poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 25

Reachel.

Słońce zaświeciło mi w oczy i automatycznie je otworzyłam. Rozejrzałam się po pokoju w którym spałam. Był dość duży, a łóżek było cztery. Wszystkie puste.
 - Gdzie ja jestem... ?
Wstałam pocichu z łóżka i przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam włosy i lekko otworzyłam drzwi. Salon był jeszcze większy niż sypialnia. Był kominek, dość rozległa kuchnia za murkiem z drewna, niezła plazma i ogromna sofa przed nią. A na niej kto ? Logan i Isabella przytuleni do siebie, James i Alex także przytuleni do siebie, jednakże jedna noga Alex leżała na kolanie Jamesa. Dlaczego ? Nie mam pojęcia... Możemy się tylko domyślać x D Jo sama spała na siedząco na rogu sofy. Musiałam spojrzeć na fotel przy oknie. Nieźle się zdziwiłam. Pytacie kto ? ; D Kendall i Jay ! : D Wyglądali na nieźle zmęczonych. Jay była prawie cała w błocie. Jednak coś przeskrobała. Rozglądałam się za Carlosem, ale jego nigdzie nie było. Nagle obudziła się Alex.
 - No, witam śpiącą królewnę ! - odezwała się niezabardzo pocichu Alex.
 - Mówi to ta, co niedość, że spała dłużej to jeszcze wygłada swoje piękne nóżki po cudzych nóżkach - powiedziałam unosząc brew.
 - Niue mam pojęcia, o jakie ' cudze nóżki ' ci choodzi... - przewróciła oczami.
 - Gdzie Carlos ?
 - Myślałam, że spał przy tobie.
 - Nie. Nie ma go.
 - Jak ciebie przyniósł to odrazu wyszedł gdzieś.
 - I nie wrócił ?
 - Na to wychodzi.
 - Zadzwonię.
Włączała się automatyczna sekretarka. Strasznie się zaczęłam martwić. Reszta zaczęła się budzić. Wszyscy w świetnym humorze włącznie z Jay i Kendallem. Ja jednak nie witając się ze wszystkimi ruszyłam do drzwi wejściowych.
 - Reachel, gdzie idziesz ? - zawołał James.
 - Szukać Carlosa - odpowiedziałam.
 - Co ? Nie wrócił ? - wstał z kanapy Logan.
Ja nic nie powiedziałam. Wyszłam nie patrząc na nikogo. Drzwi zatrzasnęły się za mną i ruszyłam przed siebie. Nagle usłyszałam, że drzwi się spowrotem otworzyły i trzasnęły. Wszyscy mnie zatrzymali.
 - Sama nigdzie nie idziesz.
 - To też nasz kumpel.
 - Dlaczego ja mam wrażenie, że to moja wina... ? - powiedziałam do siebie.
Wszyscy pobiegliśmy do miasta. Wyszliśmy z lasku i coś zaszeleściło. Wszyscy się obejrzeliśmy. Nie było z nami Jamesa.
 - James ? - zawołała Alex.
 - Maslow ! To nie jest nawet kszte śmieszne ! Wyłaź ! - wrzeszczał Kendall.
Nikt sie nie odezwał.
 - Dobra to jest straszne... - odezwała się Isabella.
Znowu coś zaszeleściło. Zaczeliśmy biec przed siebie. Dobiegliśmy do miasta. Za nami pojawił się jakiś facet w kapeluszu. Zaczoł nas śledzić. Przyspieszyliśmy kroku i weszliśmy w ciemny zaułek. Za nami otworzyły się stare drzwi. Człowiek w kapeluszu pojawił się w nich i zabrał Logana.
 - Logan ! - rzuciła się na drzwi Isabella.
 - Zamknięte - powiedział Kendall.
Nad nami otworzyło się okno, a w nim stanęła dziewczyna o kruczo czarnych włosach i okropnie czarnych oczach. Zeskoczyła przed nami i podniosła głowę patrząc się na Kendalla uwodzącym wzrokiem. Uśmiechnęła się do niego i postawiła krok do nas.
 - Biegnijcie ! Begnijcie ! - krzyknoł Kendall do nas.

Jo.

Chciałam zostać. W końcu Kendall to mój przyjaciel. Zauważyłam, że Jay się nie rusza od niego. Zrozumiałam, że nie jestem potrzebna. Wszystkie przystanęły.
 - Jay ! Idź ! - krzyknoł znowu Kendall.
 - Nie - powiedziała patrząc się na dziewczynę.
 - Jay ! Chodź ! - krzyknęły dziewczyny.
 - Powiedziałam : Nie !
Isabella zaczęła biec, a za nią Alex. Najbardziej się ociągała Reachel. Spoglądała to na mnie, to na Jay i Kendalla i dziewczynę. W końcu Alex wróciła po nią i pociągnęła ją za rękę.
 - Idziemy !
Ostatni raz spojrzałam na Kendalla i pobiegłam za nimi.

Jay.

Wszyscy pobiegli. Zostałam sama z Kendallem twarzą w twarz z uwodząco piękną dziewczyną. Nie miałam pojęcia, kto to jest.
 - Cześć Kendall - uśmiechneła się powtórnie dziewczyna.
 - Hej - odpowiedział - Kim jesteś ?
 - Jestem Elizabeth - poprawiła włosy.
 - Czego chcesz ? - odezwałam się.
 - Napewno nie ciebie, smarkulo - popchneła mnie tak mocno, że upadłam na ziemię.
 - Ej ! Zostaw ją ! - odezwał się Kendall.
 - Ah, nie przejmuj się nią. Ona jest nikim - podeszła do niego i położyła swoją dłoń na jego policzku.
 - Nieprawda. Nie masz racji - dodał odpychając jej rękę.
 - Spójrz tylko na nią. Cała w błocie, kompletny brak gustu i do tego nie potrafi się bronić.
 - Już ja ci dam obronę - podnisołam się i rzuciłam na Elizabeth.
Ona odepchnęła mnie i rzuciła o ścianę.
 - Jay ! - podbiegł do mnie.
Elizabeth podniosła go z kolan i lekko się do niego przytuliła.
 - Nie mów, że ciebie kręcą takie fajtłapy.
Przycisnęła go do ściany i tylko musnęła jego usta. We mnie się zagotowało. Rzuciłam się prosto na nią. Okładałyśmy się pięściami. Rzuciła mi wkońcu piachem w oczy i straciłam orientację. Nagle poczułam ostrze jakiegoś narzęcia na ramieniu. Okropnie piekło. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi.

Reachel.

Dobiegliśmy pare ulic od Jay i Kendalla. Ja jednak miałam złe przeczucie. Jay jak Jay niezawsze potrafiła cokolwiek zdziałać.
 - Wracajmy po nich - zaproponowałam.
Wszystkie się zatrzymały i kiwnęły głową. Dobiegłyśmy do celu i zobaczyłyśmy Jay siedzącą na ziemi z zamkniętymi oczami. Kucnęłam przy niej. Płakała.
 - Jay. Gdzie Kendall ? Dlaczego płaczesz ?
 - Mam piasek w oczach, a Kendall gdzieś zniknoł - powiedziała ze szlochem.
 - Co ? Jak to ? - podbiegła do nie Jo.
 - Nie wiem ! Nic nie widzę !
 - A co ci się tu stało ? - dotknęłam jej ramienia.
 - Chyba ona mnie przecięła - odpowiedziała z mniejszym szlochem.
Podeszła do nas Isabella i zajęła się jej oczami.
 - Nic tu po nas... - powiedziała Alex.
Wróciłyśmy do domu Jo. Gdy tylko przeszłam przez próg weszłam do sypialni i zamknęłam drzwi. Podeszłam do łóżka ale nie położyłam się. Stałam przed nim. Nagle opanowała mnie panika. Zaczęłam panicznie szlochać i płakać. Nie mogłam znieść tej ciszy. Zawsze z chłopakami coś się działo. A teraz była cisza. Rzuciłam się na łóżko ze łzami w oczach i zasnęłam.

Jay.

Reachel kompletnie się załamała. Z resztą, ja nie jestem lepsza. Niby się normalnie zachowywałam, ale tej nocy płakałam niesamowicie. Wieczorem Reachel wyszła na kolację. Oczy miała strasznie podkrążone.
 - Dziewczyny ? Skoro jesteście tu wszystkie, mam do was proźbę - zwróciła się do nas Jo.
 - Jaką ? - zapytała Alex.
 - Bo jak tu przyjechaliście to poprosiłam ich aby zaśpiewali na premierze mojego filmu... A z tego względu, że... Stało się, co się stało... Proszę was, żebyście wy zaśpiewały.
 - C-Co ?! - wytrzeszczyła oczy Isabella.
 - Mamy zaśpiewać na twojej premierze ?! - niedowierzała Alex.
 - Podobno pięknie śpiewacie. Zaśpiewajcie coś - zaproponowała Jo.
Wszystkie spojrzałyśmy na siebie z niepewnością.
 - No dawajcie. Naprzykład refren z Invisible.
Nikt nie chciał śpiewać. Nagle Reachel zaczęła pocichu :
 - But I won't let you fall... I see you through them all... And i just wanna let you know...
Wszystkie się dołączyłyśmy do niej.
 - When the lights go down in the city, You’ll be right there, shining bright, You’re a star, the sky’s the limit
, And I’ll be right by your side.
Rozśpiewałyśmy się na dobre. Jo coraz bardziej się uśmiechała.
 - To jak... ? Zaśpiewacie ?
 - Zaśpiewamy - przytakneliśmy jej.

Reachel.

Na następny dzień obudziłam się tak samo jak dzień wcześniej - sama w pokoju. Spojrzałam w okno. Znowu pięknie przyświecało słońce, a księżyc był jeszcze na niebie. Położyłam rękę na parapet i poczułam coś pod palcami. To była komórka Carlos'a. Podniosłam i odblokowałam ją. Na tapecie miał nasze zdjęcie z urodzin James'a. Spóściłam głowę w dół, a łzy same zaczęły mi płynąc po policzku.
 - Gdzie ty jesteś... ? - powiedziałam do siebie.
Nagle trzasnęły drzwi do domu. Przeszedł mnie dreszcz nadzieji. Szybko otworzyłam drzwi, a przed oczami mi stanoł Kendall, James i Logan. Cali brudni i obszarpani. Dziewczyny podniosły się ze sofy. Jay tylko przetarła oczy to od razu się rzuciła na Kendall'a. Isabella ze szlochem pobiegła do Logan'a, a Alex podeszła do James'a i pocałowała go w usta.
 - Gdzie Carlos ? - zapytałam z niepokojem.
 - Piegł za nami - odpowiedział Kendall.
Logan uchylił drzwi. Nikogo nie było.
 - Gdzież on znowu jest ? - zdenerwował się James.
Poczekaliśmy pare chwil. Z każdą sekundą serce mi biło szybciej. Nikt się nie pojawił.
 - Nie ma go... - powiedział wkońcu Logan.
Przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy.
 - Kto to był ? Kto was porwał ?
 - To byli ci z tego magazynu. A ta Elizabeth to była ta jedna z córek.
 - Nic wam nie jest ? - zapytała Isabella.
 - Wporządku. 

***

- Chłopaki... ? - zaczęła Jo.
- Co jest ?
- Zaśpiewacie na premierze... ?
- Nie. Nie będziemy niczego śpiewać bez Carlos'a.
Odwróciłam od nich głowę i wróciłam do grzebania kijkiem w kominku.

***

Musieliśmy się zbierać na tą premierę. Musieliśmy jeszcze przejść kilka prób. Kiedy się pozbierałyśmy to szybko wyszłyśmy z domu z chłopakami. Ruszyliśmy prosto na plan. Scena była już gotowa. Niebyło czasu na jakiekolwiek próby. Organizator całej sceny oprowadził nas szybko i wytłumaczył, na czym rzecz polega. Koncert zaczynał się już za dwadzieścia minut. Miałam ogromną tremę.
 - Słuchajcie, gadałam z moim reżyserem, to on tu rządzi. Powiedział, że możecie zaśpiewać - podbiegła do nas Jo.
 - A co zaśpiewamy ?
 - Reżyser chce Worldwide.
Mnie przeszły ciary. Miałam wrażenie, że zaraz się uduszę i nie wstanę. Wszystkie popatrzyły na mnie. Tylko Jo nie wiedziała, o co chodzi.

{ 20 minut później }

Musiałyśmy już wychodzić na scenę. Chłopaki stanieli za kulisami, żebyśmy się pewniej czuły. Przed sceną stało multum ludzi. Wszyscy liczyli na BTR. Na scenę wyszedł reżyser i poimformował fanów, że nie zobaczą swoich idoli. Nieźle się zawiedli.
 - Ale nie martwcie się ! Mamy dla was zastępstwo ! Przed wami cztery dziewczyny, które śpiewają pierwszy raz na wielkiej scenie przed tabunem ludzi ! Jay, Alex, Isabella i Reachel ! - przedstawił.
Weszłyśmy na scenę całe roztrzepane. Ja najbardziej. Chciało mi się płakać. Nie z tego powodu, że sie denerwowałam. Marzyłam, żeby Carlos był ze mną, kiedy będę pierwszy raz śpiewać przed tyloma ludzmi. Dziewczyny się wykazały. Były szczęśliwe, że chłopcy są z nimi. Gdy jednak przychodziło do mojej linijki... Katastrofa... No dobra. Nie było źle. Ale ledwo śpiewałam. Doszło do mojej solówki.
 - Whatever the wind blows me, You're still the one and only girl on my mind
- ja ciągnęłam dalej i spojrzałam w niebo - Baby know, there ain't no one better, So always remember, Always remember, girl, you're mine ! - wszystkie chwile razem znów przypomniały mi się.
Łzy poleciały mi po policzku, ale szybko je obtarłam. Musiałam otworzyć oczy, żeby zobaczyć coś, czego potrzebowałam do życia. Z lasku za ludźmi wyszedł Carlos. Też cały brudny i trochę mniej obtargany. Uśmiechnęłam się do niego. Nie mogłam uwierzyć, że to on. Chłopaki pobiegli do niego cichaczem. Szybko zaprowadzili go za kulisy. Nasza piosenka skończyła się, a ludzie zaczeli bić brawa i gwizdać. Ukłoniłyśmy się i zeszłyśmy ze sceny na kulisy.
 - Carlos ! - krzyknęłam z radości i mocno go przytuliłam.
 - Już dobrze.
 - Nic ci nie jest ? - spojrzałam mu w oczy.
 - Wszystko wporządku, Reachel - uśmiechnoł się.
Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go.
 - Ohh... - westchnęły dziewczyny z rozkoszą.
__________________________________________________
Mam nadzieję, że się podoba, bo żeby napisać ten rozdział wstałam o 6 nad ranem X D Jay -> SOOŁ EKSAJTED ! x D ; * Oh, mam do was prośbę ! : D Jeśli macie konto na YouTubie to subskybnijcie mnie, okej ? : ) Moge na was liczyć ? : ) ~here.you.are. I komentujcie, of course ; D

1 komentarz: