Reachel.
Wstałam w szampańskim chumorze. Jednak musiałam jeszcze zrobić coś, aby moja matka się zgodziła na ten koncert. Mama zawsze sceptycznie podchodziła do jakich kolwiek chłopaków w mniej więcej w moim wieku. Zawsze umiała zrobić aferę o byle kolegę z klasy. Zeszłam po cichu na dół, aby sprawdzić czy ktoś jest w kuchni lub w łazience. Pusto. Pobiegłam więc szybko do łazienki i umyłam się. Wróciłam na górę i przebrałam się. Postanowiłam, że skoczę do Robyn żeby omówić szczegóły koncertu. Już chwytałam za klamkę.
- A ty dokąt ? - odezwała się mama za moimi plecami.
- Ja ?
- Tak. Ty.
- Do przyjaciółki.
- Ah tak ?
- Tak.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- A po co ?
- Żeby pogadać. I nie bój się. Nie ma tam żadnych facetów.
I wyszłam z domu, a mama tylko stała w drzwiach ze złością w oczach. Szłam spokojnym krokiem do domku położonego 5 metrów od mojego własnego. Minęło parę minut i już byłam od jej drzwiami.
Robyn.
Siedziałam sobie na kanapie i rozmyślałam o koncercie Big Time Rush. Kiedy mówiłam Reachel o tym, że znam BTR mówiłam prawdę. Widziałam się z nimi już kilka razy. Nie mogłam się doczekać ich koncertu. Z nimi zawsze było wesoło. A zwaszcza z Kendallem. Nie chodzimy ze sobą, ale .. może coś za niedługo się zmieni.. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Cześć Reachel ! - przywitałam ją z uśmiechem na ustach.
- No hej. Mam mały problem.
- Opowiesz mi. Wchodź.
- Nie wiem czy moja mama mnie puści na koncert.
- Oj, nie opowiadaj !
- Przecież mi kazałaś.
- Heh, no tak.
Reachel opowiedziała mi jeszcze raz na spokojnie, co się dzieje w jej domu od 15 lat.
- Oł.. To masz przesmarkanee .. - przyznałam.
- Dzięki..
- Nie ma sprawy. - zaśmiałam się.
- To co robimy ?
- Nie mam zielonego pojęcia. - odpowiedziałam kiwając głową.
- Eh .. - westchnęła.
- Oj, nie zapeszaj. Może jednak ci pozwoli. Przecież diabłem nie jest.
- Akurat. - uniosła brew.
- Spróbuj ją namówić. Może ci się uda. Powiesz, że poszłaś ze mną na zakupy.
- Może to nie taki zły pomysł..
Reachel i ja obgdałyśmy co zrobimy, a po kilkunastu minutach już się żegnałyśmy.
- To do osiemnastej. I zadzwoń, jak będziesz gotowa. - krzykłam jeszcze za nią.
- Okej ! - odkrzykła.
Reachel.
Gdy wróciłam do domu zastałam na kanapie zdenerwowaną na maxa mamę. Od razu sobie przypomniałam o czym rozmawiałam z Robyn kilka minut temu. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, a później stanęłam twardo na podłodze.
- Gdzie byłaś ? - zapytała irytującym głosem.
- U przyjaciółki. Tak jak mówiłam.
- Nie wątpię. A co tak długo ?
- No bo .. Ej ! To przesłuchanie, czy co ?
- W pewnym sensie .. to tak. - pokiwała głową.
- Idę do swojego pokoju.. A ! Idę dziś o osiemnastej z Robyn do centrum handlowego.
- Kto to ta Robyn ?
- To moja p r z y j a c i ó ł k a !!! - mówiłam powoli ostatnie słowo.
- Idź, idź !
Rzuciłam włosami na plecy i z dumą ruszyłam na schody do pokoju. " Myślała, że mnie przechytrzy .. ! Heh ! " - zaśmiałam się w duszy. Weszłam do pokoju i zaczęłam obmyślać, jak się ubrać, uczesać. Podeszłam do szafy i zaczłęłam grzberać w ciuchach w których byłam już tysiąc razy. W końcu znalazłam czerwony top i dżinsowe krótkie spodenki. Podeszłam potem do lustra i zaczęłam upinać, wiązać, czesać i układać w różne fryzury moje włosy. Nareszcie coś wymyśliłam. Zrobiłam parę warkoczy dookoła głowy.
- Jak je rozpuszczę za kilka godzin to będę miała kręcone bóstwo na głowie ! - zaśmiałam się.
Zeszłam jeszcze tylko na obiad i od razu wróciłam do pokoju. Posiedziałam parę godzin na łóżku i serfowałam na laptopie dopuki nie wybiła w pół do szóstej. Podeszłam jeszcze tylko do lustra i rozpuściłam warkocze. Włosy miałam fantastycznie pofalowane.
- No Reachel.. Noc jest twoja ! - uśmiechłam się do swojego odbicia.
_________________________________
Mam nadzieję, że się spodobał rozdział. : ) Następny jutro lub pojutrze. : * Pozdrowienia dla moich kochanych ! : ***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz