyjątkiem...
 - Reach...? Musisz pogadać z Carlos'em... - powiedziała nagle jakby czytała w moich myślach.
Oderwałyśmy się od siebie. Wyjęła z mojej kieszeni iPhone'a i podała mi go do ręki.
 - Dzwoń do niego - dodała.
Zrobiłam jak kazała. Wybiłam numer do chłopaka i nacisnęłam na zielona słuchawkę. Przystawiłam telefon do ucha. Nie odbierał.
 - Nic z tego.... - odezwałam się i już odsunęłam telefon od ucha.
Nagle usłyszałam głos w słuchawce. Kate przybliżyła mi go z powrotem do ucha.
 - Carlos? - odezwałam się.
 - Cześć! - brzmiał na szczęśliwego.
Nie złamałam się.
 - Spotkamy się dzisiaj w Venice...? Na przykład o siódmej? - zapytałam. - Musimy porozmawiać.
Usłyszałam tylko ciszę w słuchawce. Po kilku sekundach się odezwał.
 - Jasne, z przyjemnością - odpowiedział równie wesoło. - Będę czekał.
Rozłączyłam się, bo nie chciałam już dłużej te rozmowy ciągnąć.
 - Byłaś dzielna... - poklepała mnie po ramieniu przyjaciółka.
 - Teraz pozostała tylko konwersacja oko w oko...

[ 2 i pół godziny później ]

Byłam już gotowa do spotkania z Carlos'em. Chodziłam w kółko po pokoju nie wiedząc co robić. Nie chciałam tam za żadne skarby iść... Nie chciałam tego bezsensownie wyjaśniać. Po co? Żeby zrobić aferę?
 "Nie chcę..." - myślałam.
Do pomieszczenia weszła Kate, równie zdenerwowana jak ja... No może mniej.
 - Pożyczam auto wujka i Cię podwiozę - powiedziała poważnie.
Pokiwałam głową, że się zgadzam. Wyszłyśmy z apartamentu, potem z hotelu i wsiadłyśmy do samochodu. Jechałyśmy w ciszy. Kate skupiała się na drodze, a ja rozmyślałam, co powiem chłopakowi. Nastało dziwne zjawisko. Niebo się zachmurzyło. Prawie tak samo jak w dniu mojego wypadku. Miałam uczucie, że coś pójdzie nie tak. Odrzuciłam jednak tą myśl i patrzyłam na swoje dłonie. Kate co chwilę spoglądała na mnie ze współczuciem. Ja na jej miejscu też bym się nie odezwała. Dojechałyśmy do Venice przed czasem. Zauważyłam Carlos'a siedzącego na ławce. Przełknęłam ślinę. Spojrzałyśmy na siebie nie wiedząc jak się pożegnać. Odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu. Miałam już ruszyć do chłopaka. Okno w drzwiach się otworzyło.
 - Powodzenia - wychyliła się Kate.
 - Dzięki - odpowiedziałam krótko.
Zaczęłam stawiać niepewne kroki w stronę bruneta. Stanęłam za ławką, potem koło niej. Nie widział mnie. Miał twarz schowaną w dłonie. Z żalem na niego popatrzyłam i usiadłam.
 - Hej... - odezwałam się, co spowodowało, że Carlos wyrwał się z zamyślenia.
 - Kiedy przyszłaś?
 - Przed sekundą... - spuściłam wzrok.
 - Przepraszam, zamyśliłem się.
 - Musimy pogadać... - spojrzałam mu w oczy i zaczęłam mówić śmiertelnie poważnie.
 - Widziałaś wywiad Sabiny, prawda...?
Nie byłam zdziwiona, że od razu znalazł powód rozmowy.
 - Tak. Carlos, nie chcę znowu robić afery - zaczęłam od razu. - Nie będę robić scen. Chcę tylko, żebyś  opowiedział mi, co się stało między Tobą, a Sabiną Justice.
Chwyciłam go za ręce i cały czas patrzyłam mu w oczy chcą pokazać mu, że nic mu nie zrobię. W związku najważniejsza jest szczerość.
 - Nagrywaliśmy piosenkę i ona się pojawiła... - opowiadał.
Nagle ktoś nam przerwał.
 - Carlos? - zawołał ktoś za nami.
Odwróciliśmy się za siebie i zobaczyliśmy Sabinę idącą wolnym krokiem w naszą stronę.
 - Sabina - wstał. - Co tu robisz? Miałaś mieć wywiad.
Nie rozumiałam. To on z nią też był umówiony?
 - Tak. Ale okazało się, że reporter nie mógł przyjechać... - zatrzymała się. - Zaraz. To ty mi wytłumacz. Co to za dziewczyna? Co ty z nią tutaj robisz?
 - Sabina, chciałem Ci wtedy powiedzieć, ale ty nie wierzyłaś. Mam dziewczynę i to ona. Znalazła się i kocham ją. I nie mogę teraz tak po prostu tego zostawić, co z nią przeszedłem.
Poczułam ciepło w sercu. Zaś Sabina dziwnie na niego popatrzyła. Jakby był z księżyca.
 - Wynająłeś aktorkę? Cudownie! To tak gwiazdy odganiają inne, tak?
To było niemożliwe. Ona nadal mu nie wierzyła! A stałam nieopodal niego.
 - Carlos... Ja Cię kocham i naprawdę zasługujesz na kogoś perfekcyjnego...
 "Że ja niby jestem nieperfekcyjna?!" - oburzyłam się.
 - Nie chcę, żebyś więcej cierpiał... - kontynuowała.
 "Ja mówiłam dokładnie to samo!" - zdziwiłam się zbiegiem okoliczności.
Nagle Sabina pocałowała Carlos'a w usta. Carlos nie miał nic przeciwko. Pochłonęło go to... Na ten widok moje serce pękło, a łza pojawiła się na moim policzku. Zakryłam usta wierzchem dłoni i pobiegłam prosto na plażę. Moje nogi zanurzały się w puszystym piasku, a do mnie powróciło kolejne wspomnienie... Nasz pierwszy raz na tej plaży... To wywołało jeszcze większy płacz i szloch. Stałam na samym końcu Venice Beach "gdzie nikt nigdy nie dochodził".

Carlos.

Sabina przerwała pocałunek. Uświadomiłem sobie nagle, co znowu narobiłem. Puściłem Sabinę i zacząłem się rozglądać dookoła za Reachel.
 - Boże, Reachel! - zacząłem ją wołać.
Byłem pewien, że uciekła. Widząc tą sytuację. Tylko dokąd...?
 "Jaki ze mnie jest kretyn!" - powiedziałem w duszy znowu to samo zdanie.
Zacząłem panikować.
 - Ile razy ja Ci muszę tłumaczyć, Sabina?! Ile razy do Ciebie trzeba mówić?! To była moja dziewczyna! Matko... Gdzie ona może być... - chwyciłem się za głowę.
Sabina nareszcie zrozumiała... Jednak trochę za późno. Zauważyłem samochód Kate. Szybko podbiegłem do niej.
 - Kate! Pomóż! Reachel zniknęła!
 - Co?! - nie wierzyła w to co słyszy.
 - Szybko, pomóż!
Zaparkowała samochód i przybiegła do nas. Tak, do nas, bo Sabina poczuła się winna i została. Nie miałem do niej żalu. Byłem zły na siebie, że tak łatwo uległem.
 - Co się stało? - dopytywała Kate.
 - Nie czas teraz na to! - odpowiedziałem.
 - To moja wina... Pocałowałam go przed nią... Nie wierzyłam, że to ona... - nie zareagowała na mnie i zaczęła się tłumaczyć.
Kate zrobiła wściekłą minę i spojrzała na mnie.
 - Błagam was, znajdźmy ją, szybko!
Naszym pierwszym celem była plaża. Biegłem pierwszy ogarniają wzrokiem całe Venice Beach. Zaraz przy mnie biegła Kate, a na końcu Sabina.
 - Reachel! - krzyczałem bliski płaczu. - Odezwij się!
 - Carlos... - odezwała się naprawdę cicho Kate i podała mi coś do ręki.
To był kluczyk Reachel. Łańcuszek był definitywnie urwany. Widząc to przygryzłem wargi próbując powstrzymać płacz.
 - Mam coś... - odezwała się teraz Sabina i pokazała na ślady prowadzące na koniec Venice Beach. Szybko pobiegliśmy jej śladami.

Reachel.

Stanęłam centralnie przed wodą.
 "Kocha mnie... kocha... Tyle ze mną przeszedł... Szukał mnie... Umierał za mnie... A jednak jeszcze nie zawsze potrafi odmówić..." - pomyślałam dalej okropnie płacząc.
Nagle zawiał wiatr. Rozwiał moje ciemne włosy i łzy. Moje stopy podmyła mała fala, a mnie przeszedł dreszcz.
 "Więc to już koniec...?"

Carlos.

Dobiegliśmy na kraniec plaży i tam były kolejne ślady... Prowadziły do morza...
 - Nie... nie, nie, nie... - łzy popłynęły po moich policzkach. - Tym razem nie pozwolę Ci odejść...
Ścisnąłem klucz ukochanej, żeby się nie zgubił.

Kate.

 - Carlos, nie! - chciała go zatrzymać Sabina.
On już jednak pobiegł do wody. Na ten widok zaczęłam melancholijnie płakać. Pierwsza połowa tego dnia była przepełniona szczęściem... Druga... Wręcz przeciwnie... Jak wtedy, kiedy ją straciliśmy... Nie chciałam znowu przechodzić tego samego... Była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam... To tak, jakbym straciła całą moją rodzinę...
 "Nie odpowiedziała mi przy wyjściu do studia... Miała szczęście..." - zastanowiłam się. - "Odpowiedziała przez nieuwagę przed spotkaniem z nim..." - spojrzałam oczami pełnymi łez na morze i błądzącego w nim Carlos'a.
 "Cholera... Kiedy mi mówiła, że słowa mają wielką moc... Nie wierzyłam jej..." - szlochałam i myślałam. - "Boże, Reachel... 'Nie poddawaj się'... To było twoje motto... Czemu się od niego odwróciłaś...?"
_________________________________________________

Fall Out Boy // I Don't Care
Vertical Horizon // Goodbye Again

Rozdział 50 pojawił się o wiele wcześniej, niż zamierzałam. Ale jestem szczęśliwa, że zabrnęłam tak daleko.. 6,000 wyświetleń.. Nie wiem jak się odwdzięczyć..
Już niedługo zakładam nowego bloga z kontynuacją. Jednak to za jakiś czas, jak już pisałam.
Dziękuję jeszcze raz, że czytaliście tego bloga tyle czasu 
Od 8 sierpnia 2011 

DZIĘKUJĘ ! 

5 komentarzy:

  1. - Nie dawaj brudnych butów na czystą kanapę, Schmidt! - ja tak będę do niego mówić, jak się mi będzie na kanapę pakował xd
    - Słucham Cię, synu... Co przeskrobałeś...


    ale, ale.. Reachel, gdzie ty zginęłaś ;c to tak ja tego dnia kiedy.. sama wiesz.. ładnie mówiąc - nie rozmawiałyśmy ze sobą..

    OdpowiedzUsuń
  2. nie, nie, nie. Dlaczego? Dlaczego? Ale ja jestem głupia! Było tak fajnie! A ja wszystko spieprzyłam! Genialny rozdział! pisz szybko nowe bo kurcze.. to jest boskie! siedzę i ryczę. co ona zrobiła? gdzie poszła? nic sobie nie zrobiła, prawda? Twój blog jest boski! nie umiem przestać się zachwycać. kurcze... nie wiem co powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no świetny rozdział, szkoda że koniec nie mogę się doczekać kontynuacji ale pisz ją jak najszybciej , czekam z niecierpliwością !!

    ~ Robyn

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz... powiem ci szczerze, że masz zajebistego bloga! Bardzo mnie wciągnęło to opowiadanie i naprawdę twój styl pisania jest genialny! W ogóle rozdział, blog,opowiadanie fantastyczne :)
    Carlos! Coś ty najlepszego narobił! A co do Kendzia to jego teksty są najlepsze ^ ^ Oczywiście czekam na nn :*
    I sory za spam, ale jak masz czas i ochotę to zapraszam serdecznie do mnie:P http://czy-milosc-zawsze-wygra.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał 50 rozdział gratuluje :) świetnie piszesz :D czekam na nowy :* z http://zpunktuwidzeniamyheroislogan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń